[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgodę ich ojca.
Kane zerknął na nią znad gazety. Nie dlatego, żeby to co zrobiła, było czymś niezwykłym.
Każda kobieta w jego rodzinie próbowała nauczyć dzieci właściwego odżywiania się. %7ładna nie
odniosła sukcesu. Zdziwiło go, że Samantha zabrała jedzenie, a chłopcy nie zaczęli głośno
protestować.
Kane obserwował, jak kładzie poduszki na krzesłach przy stole - jego chłopcy nie jadali przy
stole - na poduszki ręczniki, by je ochronić, a potem sadza na tym chłopców.
Przestał udawać, że czyta, gdy zobaczył, jak jego rozwrzeszczani zwykle chłopcy siedzą cicho,
podczas gdy Samantha smaży dwa jajka, przypieka grzanki z pełnoziarnistego chleba i nalewa do
szklanki mleko. Patrzył zafascynowany, gdyż z tego, co wiedział, jego synowie od lat nie jadali
niczego poza łapami koników polnych, kolcami róż i cukrem. Dwa razy udało mu się pochwycić
spojrzenia jednego z chłopców.
152
Podniósł wtedy pytająco brew, ale jego syn uśmiechnął sic tylko anielsko, jakby siedzenie przy
stole bez rozsypywania i rozlewania było czymś zwyczajnym, co robili codziennie. Obserwował,
jak Samantha myje im po posiłku buzie i ręce, a potem klęka, trzymając w dłoniach dwa ciastka.
- A co za to dostanę? - spytała.
- Buziaczka - zawołali chórem chłopcy. Zabrzmiało to jak fragment dydaktycznego filmu z
lat pięćdziesiątych poświęconego wychowaniu dzieci.
Blizniaki z uśmiechem ucałowali po jednym ślicznym policzku Samanthy, a potem nadstawili
swoje. Kiedy wreszcie popędzili do ogrodu, zawołała za nimi, że jeśli się ubrudzą, będzie musiała
znowu ich wykąpać i wszystko wyprać.
- Genitalia też? - spytał jeden z malców.
Samantha spojrzała na Kane'a zaszokowana.
- Ma na myśli palce u nóg - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Usłyszał to słowo w
Simpsonach , więc powiedziałem mu, że to oznacza palce u nóg.
- Tak, kochanie - odpaliła Samantha. - Wyszoruję wam palce, a potem jeśli znów się
pobrudzicie, przehandluję wszystkie wasze opaski z żółwiami Ninja na takie nudne, dla dorosłych.
Jak wam się podoba taka kara?
Chłopcy zachichotali i pobiegli do ogrodu.
Kane patrzył z podziwem na zmywającą po śniadaniu Samanthę, aż do momentu gdy usłyszał
jej osądzający stanowczy ton.
- Nie powinieneś pozwalać im jeść ciastek na śniadanie, a dietetyczna cola to sama chemia.
I ich higiena przedstawia wiele do życzenia.
Podniósł z powrotem gazetę i zasłonił nią twarz.
- Nie możesz ich mieć, Sam. Oni są moi. Powiedz Mike'owi, by zrobił ci inne.
Samantha nie odpowiedziała. Zaczerwieniła się, gdyż rzeczywiście myśl o tym, że Kane, o
którym wiedziała, że jest wdowcem, mógłby ewentualnie zostawić u niej dzieci, dopóki nie
znajdzie dla nich matki, przemknęła jej przez głowę.
28
- A teraz zechciałabyś mi opowiedzieć o tobie i Nelsonie?
- O Nelsonie? - powiedziała niepewnie Samantha, której myśli nadal krążyły wokół
blizniaków, kochanych chłopców, których Kane zabrał zaraz po śniadaniu, zupełnie jakby się
obawiał, że jeśli zostawi ich z Samantha choć chwilę dłużej, to uda jej się odciągnąć dzieci od
niego.
- Ten facet w barze. Pamiętasz go? Poznałaś go tego wieczoru, gdy paradowałaś przed
połową Nowego Jorku prawie goła.
- A, tak, ten Nelson. - Samantha zaśmiała się. - Mike, czy sądzisz, że nadawałam się na
jedną z tych dziewcząt, które biorą pięćset dolarów za noc?
Mike chrząknął.
- Powiesz mi wreszcie, co Nelson napisał na tej kartce, czy nie. Oczywiście, mógłbym
zachować się tak, jak ty i poszperać w twoich rzeczach, ale ja jestem bardziej etyczny.
- Nie udało ci się niczego znalezć, prawda?
Przez chwilę Mike unikał spojrzenia jej w oczy, a potem wstał i poszedł za nią do kuchni.
- Samantha, o co tu chodzi?
- Na kartce było nazwisko Walden i numer telefonu.
Patrzył, jak wkłada naczynia do zmywarki i wiedział już, że unika spojrzenia mu w twarz.
- I co zrobiłaś w sprawie tego nazwiska i numeru telefonu?
- Zadzwoniłam, dowiedziałam się, że pan Walden jest adwokatem i umówiłam się na
spotkanie o trzeciej.
153
- Miałaś zamiar pójść tam sama? A może zamierzałaś powiedzieć mi, że wybierasz się na
małe zakupy, a potem wkraść się na spotkanie?
- Mike, nie spotkałabym się sama z kimś takim jak Doc, ale ten człowiek jest adwokatem.
Jest młody, młodszy niż większość ludzi, którzy wiedzą coś o Maxie, więc nie może być zbytnio
zaangażowany w to, co zdarzyło się w 1928. On ma pięćdziesiąt pięć lat.
- A skąd to wiesz?
- No cóż, spytałam jego sekretarkę. Powiedziałam jej, że chyba poznałam go w barze dla
samotnych i opisałam jako wysokiego, dwudziestosześcioletniego blondyna. Poinformowała mnie,
że ten Walden ma pięćdziesiąt pięć lat, pięć stóp, sześć cali, siwe włosy i spory brzuszek. Jeśli jest
tak młody, to co może wiedzieć o mojej babce? Może załatwiał dla niej jakieś sprawy prawne i
rzeczywiście dowiedział się czegoś?
- Myślę, że jest tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć, prawda? Ubierz się. Pójdziemy
zobaczyć się z nim.
- Mike, nie musisz iść ze mną. Mogę pójść sama, a potem wrócić i opowiedzieć ci
wszystko.
- Czy wiesz, że jest już po drugiej? - Pocałował ją delikatnie. - Jeśli masz zamiar wskoczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]