[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie mogę przestać o tobie myśleć - wyszeptał, obejmując
ją mocniej i przyciągając do siebie. - Myślę tylko o tobie. Tylko
o tobie śnię. Całkiem mnie zauroczyłaś.
On mówi do Mary! Wyswobodziła się z jego uścisku. Na
dnie jej oczu czaił się gniew.
- Ty masz zielone oczy! - Wydawał się zaskoczony tym
odkryciem.
Co za uwaga! Nie powinien się przyznawać, że po raz pierw
szy zwrócił uwagę na kolor oczu Mary.
- Pragnę cię - dodał po chwili tonem tak namiętnym, że
natychmiast zapomniała o kolorze oczu.
Nie potrafiła jednak zapomnieć o swojej sytuacji. Jasno, wy
raziście zobaczyła przed sobą przyszłość: czekał ją los samotnej
matki. Po tym wszystkim, co się stało, nie będzie mogła dłużej
być żoną Huntera. A przecież nadal go kochała.
Dlaczego? Co musiałby zrobić, by w końcu przestała go
kochać?
Kiedy utraciła jego miłość? Choć zdawała sobie sprawę, że
od pewnego ezasu nie układa się między nimi najlepiej, nie
dopuszczała nawet myśli, że Hunter jej już nie kocha. Przecież
chciała mieć z nim dziecko!
Wyciągnęła drżącą rękę i pogładziła go po twarzy.
- Chcę się z tobą kochać - powiedziała na głos, ale w duchu
dodała: na pożegnanie!
Hunter splótł dłonie z jej dłońmi i, podobnie jak wcześniej
w barze, pocałował je z wylewną czułością. Nigdy nie zacho
wywał się tak przy Freddie.
Poprowadził ją do stylowo umeblowanej sypialni, gdzie po
środku stało wielkie łoże z baldachimem, przykryte białą, haf
towaną pościelą. Kołdra była zachęcająco odchylona.
Gdy Hunter zaczął szybko rozpinać jej spódnicę, Freddie
odsunęła się i potrząsnęła głową.
- Pozwól, że sama się tym zajmę.
Nigdy przedtem Hunter nie zachowywał się biernie - nawet
gdy obydwoje tego chcieli, na ogół nie udawało im się prowa
dzić długiej, zmysłowej gry wstępnej. Wielokrotnie próbowali,
jednak...
Uśmiechając się, Freddie stanęła naprzeciwko niego i nie
spiesznie zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Za każdym ra
zem, gdy rozpięła jeden, całowała odsłoniętą w tym miejscu
skórę.
Pod wargami czuła bicie jego serca i wiedziała, że najchęt
niej zerwałby z niej ubranie i rzucił ją na łóżko.
Ale Freddie nie zamierzała do tego dopuścić. Przestała roz
pinać koszulę i zaczęła bawić się włosami na jego piersi.
Znów położył dłonie na suwaku jej spódnicy. Odsunęła je
powoli na bok.
- Dopiero gdy ci pozwolę - przypomniała zasady.
- Ale zrób to szybciej. - Głos Huntera był stłumiony.
Freddie roześmiała się, zadowolona ze swej chwilowej prze
wagi.
- Nie żartuję - powiedział Hunter, znów wyciągając po nią
ramiona.
Odsunęła się o krok.
- Ja też nie.
W jego oczach pojawił się błysk zaskoczenia, ale opuścił
ramiona.
Nie spuszczając zeń wzroku, przysunęła się bliżej i dokoń
czyła rozpinanie koszuli. Ale gdy zrobił ruch, jakby sam chciał
ją zdjąć, znów potrząsnęła głową.
Na jego szyi pulsowała mała żyłka. Freddie szybko ją pocało
wała. Z uśmiechem spojrzała w iskrzące się namiętnością oczy
Huntera. I byłaby zachwycona, gdyby naprawdę była Mary...
Powoli, z leniwym wdziękiem, kończyła rozbieranie. I za
każdym razem, gdy wyciągał po nią ręce, odsuwała się o krok,
dopóki nie pozwolił, by pieściła go na swój sposób.
Jest pięknym mężczyzną, pomyślała, gdy w końcu zdjęła
z niego wszystko.
- Nie zamierzasz się do mnie przyłączyć? - spytał, ucieka
jąc pod kołdrę.
- Za chwilÄ™.
Freddie przyszło do głowy, że teraz już nie wystarczy peruka
i zielone szkła kontaktowe, by ukryć prawdziwą tożsamość.
Co robić? - myślała w panice, powoli zdejmując pończochę.
- Podobają mi się - powiedział z westchnieniem.
- Ale chcę je zdjąć - odparła, ściągając drugą.
I nagle doznała olśnienia.
- Zamknij oczy.
- Co chcesz zrobić?
- Zamknij oczy.
- Dlaczego?
- Może jestem nieśmiała? - spytała zalotnie.
- Ale przecież nie jesteś.
- W takim razie zamknij oczy, ponieważ cię o to proszę.
- A jeśli tego nie zrobię?
Freddie chwyciła pończochy.
- Wtedy wyjdÄ™.
Hunter posłusznie zamknął oczy.
- Kiedy będę je mógł otworzyć?
- Kiedy ci powiem. I nie podglÄ…daj, bo inaczej ucieknÄ™.
Skrzyżował ręce na piersi.
- Wiesz, że wolałbym na ciebie patrzeć - oznajmił.
- Tym razem będziesz mnie poznawał rękami - odparła.
Rozebrała się w błyskawicznym tempie i wślizgnęła do
łóżka.
- Przepraszam, że jestem taki niecierpliwy - mruknął, przy
tulając ją do siebie i stanowczym ruchem przesuwając ręką po
jej ciele. - Ale jedno pytanie: gdy będę mieć zajęte ręce, czy
mogę skorzystać również ze swoich ust?
Freddie uśmiechnęła się, choć on nie mógł tego widzieć.
- Oczywiście.
Czułość, jaką wkładał w pieszczoty, była prawdziwie wzru
szająca. W oczach Freddie zabłysły łzy.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał, ścierając łzy z jej policzka.
- Jest tak pięknie - szepnęła.
i
1
- Ty jesteś piękna. - Pocałował jej powieki.
- Nie otworzyłeś przecież...
- Miałaś rację. Z zamkniętymi oczami widzę cię inaczej,
nawet lepiej. - CzujÄ™, jak nasze dusze siÄ™ Å‚Ä…czÄ…. Nigdy przedtem
tego nie czułem.
Freddie pomyślała o dziecku, które nosiła pod sercem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]