[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trencza z brązowej skóry dwa krótkie sierpy o ciemnych ostrzach z brązu
i krzyżując je na piersi jak zmumifikowany faraon. - Został wygnany za
morderstwo.
- Uważaj, co mówisz - rzekła drobna istotka. - Chciałbyś, aby wszystkich
nas sądzono na podstawie przyczyny naszego wygnania?
Holly Black Waleczna
- Wiecie, że nie mogę się wyprzeć zbrodni - dodał Ravus. - A ja wiem, że
tchórzostwem jest wymachiwać mieczem przed nosem komuś, kto poprzysiągł,
iż nigdy więcej nie użyje ostrza.
- Zabawne słowa. Wydaje ci się, że nadal jesteś dworzaninem - zadrwił
Greyan. - Ale cięty język nic tu nie pomoże.
Jedno ze stworzeń wyszczerzyło zęby do Val. Miało papuzie oczy
i wyszczerbione zęby, Val pochyliła się i podniosła leżącą wśród kamieni rurę,
tak zimną, że aż raniła palce.
Ravus wyciągnął ręce do Greyana.
- Nie chcę z tobą walczyć.
- W takim razie zginiesz. - Po tych słowach Greyan zamachnął się jednym
z sierpów.
Troll sparował cios i wyrwał miecz z ręki kolejnego napastnika,
chwytając ostry metal w dłoń, z której pociekła czerwona krew. Wargi Ravusa
wykrzywiło coś na kształt rozkoszy, a czar spłynął z niego, jakby nigdy go nie
było.
- Moje eliksiry są wam potrzebne - rzucił gniewnie troll. Furia
zniekształciła mu twarz, nadając potworne rysy. Kły wbiły się w dolną wargę.
Zlizał krew, rozkoszując się nią, ale nie tracąc nic ze swej wściekłości. Mocniej
zacisnął pięść na ostrzu miecza, nie zważając na ból. - Rozdaję je za darmo, ale
78
nawet gdybym był trucicielem i dla zabawy zabijał jedno na sto stworzeń,
którym pomagam, i tak musielibyście pozostawać na mojej łasce.
- Nie mam zamiaru być na niczyjej łasce - oznajmił Greyan i znów rzucił
się na Ravusa z sierpami.
Ten zamachnął się rękojeścią miecza, blokując uderzenie. Przeciwnicy
okrążali się nawzajem, wymieniając ciosy. Broń Ravusa nie dorównywała broni
Greyana - trzymał miecz odwrotną stroną, a chwyt miał niepewny z powodu
śliskiego od krwi ostrza - lecz mimo szybkości tamtego zawsze zdążył sparować
cios.
- Dość! - krzyknął Greyan.
Skrzat o długim, zapętlonym ogonie podbiegł do przodu i schwycił
Ravusa za ramię. Inny podszedł do nich, dzierżąc w ręku srebrny nóż
w kształcie liścia.
Właśnie wtedy Greyan zamachnął się na nadgarstek Ravusa. Val
zareagowała instynktownie. Wszystkie treningi lacrosse i gry wideo zlały się
w jej pamięci w jedno. Z całej siły uderzyła rurą w bok Greyana. Rozległo się
skwierczenie i rogaty potwór na moment stracił przytomność, by po chwili
rzucić się na nią z oboma sierpami. Ledwie zdążyła unieść rurę i sierpy
uderzyły, krzesząc snop iskier. Uskoczyła na bok. Greyan przez chwilę gapił się
na nią, po czym ugodził ją brązowymi ostrzami w nogę.
Holly Black Waleczna
Poczuła falę zimna. Wszystkie dzwięki otoczenia zlały się w jeden cichy
szum. Noga nawet tak bardzo nie bolała, ale rozdarte wojskowe spodnie
nasiąkły już krwią.
We wcześniejszym życiu - gdy jeszcze była niedoszłą sportsmenką, która
nie wierzy w magię - często po szkole grywała z Tomem w gry wideo
i wygłupiała się w piwnicy jego domu. Jej ulubioną grą były Mściwe Dusze.
Wcielała się w postać Akary, kobiety z zakrzywionym bułatem, którym mogła
ściąć głowy trzech przeciwników naraz i zarobić mnóstwo punktów. Punkty
widniały u góry ekranu w postaci niebieskich kulek, które z pyknięciem
czerwieniały, gdy Akara zostawała zraniona.
Nic więcej się nie działo. Akara nie zwalniała, gdy otrzymywała kolejny
cios. Nie potykała się, nie krzyczała ani nie mdlała.
Val zaś przeciwnie.
Ktoś zbyt mocno ścisnął ją za ramię. Czuła wbijające się w skórę
paznokcie. Bolało. Wszystko ją bolało.
Otworzyła oczy.
Nad nią stał jakiś młody mężczyzna. W pierwszej chwili nie rozpoznała
go i próbowała się wyrwać. Potem zauważyła atramentowoczarne włosy,
spuchnięte wargi i złote zrenice.
79
Za jego plecami stał Luis.
- Val - powiedział - to Ravus.
- Nie dotykaj mnie - rzuciła Val, pragnąc, by ból zelżał.
Troił puścił ją z uśmiechem goryczy.
- Mogłaś umrzeć - rzekł cicho.
Przyjęła to jako pokrzepiający znak, że jednak nie umiera.
Obudziła się w cieple, powoli odzyskując świadomość. Przez chwilę
zdawało jej się, że jest z powrotem w swoim łóżku. Zastanawiała się, czy nie
zaspała na lekcje. Potem pomyślała, że może jest chora... Ale gdy otworzyła
oczy, zobaczyła migoczące światło świecy i majaczący w górze dach. Leżała
w kokonie pachnących lawendą koców, na stercie poduszek i dywaników. Nad
głową brzmiał monotonny ryk ruchu ulicznego, przywodzący na myśl deszcz.
Uniosła się na łokciach. Ravus stal za swoim warsztatem, odcinając płat
jakiejś ciemnej substancji. Przez chwilę patrzyła na nóż w jego długich,
zręcznych palcach; potem wysunęła spod koców zranioną nogę, która okazała
się naga, lecz zabandażowana liśćmi na wysokości uda i dziwnie odrętwiała.
Troll zerknął na dziewczynę.
- Obudziłaś się.
Zarumieniła się, zawstydzona, że musiał ściągnąć z niej brudne spodnie.
Holly Black Waleczna
- Gdzie Luis?
- Wrócił do tunelu. Robię dla ciebie napój. Dasz radę wypić?
Skinęła głową.
- To jakiś eliksir?
Prychnął.
- Zwykle kakao.
Zrobiło jej się głupio. Zlustrowała wzrokiem Ravusa.
- Nie masz bandaża na ręce.
Ravus uniósł dłoń. Nie było na niej nawet blizny.
- Ciała trolli szybko się goją. Trudno mnie zabić, Val.
Popatrzyła na jego dłoń, potem na pełen różnych substancji stół
i pokręciła głową.
- Jak działa magia? Jak to możliwe, że bierzesz zwykłe rzeczy i czynisz je
niezwykłymi?
Zerknął na nią gwałtownie, po czym powrócił do krojenia brązowej
sztabki.
- Myślisz, że właśnie to robię?
- A co?
- Nie robię nic niezwykłego - rzekł. - Być może mógłbym czynić czary,
80
ale niewielkie i słabe. Prawdziwa magia jest dostępna jedynie najwyższemu
władcy lub władczyni Podziemia. Te rzeczy - wskazał stół, stwardniałe kulki
gumy do żucia, papierki, puszki, umazane szminką niedopałki - już są magiczne.
Ludzie je takimi uczynili. - Uniósł sreberko od gumy. - Lustro, które nigdy się
nie zbije. - Uniósł chusteczkę z pomadkową malinką. - Pocałunek, który nigdy
się nie skończy. - Uniósł papierosa. - Ludzki oddech.
- Ale lustra i pocałunki nie są żadną magią.
Roześmiał się.
- Więc nie wierzysz, że pocałunek może odczarować bestię albo ożywić
zmarłego?
- A może?
- Nie - odparł z właściwym sobie przekąsem. - W zasadzie masz rację. Na
szczęście ten eliksir nie służy do wywoływania żadnej z tych rzeczy.
Val uśmiechnęła się. Uświadomiła sobie, że dostrzega wszystkie jego
spojrzenia, westchnienia, subtelne zmiany wyrazu twarzy. Zastanowiła się, co to
może oznaczać, i zadrżała.
- Dlaczego zawsze tak wyglądasz? - zapytała. - Możesz przecież
przybierać dowolną postać.
Ravus odłożył miskę, skrzywił się i przeszedł na drugą stronę stołu. Val
poczuła dreszcz, tylko po części będący dreszczem przerażenia.
Holly Black Waleczna
Była świadoma, że najprawdopodobniej leży w jego łóżku, ale nie chciała
wychodzić spod koców, nie mając na sobie spodni.
- Chodzi ci o czar iluzyjny? - Zawahał się. - O to, że mógłbym wyglądać
mniej strasznie? Mniej odrażająco?
- Nie jesteś... - Zaczęła, ale umilkła, bo troll uniósł rękę.
- Moja matka była bardzo piękna. Niewątpliwie moja koncepcja urody
jest szersza niż twoja.
Val skinęła głową w milczeniu. Wolała się nie zastanawiać nad tym, czy
ma szeroką koncepcję urody. Zawsze jej się zdawało, że ta koncepcja jest raczej
wąska; mieściła się w niej matka Val i inne osoby, które za bardzo się starały.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]