[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porucznik. Po dwóch z przodu i od tyłu. Będą myśleli, że mają na
karku całą kompanię - przekonywał Cecil. Burden obdarzył kaprala
spojrzeniem pełnym niechęci.
71
- Nauczyłeś się walczyć, stojąc za ladą swojego sklepiku,
chłopcze? Rebelianci już od dziecka łazili za swoimi ojcami, gdy ci
szli polować. Na twoim miejscu długo bym się zastanawiał przed
rozpoczęciem z nimi zabawy.
Cecil był co prawda kapralem, ale przywództwo nad oddziałem
w sposób naturalny objął Burden, stary góral z zachodniej części
stanu. Wiek, doświadczenie i spryt działały na jego korzyść.
- Oto, co zrobimy, chłopcy. Zaczekamy tu do jutra, a potem
uderzymy na nich, kiedy wcale nie będą się tego spodziewać.
- Och, do diabła, Burden. Jutro przecież jest Boże Narodzenie -
powiedział jeden z żołnierzy, ojciec czworga dzieci. - Pomyśl o tej
dziewczynce.
Twarz starego żołnierza przybrała zacięty wyraz. On sam stracił
rodzinę, w tym wnuczkę w wieku Becky, która wpadła w ręce grupki
rebeliantów, świętujących jakieś niewielkie zwycięstwo. Kiedy
pochował swoich najbliższych i ich zabójców, zszedł z gór i zgłosił
się do najbliższego oddziału Jankesów. Dowodzący oficer uznał, że
taki człowiek świetnie nadaje się na przewodnika. A po jakimś czasie
wysłał go do regimentu stacjonującego czterysta kilometrów na
wschód, w Pensylwanii.
Cecil, wspominając to wszystko, tępo wpatrywał się w deszcz,
aż w pewnej chwili ciężko westchnął. Nie powinni byli słuchać
Burdena, tylko od razu wrócić po swojego dowódcę. Może wtedy nie
doszłoby do tego wszystkiego - Burden, Adams i reszta żołnierzy albo
72
Anula
ous
l
a
and
c
s
byli martwi, albo wzięci do niewoli. A jedyną osobą, która teraz
mogła pomóc porucznikowi, był on, Cecil.
Jeśli jeszcze nie było za pózno.
Tym razem zapowiadał się pogodny dzień. Leżąc obok męża,
Sara obserwowała, jak kolor nieba przechodzi ze srebrnego w
perłowy. Będzie musiała zrobić dzisiaj pranie, bo Robert już tydzień
chodził w swoim ubraniu, a nie miał drugiego na zmianę. Zresztą ani
ona, ani Becky nie były w lepszej sytuacji. Sara nie miała nowej
sukienki od czasu, kiedy rozpoczęła się-wojna, a większość swojej
garderoby musiała przerabiać na sukienki dla córki, która rosła jak na
drożdżach.
Sara, podobnie jak jej ojciec, lubiła wylegiwać się rano w
ciepłym łóżku. Jakie to dziwne, myślała, że Robert znowu jest ze mną.
To dziwne i cudowne - ale zarazem jakieś nowe, inne. Dopiero wojna
i dwuletnia rozłąka uświadomiły jej, jak bardzo kocha swojego męża.
Prawdę mówiąc, Sara miała wrażenie, że zna Roberta od zawsze,
choć był od niej o kilka lat starszy. Na samym początku ich
znajomości powiedział jej, że jego matka zmarła, kiedy był jeszcze
dzieckiem, i od tamtej chwili nikt o niej nie wspominał. Owdowiała
ciotka Roberta, Abigail Gregory, mieszkała w domu Jonesów i od
dawien dawna opiekowała się ojcem i synem.
Pewnego razu Robert dostał od niej porządne lanie za to, że
ukradł brzoskwinie z drzewa, należącego do Bellów. Sara dałaby mu
wszystkie owoce, gdyby tylko chciał, ale chłopiec miał wtedy
jedenaście lat i nie zniżyłby się do proszenia dziewczyny o przysługę.
73
Anula
ous
l
a
and
c
s
Ojciec Roberta, Adolphus, zmarł kilka lat przed ślubem syna.
Kiedy Sara miała szesnaście lat, czuła się zaszczycona, że
najprzystojniejszy chłopak w Camden County, za jakiego uchodził
Robert, smali do niej cholewki. Zwłaszcza że ona nie należała do
piękności. Wszyscy spodziewali się, że Robert poślubi raczej piękną
Julię Shaw, która swoje sukienki i kapelusze kupowała w Norfolk.
Jednak niespodziewanie dla wszystkich Julia uciekła z chłopakiem
Pritchardów. Od tamtej pory Robert w każdą niedzielę czekał na Sarę
i odprowadzał ją do domu. Na samym wstępie ich znajomości
poinformował ją, że nigdy nie miał zamiaru prosić Julii o rękę.
Twierdził, że nie nadawała się na żonę farmera. Była zbyt
rozpieszczona i próżna.
Tymczasem Sara, choć może niezbyt urodziwa, znała się na
pracy na roli. Poza tym nie bała się ciężkich obowiązków, a tych na
farmie nigdy nie brakowało.
Sara ani przez moment nie żałowała swojego wyboru i
wydawało się jej, że to samo może powiedzieć o sobie
Robert. I choć w chwili ślubu na pewno nie był w niej szalenie
zakochany, to z biegiem lat zaczęło ich łączyć coraz silniejsze
uczucie. Trwało ono nawet wtedy, kiedy Robert poszedł na wojnę, a
także wtedy, gdy Sara uznała go za zmarłego. A od czasu jego
powrotu... Chyba żadnej kobiety nie adorowano w tak cudowny
sposób, jak to miało miejsce w jej przypadku w ciągu ostatniego
tygodnia.
74
Anula
ous
l
a
and
c
s
Z ociąganiem zaczęła wstawać z łóżka, podczas gdy Robert
nadal spał, mrucząc coś niezrozumiale przez sen.
Uśmiechnęła się do niego tak samo, jak uśmiechała się do Becky
- z czułością i miłością. Pomimo wszystkich swoich zmartwień i
niepokojów, czuła się w pełni szczęśliwa, że obok leżą dwie
najbliższe jej istoty - córka i mąż.
- Mam pomysł - szepnęła czule do śpiącego mężczyzny - jak
sprawić, żebyś chociaż na chwilę zapomniał o wojnie i powrocie do
swojego oddziału.
Zresztą ja też umiem już zapominać o swoich zmartwieniach,
pomyślała. Ostatni tydzień przyniósł jej więcej doświadczeń w sztuce
miłości niż cały poprzedni okres jej małżeńskiego pożycia.
Pomrukując przez sen, Robert przekręcił się na drugi bok. Sara
uniosła kołdrę i spojrzała na jego piękne, nagie ciało. Nagle jej wzrok
znieruchomiał.
Czyżby ta jego stara blizna znajdowała się na lewym boku? Była
to pamiątka po spotkaniu z bykiem Luckeya Stevense'a, kiedy Robert
próbował uwolnić zaplątaną w ogrodzenie jałówkę.
Nie, na pewno miał ją po prawej stronie. Sara dobrze pamiętała,
że przez długi czas nie mógł utrzymać w ręku młotka ani motyki.
W jaki sposób zniknęła... ?
Sara wyciągnęła rękę, żeby dotknąć jego gładkiej skóry, ale w
ostatniej chwili cofnęła ją. Odrzuciła włosy z twarzy i spojrzała na
miejsce, gdzie powinna znajdować się głęboka blizna w kształcie
trójkąta.
75
Anula
ous
l
a
and
c
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]