do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jedyną rzeczą, która rozpraszała koncentrację Maggie, był fakt,
że ilekroć Adam jej dotykał, czuła, że przez jej ciało przebiega prąd
ładujący jej baterie, wyczerpane po godzinach napięcia.
Z radości, że ich udręka wreszcie się skończyła, kręciło się jej w
głowie. Wiedziała, że musi zacząć myśleć o czymś innym, żeby się
nie rozkleić.
Jem stał przy niej, w milczeniu obserwując pracę ratowników i
cierpliwie oczekując na swoją kolej, kiedy będzie już mógł opuścić
ciasny tunel i rozpocząć wspinaczkę do czekającej na niego matki.
- Co z Kate? - Maggie zapytała Adama, starając się nie
przekrzykiwać poleceń wymienianych nad ich głowami przez
członków ekipy ratunkowej.
- Chyba zniosłaby to lepiej, gdyby Nick tak się nie rządził. Jak
tylko odkopano wejście, uparł się, że to on musi poprowadzić ludzi.
83
RS
Nie rozumiał, że jest potrzebniejszy na górze i że powinien się nią
zająć.
- Ale w końcu mu to uświadomiłeś? - zapytała i wiedziała, że ma
racjÄ™.
- Przypomniałem mu, że straciłem ojca w tym samym wypadku,
w którym Kate straciła męża, i że niebezpieczeństwo, w którym
znalazł się Jem, przypomina jej tamte wydarzenia. Na miłość boską,
Nick zna tę kobietę od łat! - mruknął, zapominając, aby ściszyć głos
ze względu na Jema.
- Chyba chodził z nią do szkoły. Kto mógłby ją lepiej wesprzeć?
- Dobrze, kochani, jesteśmy gotowi - zabrzmiał władczy głos
przy wylocie tunelu i pogawędki się skończyły. - Zabierzmy się za te
nosze.
- Przepraszam - wtrąciła Maggie, nie dziwiąc się temu, że jeden
z mężczyzn zrobił cierpiętniczą minę i spojrzał na nią z niechęcią. -
Chciałabym, żebyście najpierw zabrali Jema. Był tutaj przez długi
czas sam, a teraz musi wesprzeć matkę. Uważam też - dodała - że jest
jednym z najodważniejszych chłopców, jakiego znam, i zamierzam
wystąpić dla niego o nagrodę za odwagę. - Poklepała go po ramieniu,
kiedy prześliznął się obok niej w ciasnym przejściu i odwzajemnił jej
uśmiech. Jego oczy podejrzanie błyszczały.
- Proszę, proszę! - rzekł Adam, kiedy Jem przeciskał się obok
niego, i poklepał go po plecach, zanim chłopiec zdążył sforsować
stertÄ™ kamieni.
84
RS
- Gwir kolonneckter, mebyon - zakomunikował jeden ze
starszych członków ekipy, najwyrazniej chwaląc ośmiolatka, kiedy
ten pojawił się u stóp stromych stopni.
Seth Tregonning pracował w młodości w kopalni cyny i był
jednym z niewielu znanych Maggie ludzi, którzy umieli mówić po
kornwalijsku, co zabrzmiało zresztą bardzo naturalnie w tym
wyjÄ…tkowo kornwalijskim otoczeniu.
- Co to znaczy? - spytał Jem, uśmiechając się szeroko, kiedy
jeden z ratowników wkładał mu na głowę kask na resztę podróży na
powierzchniÄ™.
- Prawdziwa odwaga, mój chłopcze - przetłumaczył Seth,
mówiący z lekkim regionalnym akcentem. Jego słowom towarzyszył
ogólny szmer wyrażający aprobatę płynącą z głębi serca.
Dowódca ratowników odchrząknął, co wprawiło Maggie w
zdumienie, bo się okazało, że jest równie poruszony jak reszta jego
kolegów.
- W porządku, Seth, zabieraj Jema, bo będziesz szedł szybciej
niż ci dwaj z noszami, a zatorów chcielibyśmy uniknąć - zarządził
szybko, odzyskując energię, a Maggie opadła na kolana, aby włożyć
swoje rzeczy do plecaka.
- Reszta - ciągnął dowódca - idzie za noszami i będzie gotowa
do pomocy. Pamiętajcie, że stopnie mogą się kruszyć pod stopami.
Adam, ty jesteś odpowiedzialny za to, żeby Maggie wydostała się stąd
bezpiecznie, kiedy już pozbiera swoje rzeczy. Dobrze?
85
RS
Maggie zauważyła kątem oka, jak nogi Adama szybko pokonały
stertę kamieni przy wylocie tunelu, gdy robił miejsce wyznaczonym
ratownikom, którzy ustawili się przy obu końcach noszy.
Za kilka minut, najwyżej za kwadrans, wszyscy znajdą się
znowu na świeżym powietrzu. Nad głowami zobaczą niezmierzone
nocne niebo, a ostra lutowa bryza przyniesie zapach soli znad zatoki.
A potem?
Adam powiedział, że muszą porozmawiać. Czy miał na myśli
dzisiejszy wieczór? Jej serce przyspieszyło na samą myśl, że Adam
może ją zaprosić do siebie do domu. Nie miała pojęcia, gdzie teraz
mieszka. Miejscowe plotkarki jeszcze nie rozpowszechniły tej
wiadomości.
Niestety, całe miasteczko wie, gdzie ona mieszka -w tym samym
domku, który dzieliła kiedyś z matką - i wszyscy wiedzieliby już
przed śniadaniem, gdyby jego samochód stał przez całą noc pod jej
domem.
A poza wszystkim pomysł, że obydwoje spędzą ze sobą resztę
wieczoru, jest w ogóle nonsensowny. Adam ma żonę i niewątpliwie
będzie się do niej spieszył. Jakakolwiek rozmowa pomiędzy nimi
będzie musiała poczekać, aż on znajdzie czas w swoim zajętym życiu.
- Auć! Uważaj na ręce, Pete - zawołał ratownik niosący przód
noszy. - Musimy się schylać, żeby chronić głowę, a ten granit jest taki
ostry, że nawet rękawiczki nie ochronią rąk, jeśli otrzesz nimi o
ścianę.
Maggie zerknęła na nich z cierpkim uśmiechem, bo jej własne
ręce świadczyły o tym samym. Jednocześnie zauważyła, jak ostatni
86
RS
człowiek w tunelu -czy to jest właśnie Pete? - stanął niepewnie na
kamieniu, skręcając kostkę i tracąc równowagę.
- Ostrożnie! - ostrzegł go kolega, usiłujący w tym czasie
utrzymać nosze w stabilnej pozycji. - Uważaj na te swoje wielkie
stopy.
Biedny facet zaklął pod nosem, potknął się i zatoczył, ale w
ciągu tych kilku sekund jego ramię zdążyło zaczepić o porzucony
łom, który służył przedtem do podtrzymywania worka z kroplówką.
Maggie widziała jak na zwolnionym filmie, że stalowy pręt
obrócił się i zaczepił o starą drewnianą belkę podtrzymującą
sklepienie tunelu, a potem wyrwał ją z miejsca, które zajmowała przez
ostatnie sto lat i sprawił, że spadła z hukiem na ziemię, o włos mijając
nosze.
W przejmującej ciszy, gdy echo już przebrzmiało, ktoś
siarczyście zaklął, ale to, co nastąpiło potem, było jak jeden z
najgorszych koszmarów nękających Maggie, bo na wilgotną ziemię
najpierw spadł kamień wielkości pięści, a potem cała lawina głazów,
która szczelnie ją otoczyła.
- Nieeee! - wrzeszczała, zmuszona cofnąć się w głąb tunelu, bo
zaczynał wypełniać się granitem, odcinając ją od światła latarek u stóp
szybu ze stopniami.
W całkowitych ciemnościach, przerażona tym, że znajdzie się w
pułapce, zmusiła się, aby jak najszybciej się wycofać. Jakimś cudem
ściskała jeszcze paski plecaka, po czym się potknęła i odbiła o ścianę
zwężającego się coraz bardziej korytarza.
87
RS
A potem nagle ziemia usunęła się jej spod nóg, głowa uderzyła o
coś twardego i ogarnęła ją absolutna czerń.
88
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Jęknęła głośno, zastanawiając się półprzytomnie, dlaczego
obudziła się w ciemnościach i dlaczego czuje się tak okropnie. Głowa
jej pękała, a właściwie to wszystko ją bolało.
Była zupełnie zdezorientowana, jak gdyby mózg się jej
rozpłynął.
Może karetka miała wypadek albo zranił ją jeden z jej
pacjentów? Dotąd udało jej się uniknąć poważniejszego incydentu, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl