do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale jako Właścicielka  Gazette" zmuszona była spotykać się z
różnymi ludzmi. Nie miała innego wyjścia.
Chwyciła mocniej ramię Willa i spojrzała na niego. Pomięty
krawat ciągle był przekrzywiony. Nie uczesane włosy przypominały
zmierzwioną sierść psa. Miał raczej kwaśną minę. Wszystko to w
jakiś nieprawdopodobny sposób czyniło go jednak
najprzystojniejszym mężczyzną na tej sali. Erin poczuła się nagle
dumna, że jest właśnie w jego towarzystwie. Poprowadziła Willa do
stołu, przy którym siedziało kilka osób.
Wszyscy zwrócili głowy w jej stronę. Erin uświadomiła sobie, że
wywołała ogromne poruszenie i zainteresowanie obywateli
Jamesport. Przybyli na przyjęcie powodowani ciekawością i chęcią
poznania spadkobierczyni Neda Lewisa. Erin poczuła się
zażenowana i speszona. Próbowała skoncentrować się na tym, co
zamierzała powiedzieć.
- Witam państwa, cieszę się, że znalezliście czas, żeby wziąć
udział w pierwszym dorocznym bankiecie wydawanym przez  Cape
Cod Gazette". Chciałabym, żebyście się państwo dobrze bawili dziś
wieczór, obchodząc razem ze mną uroczystość przejęcia  Gazette", i
żebyście wychylili toast za jej pomyślną przyszłość w Jamesport. A
więc zapraszam serdecznie - jedzcie, pijcie i bawcie się dobrze. Ten
wieczór należy do was.
Dopiero po pewnej chwili rozległy się grzecznościowe oklaski.
Jasne było, że przemówienie Erin nie zrobiło na nikim specjalnego
wrażenia. Mogła liczyć tylko na to, że wyszukane potrawy i wina
stworzÄ… odpowiedniÄ… atmosferÄ™ przed jej apelem o umieszczenie w
 Gazette" płatnych ogłoszeń i, reklam. Usiadła i kiedy chciała
przysunąć krzesło do stołu, wstał Will i zręcznie jej pomógł. Była
zaskoczona jego dobrymi manierami.
- Dziękuję - rzuciła półgłosem i zwróciła się do sąsiada
siedzÄ…cego po jej prawej stronie. Ale Will nie zajÄ…Å‚ swojego miejsca.
57
RS
Nachylił się nad Erin i zaczął z irytacją, szeptać jej do ucha:
-  cóż to za dziwaczny pomysł z tą doroczną galą  Gazette"? Ci
tutaj mają prawo spodziewać się, że odtąd każdego roku będziesz ich
karmić. I dlaczego, u diabła, posadziłaś mnie obok Cynthii Jarrett? To
ohydna baba.
- Siadaj wreszcie! - syknęła Erin.
Włosy Willa łaskotały ją w ucho, a ciepły oddech mężczyzny
muskał policzki. Will posłał jej wymowne spojrzenie, ale w końcu
usiadł przy stole.
Erin z wielkim trudem zmusiła się do uśmiechu, witając nim
wszystkich siedzących w pobliżu. Ten stolik zarezerwowała dla
najzamożniejszych ludzi w mieście. Naprzeciwko niej siedział Calvin
Draper. Zdążył już wziąć serwetkę i włożyć ją za kołnierz koszuli. W
wyglądzie Calvina nie było nic imponującego. Ubrany był w zwykły
szaroniebieski garnitur ze stębnowanymi wyłogami marynarki. Aż
trudno uwierzyć, że to tak niezwykle bogaty, znany makler.
Obok Willa siedziała Cynthia Jarrett, właścicielka ekskluzywnego
sklepu jubilerskiego. Ona sama wyglądała jakby była ze złota -
otulona w zwodniczÄ… w swej prostocie sukniÄ™ w kolorze bursztynu,
za którą zapłaciła prawdopodobnie fortunę. Nawet jej skóra
przypominała kolorem stare złoto. Przysunęła się blisko do Willa,
rozmawiając z nim przyciszonym głosem. Nie przejmowała się wcale
tym, że Will nie kwapił się z odpowiedzią. Wzięła z koszyczka z
pieczywem krakersa i ugryzła go ze zmysłowym wyrafinowaniem.
- Mmm... - zamruczała przymknąwszy oczy, jakby skosztowała
jakiegoś specjału. Will siedział obok Cynthii z nieszczęśliwą miną.
Erin, widząc jego ostentacyjny brak entuzjazmu, odczuła zarazem
ulgę i złość na samą siebie za to, że tak się przejmuje tym
nieznośnym Willem.
- Muszę przyznać, że bardzo mnie pani zaintrygowała, panno
Lewis - usłyszała modulowany głos z prawej strony. - Nie
przypominam sobie, żebym wcześniej kiedykolwiek był tak
zafascynowany jakÄ…Å› kobietÄ….
Do licha, prawie zapomniała o Rogerze Pakstonie, najbardziej
58
RS
wpływowej osobie w mieście. Posiadał kilka galerii sztuki i
antykwariatów w rejonie Cape Cod. Był też dziedzicem fortuny
Pakstonów. Erin odwróciła się do niego z najbardziej czarującym
uśmiechem, na jaki mogła się zdobyć.
Roger był dobrze po czterdziestce. Miał płaską twarz boksera,
który stoczył o jedną walkę za dużo. Mimo zdecydowanej brzydoty
wydał się
Erin na swój sposób czarujący. Nie miałaby nic przeciwko temu,
żeby z nim trochę poflirtować.
- A co pana tak intryguje, panie Pakston? Z przyjemnością
zaspokoję pana ciekawość.
- Pozwólcie państwo, że się wtrącę - przerwał im głośno Will.
Erin udało się kopnąć go w kostkę pod stołem. Uśmiechnęła się do
Rogera Pakstona.
Roger pochylił się w jej stronę. Poczuła subtelny zapach drogiej
wody kolonskiej. Jego ubranie było równie wytworne i drogie -
ciemny garnitur, olśniewająco biała koszula, jedwabny krawat.
- Panno Lewis, bawi się pani dziś wieczór z nami wszystkimi w
jakąś grę. Potrzebuje pani naszych pieniędzy, ale nie chce pani
powiedzieć tego wprost. To bardzo elegancki sposób załatwiania
interesów. Jest pani piękna i, jak przypuszczam, zdolna
przeprowadzić poważne transakcje. Ta kombinacja mnie intryguje.
Chciałbym panią lepiej poznać.
Roger Pakston nie był specjalnie pociągający, ale Erin podobały
siÄ™ jego wyszukane maniery.
- Panie Pakston, liczę bardzo na to, iż staniemy się przyjaciółmi.
- Jak się masz, Pakston. - Will wyciągnął przed nosem Erin rękę,
żeby przywitać się z jej sąsiadem. - Pomyślałem, że zainteresuje cię
wiadomość, że współpracuję teraz z  Gazette".
- Rzeczywiście, to interesujące - odpowiedział Roger, posyłając
Erin wymowne spojrzenie. -Tylko nie mów mi, Kendrick, że jesteś
praktykantem w czytelni gazet. Sądziłem, że nikt nie będzie w stanie
odciągnąć cię od twojej łodzi. Panna Lewis musi mieć na ciebie
niemały wpływ.
59
RS
- Jestem menedżerem. Erin pracuje dla mnie, a nie odwrotnie.
Erin żałowała, że nie może rzucić w głowę Willa maselniczką. Co
on wyprawia? Drugi kopniak w kostkę nie zrobił na nim wrażenia.
Wyszczerzył w szerokim uśmiechu zęby do Rogera Pakstona z taką
miną, jakby był właścicielem Erin. W ten sposób gotów jest
zaprzepaścić wszystkie szanse na zdobycie ogłoszeń reklamowych w
 Gazette".
Obróciła się na krześle, żeby zwymyślać Willa możliwie jak
najdyskretniej i wtedy ujrzała w jego wzroku coś nowego. Will
Kendrick był zazdrosny.
60
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Cynthia Jarrett włożyła do ust kawałek marynowanej flądry.
Wzdychała i żuła patrząc jednocześnie wymownie na Willa. Will,
ignorując ją zupełnie, jadł swoją rybę z krytyczną miną.
- Nie jest zła. Ale nic nadzwyczajnego. To nie jest prawdziwe
escabeche, takie jak robiła moja babka.
- Pamiętam jej kuchnię - powiedział Roger. - Erin, pani
Marianna DaSilva znana była w Jamesport. Prowadziła na Market
Street małą restauracyjkę, do której zjeżdżali ludzie z całego Cape
Cod.
- Co pan mówi? To naprawdę ciekawe. Ale teraz, panie Pakston,
to znaczy Roger... pozwól mi powiedzieć o moich planach
przekształcenia  Gazette"... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl