do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wi nieco wczeÅ›niej dzisiejszego wieczoru, że ciÄ™ nie za­
biję. A ponieważ wiedziałem, że będę trzymał cię na
muszce i nie miałem do siebie zaufania, czy nie pociągnę
za spust, pomyślałem, że lepiej będzie się zabezpieczyć. -
Wyjął rękę z kieszeni i podniósł do góry magazynek
parabellum.
Faulkner nagle zesztywniaÅ‚ caÅ‚y, a potem jego pokiere­
szowaną twarz wykrzywiła furia.
- Kłamiesz! - ryknął wściekle i pociągnął za spust.
Pusty, metaliczny trzask rozległ się echem w ciszy, a
Shane zaczął iść powoli. Za jego plecami krzyknął coś
skonsternowany Lomax, próbujÄ…c przytrzymać go za ra­
mię, ale Shane strząsnął jego dłoń. Nie widział już
niczego prócz płonących nienawiścią oczu w zniszczonej
twarzy. Ta sprawa byÅ‚a ich sprawÄ… osobistÄ…; musieli ure­
gulować ją między sobą.
Faulkner cofał się powoli wzdłuż tarasu, trzymając
przed sobą bezużyteczny pistolet. Obejrzał się na
moment przez ramię, a gdy znów zwrócił spojrzenie na
Shane'a, w jego oczach był błysk nadziei. Shane
skierował wzrok trochę dalej, ujrzał żelazną drabinkę
przeciwpożarową i powoli potrząsnął przecząco głową.
- Nie uciekniesz mi, Simonie - powiedział. Tu sprawa
kończy się definitywnie. To jest chwila zapłaty za
wszystkie długi.
Nagle Faulkner z całej siły cisnął w niego pistoletem.
Shane próbował zrobić unik, ale broń trafiła go wysoko
w czoÅ‚o i zeÅ›lizgnęła siÄ™. WydaÅ‚ okrzyk bólu, bo coÅ› jak­
by poruszyÅ‚o siÄ™ w jego mózgu, a noc wybuchnęła fajer­
werkiem kolorowych świateł.
Zatoczył się do przodu, sięgając na oślep rękami,
Faulkner zaÅ› wskoczyÅ‚ na balustradÄ™ i rzuciÅ‚ siÄ™ ku dra­
bince. Prawa dłoń Shane'a zacisnęła się na jego kostce i
szarpnęła ją ku sobie. Podniósł głowę i ujrzał potworną
twarz z wlepionymi w niego pÅ‚onÄ…cymi oczami. I wó­
wczas Faulkner wymierzył mu dzikie kopnięcie drugą
nogÄ….
Shane zachwiaÅ‚ siÄ™ i wpadÅ‚ na Lomaxa. Stopa Faulkne­
ra ześlizgnęła się z balustrady, a on sam dał do tyłu krok
w pustkÄ™. Na moment jakby zawisnÄ…Å‚ w powietrzu, a po­
tem wrzasnÄ…Å‚ okropnie i zniknÄ…Å‚.
Shane'owi zdawało się, że ten wrzask przeniknął mu
do mózgu i począł wirować w coraz to zmniejszające się
koło, a potem światło płynące z okien urosło w wielką
kulę, która zaczęła się obracać coraz szybciej przed jego
oczami, aż wreszcie wybuchnęła, a on osunÄ…Å‚ siÄ™ w ciem­
ność.
16
______
Gdy siÄ™ obudziÅ‚, byÅ‚o cicho, bardzo cicho, a on znaj­
dowaÅ‚ siÄ™ w nieznanym miejscu. LeżaÅ‚ na wÄ…skim szpi­
talnym łóżku, a ściany i meble w niewielkim pokoiku
były pomalowane na biało.
Po chwili spróbowaÅ‚ usiąść. Z jakiegoÅ› niewytÅ‚u­
maczalnego powodu jego głowa zdawała się oddzielona
od reszty ciała, a gdy podniósł dłoń do czoła, napotkał
gruby bandaż.
Próbował podciągnąć się jeszcze wyżej, lecz w tym
momencie otwarły się drzwi i ukazała pielęgniarka. Była
to gruba kobieta w Å›rednim wieku z miÅ‚Ä… twarzÄ… i wiel­
kimi, sprawnymi dÅ‚oÅ„mi. PodeszÅ‚a szybkim krokiem i Å‚a­
godnie pchnęła go na powrót na poduszki.
- Tego nie wolno panu robić - zaprotestowała. -Nie
wolno nawet się ruszać.
- Gdzie jestem? - zapytał słabym głosem Shane. - Co
się stało?
- Jest pan w separatce w Szpitalu Ogólnym w Burn-
ham - powiedziała. - Już od pięciu dni.
Shane zachmurzył się.
- Pięciu dni? - zapytał. - Nic z tego nie rozumiem.
Szybkim ruchem wygładziła prześcieradła, a z haka na
ścianie zdjęła wykres temperatury.
- Miał pan bardzo poważną operację. To cud, że pan w
ogóle żyje.
Przez chwilę jej głos wydawał się oddalać, zostawiając
go samego, by zastanowił się nad znaczeniem jej słów, a
potem Shane głęboko zaczerpnął powietrza i odezwał się:
- Czy chce pani przez to powiedzieć, że operowano
mnie, aby usunąć odłamek z mego mózgu?
- Właśnie. Przywieziono tu pana w okropnym stanie.
Sir George Hammond specjalnie przyleciał z Londynu,
by dokonać operacji. %7ływił nadzieję, że odzyska pan
przytomność przed jego odjazdem, ale miał wyznaczoną
innÄ… ważnÄ… operacjÄ™ w Niemczech, wiÄ™c odjechaÅ‚ wczo­
raj.
- Czyli ostatecznie nie mam teraz umrzeć? - zapytał
powoli Shane.
- Dobry Boże, nie. - Roześmiała się wesoło. - Zostanie
pan tutaj jeszcze przez tydzień lub dwa, ale wyjdzie pan
całkowicie zdrów.
Opuściła pokój, a on leżąc na poduszkach i patrząc w
sufit uświadomił sobie nagle, że przestał odczuwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl