do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzie ci przeszkadzało? Zrobię dobre zdjęcia,
obiecuję.
Wynn automatycznym gestem wyciągnęła do
niego rękę z aparatem.
- Nie zapomnij, żeby po każdympstryknięciu
przesunąć film.
- Tym razem na pewno będę pamiętał - za-
pewnił ją Kelly. Przystanąwszy przy drzwiach,
odwrócił się. - Czy ty dobrze się czujesz?
Skinęła głową, że tak.
- Porozmawiaj z pracownikami banku - przy-
pomniała mu.
- W porządku. To na razie! - Pomknął jak
strzała.
Parę minut pózniej Wynn wreszcie wzięła się
w garść. Zakasawszy rękawy, dokończyła kilka
następnych tekstów do jutrzejszego wydania.
Kiedy nadszedł czas powrotu do domu, McCabe
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
146
wrócił do gabinetu; przez dłuższą chwilę przy-
glądał się jej w milczeniu.
- Zamykamysklepik - oznajmił wkońcu.
Wynn wstała posłusznie od biurka, wzięła
torebkę i zawoławszy  Do jutra!" tym, którzy
jeszcze pracowali, skierowała się za McCabe'em
do wyjścia.
Po wspólnym posiłku, który żadnemu z nich
nie sprawił większej przyjemności, McCabe prze-
szedł do salonu obejrzeć wiadomości, Wynn na-
tomiast wzięła gorącą kąpiel, po czym dokoń-
czyła szyć rozpoczętą przed paroma dniami su-
kienkę. Od powrotu do domu właściwie ze sobą
nie rozmawiali.
Wyczerpana psychicznie, wcześnie udała się na
spoczynek. Wśrodku nocy obudził ją dziki, niemal
zwierzęcy krzyk. Poderwała się przerażona.
Siedziała na łóżku, nasłuchując w ciemności.
Okno było otwarte, na niebie świecił księżyc
wpełni. Wyjrzała na zewnątrz, lecz nie zauważy-
ła niczego niepokojącego. Po chwili krzyk rozległ
się ponownie, jeszcze głośniejszy niż poprzednio.
Raptemuświadomiła sobie, że dochodzi z pokoju
gościnnego.
Wstała z łóżka ubrana w cienką niebieską
koszulę nocną. Nie pomyślała o tym, żeby narzu-
cić na siebie szlafrok. Ile sił wnogach pognała do
pokoju McCabe'a; wpadła do środka bez pukania.
McCabe ciskał się po materacu niczymopętaniec.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
147
Kołdra leżała na podłodze, prześcieradło było
pomięte. On sam nie miał nic na sobie. Kiedy
indziej pewnie by się speszyła, teraz jednak
wystraszona jego krzykiem usiadła na łóżku
i chwyciła go za ramię.
- McCabe! - Potrząsnęła nim. - McCabe,
obudz się!
Może taka metoda budzenia człowieka, które-
mu śnią się koszmary, nie jest najlepszym wyj-
ściem, ale nie mogła znieść głosu ukochanego
mężczyzny przepełnionego bólem i śmiertelnym
przerażeniem.
Potrząsnęła nim ponownie, tym razem moc-
niej. McCabe poderwał się na łóżku i wytrzesz-
czył oczy. Oświetlony wpadającym przez okno
mlecznym blaskiem księżyca wyglądał jak trup,
który nagle ożył.
Wciągnął głośno powietrze. W oczach lśniły
mu łzy.
- Boże - jęknął, drżąc na całym ciele. - Bo-
że... - Zaciskając ręce na skroniach, jeszcze przez
chwilę oddychał gwałtownie. - Wiesz, czego się
boję, Wynn? %7łe któregoś dnia nie zdążę się
wporę obudzić.
Wzięła go wramiona i z całej siły przytuliła do
siebie. Delikatnymi, czułymi ruchami gładziła go
po karku, po mokrych od potu włosach.
- Już dobrze - szeptała. - Jesteś bezpieczny,
nic ci nie grozi. Nikt ci nie zrobi krzywdy.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
148
Bez słowa poddawał się jej pieszczotom. Po-
woli dochodził do siebie. Wciąż dygotał ze zde-
nerwowania, serce waliło mu młotem, pot ściekał
po czole i plecach. Ale wiedział, że najgorsze
minęło.
- Obudziłemcię? - spytał znużonymtonem.
- Przepraszam. Rzadko śnią mi się te koszmary,
ale kiedy to się dzieje, to podobno krzyczę po-
twornie głośno. Tak mi mówiono.
Mówiono? Kto ci mówił? - miała ochotę
zapytać, czując lekkie ukłucie zazdrości. Ale
szybko zdusiła je wsobie. To nie był odpowiedni
czas ani miejsce na tego typu emocje. McCabe
miał problemy, cierpiał. Pragnęła mu pomóc.
Objął ją mocno wpasie.
- Nie powinienembył ci nic o sobie opowia-
dać - rzekł niespodziewanie. - Otym, jak o mało
nie zginąłem. Powinienem był zachować to dla
siebie, ale tak bardzo się bałem, że niechcący
znajdziesz się na linii ognia...
Zmarszczyła czoło.
- Bałeś się? Omnie? - spytała zdumiona.
- Nie, o bandytów- warknął gniewnie. Węd-
rował dłońmi po jej plecach, rozkoszując się
schowanympod koszulą nocną miękkim, nagrza-
nym ciałem. - Oczywiście, że o ciebie.
- Ale ja nieraz byłamna miejscu przestępstwa
- szepnęła. - Czasem dopiero przy mnie policja
dokonywała aresztowania.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
149
- To mnie tym bardziej przeraża. Przecież
zawsze coś może pójść nie tak.
Wtulił nos we wgłębienie przy jej obojczyku.
Wciąż gładził ją po plecach, dostarczając jej
doznań, jakich dotąd nie znała.
- Nie przejmuj się mną, damsobie radę... To
twoje motto, prawda? - spytała ze śmiechem.
- Masz rację, ciągle to powtarzam. - Wzdryg-
nął się. - Boże, co za koszmarny sen.
Przytuliła go mocniej.
- Opowiedz mi - poprosiła cicho.
- Nie. - Przylgnął do niej z całej siły, po
chwili jednak cofnął ręce i z głośnymwestchnie-
niemopadł na materac. - Przez to moje ciskanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl