do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dłużej być uległe.
Serce chciało ponownie ujrzeć Brody'ego Taggerta, pobyć z nim, lepiej go poznać.
Oczywiście nie zdradziła ciotce swoich zamiarów. Przeciwnie, perfekcyjnie odegrała rolę
grzecznej dziewczynki, która pragnie naprawić wyrządzone przez siebie zło.
- Ciociu, a gdybyśmy wszyscy razem przystąpili do pracy nad ekspozycją? Ludzie
z SOS-u, radni, policja. Telewizja mogłaby znów przyjechać, nakręcić kolejny reportaż o
tym, jak to świąteczna atmosfera sprzyja miłości i pojednaniu. Media uwielbiają takie
historie. Można by ustawić Taggerta na centralnej pozycji. Zostałby bohaterem. Zamiast
pogróżek zacząłby otrzymywać listy miłosne.
Marla roześmiała się wesoło.
- Nie sądzę, żeby Brody się zgodził. On woli trzymać się z tyłu; nie lubi rzucać się
w oczy.
- Nie musi wiedzieć, że zjadą się dziennikarze. - Lila nie dawała za wygraną. - Po
prostu niech go wuj Paul wytypuje do pomocy.
Szkoda, że mężczyzna, o którym ona myśli stanowczo za często, sam nie miałby
ochoty pomóc przy konserwacji figurek. Podczas ich ostatniego spotkania jasno dał do
zrozumienia, że nie chce więcej jej oglądać.
Nawet mu się nie dziwiła. Ale wspólna praca poprawiłaby zarówno jego
wizerunek, jak i wizerunek miejscowej policji.
- Zastanowię się - rzekła z wahaniem Marla.
- Ciociu, nie ma się co zastanawiać. Trzeba szybko działać. Za tydzień prasa będzie
żyła czymś innym. Kogo obchodzą odgrzewane kotlety? Proszę cię, zadzwoń do wujka.
Powiedz mu, żeby Brody Taggert stawił się wraz z kilkoma innymi policjantami w
sobotę o dziesiątej rano.
- Gdzie?
- Potrzebna nam jest jakaś hala, która pomieści co najmniej dwadzieścia osób,
dwanaście reniferów, osiem elfów i Mikołaja. Hala, w której kropla smaru czy farby
może kapnąć na podłogę i nikt nie będzie miał o to pretensji.
- Hm, jedyne miejsce, które przychodzi mi do głowy, to stodoła Taggerta.
- Taggert ma stodołę?
- Co się tak dziwisz? Mieszka na farmie, na zachód od miasteczka.
Nosi mundur, mieszka na farmie, ma stodołę. No, proszę, całkiem nieoczekiwanie
udało jej się zdobyć kilka nowych informacji. Z jednej strony nie posiadała się z radości,
z drugiej marszczyła z dezaprobatą czoło.
Brody powiedział, że nie chce jej więcej oglądać. Ale stodoła nie była jej
pomysłem, tylko ciotki. Poza tym w miasteczku tej wielkości prędzej czy później
musieliby na siebie wpaść.
Po chwili wahania Marla uśmiechnęła się i sięgnęła po telefon.
- Cześć, Pete - powiedziała. - Połącz mnie z Paulem.
Brody obserwował przez kuchenne okno, jak ochotnicy dysponujący pikapami
zwozili do stodoły najpierw elfy, potem renifery. Wreszcie w sobotę tuż przed świtem
przyjechała wielka ciężarówka z Mikołajem. Z kabiny wyskoczyła Lila Grainger, która
miała nadzorować wyładunek.
Mógł się tego spodziewać. Widział reportaż w telewizji. I doskonale rozumiał,
dlaczego dostaje listy pełne nienawiści. To było jak historia Dawida i Goliata; niestety
Goliatem jest on, Lila zaś stanowi seksowną wersję Dawida.
Odkąd na polecenie szefa odwiedził ją w sklepie „Pod Jemiołą", obudziły się w
nim uśpione od lat emocje. Zaczął czuć, pragnąć. Na przykład marzyły mu się poziomki.
Pragnął też otoczyć Lilę opieką, chronić ją, chociaż to chyba on potrzebował
opieki. Tak, powinien pamiętać, jak się zakończyła historia Dawida i Goliata. Goliat nie
wyszedł na tym najlepiej.
Przyklejony do okna patrzył, jak Lila wędruje do stodoły, po czym z trudem
otwiera drzwi. Wciąż lekko utykała.
Postanowił wyjść na zewnątrz. Jako gliniarz dobrze wiedział, że nie wolno
okazywać zdenerwowania czy strachu. Każdy ma jakieś słabe punkty, jakąś piętę
Achillesa. Każdego czasem zawodzi odwaga. Niektórzy jednak potrafią to ukrywać. On
potrafił.
Tak, wyjdzie i popatrzy jej prosto w oczy. Lila nawet nie odgadnie, ile to go będzie
kosztowało. Jej drobna sylwetka i ciepłe miękkie ciało uzmysłowiły mu, jak zimny i
twardy jest świat, który on zamieszkuje.
Nawet ten dom jest taki: elegancki, nowoczesny, męski, bez niepotrzebnych
elementów architektonicznych. Lubił takie miejsca - łatwe do utrzymania w czystości,
pozbawione ozdób i bibelotów, wolne od wspomnień.
Otoczył się wysokim murem: żył po spartańsku, unikał komplikacji oraz wzruszeń.
Dom, w którym spędził dzieciństwo, stał zamknięty i nieużywany po drugiej stronie
stodoły. Jedyną miękką rzeczą w jego życiu, choć trudno nazwać psa rzeczą, miękką i
dostarczającą wzruszeń, była Bu, ale wkrótce i jej zabraknie.
Wszystko, co człowieka porusza, prędzej czy później obraca się przeciwko niemu;
człowiek zostaje sam, bezsilny, bezwolny, cierpiący. Miłość to Dalila obcinająca śpiące-
mu Samsonowi włosy.
Co za straszne słowo: miłość. Brody wzdrygnął się, jakby chciał odgonić od siebie
natarczywą muchę. Buba czekała przy drzwiach, pomrukując z zadowoleniem, jakby
wiedziała, kogo spotka na dworze.
Zdrajczyni, psiakrew! Dotychczas suka ostrzegała go przed kłopotami, ale nie tym
razem. Tym razem sama, merdając wesoło ogonem, prowadzi go prosto w objęcia wroga.
Dwa dni w ciągu ostatniego tygodnia Bu tak źle się czuła, że nie poszedł do pracy. Bał
się, czy Bu dożyje do rana. Teraz jednak znów wstąpiło w nią życie. A on znów
przeżywał huśtawkę nastrojów.
Przez miłość, powtórzył w duchu. Przez miłość, która sprawia, że człowiek staje
się bezsilny, kiedy najbardziej siły potrzebuje. Pamiętając o tym, przeszedł z półmroku
podwórza do oświetlonej stodoły. Dawno temu jego ojciec usunął boksy, zostawiając
puste zadaszone pomieszczenie, w którym przechowywał i naprawiał maszyny rolnicze.
Teraz tę przestrzeń wypełniały tabuny elfów, reniferów oraz jeden ogromny Mikołaj.
- Dzień dobry - powiedziała Lila, wyłaniając się zza elfa; oczywiście pies już
dreptał przy jej nodze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl