do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zlikwidować najmniejsze nawet świadectwo tego, co się przed chwilą działo, i
rzuciła sucho:
- Opamiętałam się, to wszystko.
Zapięła sukienkę i odwróciła się w jego stronę. Zadrżała, bojąc się, że za
chwilę się załamie i znowu wróci w jego ramiona. Wróciło przypomnienie jego
ciała i pieszczoty jego rąk. W oczach Dominika dostrzegła pożądanie.
On jej pragnie. Może powinna... Może znowu popełnia błąd...
Tym razem jednak zdrowy rozsądek zwyciężył. To, że Dominik jej
pożąda, niczego nie zmienia. Jest zwyczajnym, normalnym mężczyzną i reaguje
tak na kobietę, która mu się podoba. Podoba mu się, chociaż teraz, po tym
wszystkim, musi wyglądać okropnie. Na pewno rozmazał jej się makijaż.
Lekko dotknęła dłonią policzka; był bardzo gorący.
Dominik wstał i podszedł do niej. Nie włożył koszuli i Beth poczuła
zapach jego skóry. Splotła dłonie, żeby go nie objąć i nie przytulić. Napięcie,
które między nimi zapanowało, było tak wielkie, że niemal fizycznie czuła jego
ciężar. Już miała go dotknąć, zapominając o wszystkich powodach, dla których
nie powinna tego robić, kiedy nagle Dominik odwrócił się, sięgnął po koszulę i
powoli zaczął ją wkładać.
Było to dziwnie podniecające, zupełnie jak striptiz oglądany od końca.
Patrzyła na niego z nie skrywanym podziwem. Spostrzegł jej wzrok i odczytał
go właściwie.
- Co teraz, Beth? %7łałujesz, że tak szybko zrezygnowałaś? Niestety, już za
pózno na zmianę zdania. Postanowiłem, że nie będziemy się kochać. Myślałem,
że zmieniłaś się wystarczająco, żeby wiedzieć, czego chcesz, i że potrafisz stać
się partnerką dla mężczyzny, ale myliłem się. Dalej uciekasz. Tak samo boisz
- 112 -
S
R
się seksu, tak samo boisz się mężczyzn jak dawniej. Nie musisz się obawiać, już
nie będę próbował. Dostałem dzisiaj nauczkę. Jestem za stary na zabawę z małą
dziewczynką, która postanowiła nigdy nie dorosnąć. Nie bawi mnie to. Mogłoby
się wiele między nami stać, ale nie masz odwagi, żeby spróbować.
Zapiął koszulę i włożył ją w spodnie.
Słyszała jego słowa, ale nie chciała rozumieć ich sensu. Odrzucała je, nie
dopuszczając do serca ani umysłu. Nie mogła sobie pozwolić na zrozumienie
ich, bo gdyby tak się stało, musiałaby przyznać mu rację, a do tego nie chciała
dopuścić.
Nastały potem godziny płaczu i rozpamiętywań, w ciągu których musiała
przyznać, że w słowach Dominika było dużo prawdy. Bała się, to prawda, bała
się swoich uczuć, ale obawiała się ich znacznie mniej niż przedtem. Po prostu
brakowało jej praktyki.
Nadal była tamtą nieśmiałą, lękliwą dziewczynką, o której mówił, ale
wiedziała już, że taka właśnie jest i że powinna coś z tym zrobić. Zawsze
szukała schronienia w pracy i nie miała doświadczenia z mężczyznami. Z
czasem to się zmieni i stanie się kobietą świadomą swoich uczuć i pragnień,
nauczy się je okazywać i przestanie się bać. Z czasem...
A on nie chce czekać. Jest zbyt niecierpliwy. Nie potrafi sprawić, by
poczuła się bezpieczna, otoczona czułością i wolna. Widzi tylko swoje potrzeby
i niewiele obchodzi go to, czego potrzebuje ona.
Pogodziła się już z myślą, że go kocha. Nie mogła jeszcze pogodzić się z
myślą, że miłość oznacza odpowiedz na potrzeby i pożądanie drugiej osoby. Nie
umiała tego zrobić, a świadomość, że Dominik nic do niej nie czuje, sprawiała,
że nie widziała sensu takich odpowiedzi. Jedno było pewne: spotykanie się z
nim w pracy i nieustanne udawanie jest ponad jej siły.
Prędzej czy pózniej, wbrew temu, co powiedział, sytuacja z poprzedniego
wieczoru powtórzy się, a wtedy ona nie znajdzie już siły, by się opierać. Jej
własne ciało przekona ją, że to niemożliwe.
- 113 -
S
R
Nie ma co chować głowy w piasek, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i
zobaczyć to, co nieuniknione. A to oznacza opuścić szpital i znalezć sobie inną
pracę.
Alternatywą jest bezsensowny, absurdalny romans z mężczyzną, który jej
nie kocha, pragnie tylko zaspokoić pożądanie. Wtedy też będzie musiała odejść,
nieco pózniej, nieco bardziej zraniona, ale będzie musiała przestać go widywać.
Lepiej zrobić to wcześniej, kiedy jest jeszcze dość silna. To tchórzostwo, unik,
ucieczka, ale nie potrafi zrobić nic innego. Lepiej uciec w bezpieczne miejsce,
niż narażać się na niebezpieczeństwo, którego rozmiarów i konsekwencji nawet
nie potrafi sobie wyobrazić.
Wreszcie zasnęła, a kiedy się obudziła, w sypialni było pełno słońca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl