do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwilę odpocząć.
Wróciła myślami do słów przyjaciółki. Może rzeczywiście Hugo Tallent
wzbudził jej zainteresowanie?
Nonsens. Przecież nic o nim nie wie. Co prawda przekonał ją, że jest
dobrym anestezjologiem, ale nadal mogła na jego temat powiedzieć jedynie
to, że pochodzi z Brisbane. Może, na przykład, ma żonę i trójkę dzieci?
Albo jest gejem? Chociaż nie. Sposób, w jaki się jej przyglądał, raczej
wyklucza taką możliwość. Już prędzej uwierzy, że jest nieprzyzwoitym
wręcz kobieciarzem.
Zmarszczyła czoło, dziwiąc się, że w ogóle wdaje się w takie
rozważania. Bo przecież doktor Christie Flemming ma czas na wszystko,
tylko nie na życie osobiste.
Decydując się na podjęcie pracy na wyspie, zdawała sobie sprawę, że jej
szansa na wyjście za mąż spadnie do zera. Tutejsi mieszkańcy traktowali ją
z szacunkiem należnym lekarzowi, ale gdyby jakikolwiek miejscowy
młodzieniec zapałał do niej uczuciem, natychmiast odesłaliby go gdzieś
daleko, z obawy, że obarczona rodziną nie będzie mogła poświęcić im
dostatecznie dużo czasu.
Kiedy dziadkowie zamieszkali tu ponad czterdzieści lat temu, byli już
małżeństwem. Christie sprowadziła się sama i nic nie wskazywało na to,
żeby jej sytuacja mogła ulec zmianie.
I co z tego? - powiedziała sobie w duchu i wstała z fotela. Ledwie
trzymała się na nogach. Ale po kilkudziesięciu godzinach spędzonych bez
zmrużenia oka miała prawo odczuwać zmęczenie. Na szczęście, mogła
sobie teraz pozwolić na chwilę wytchnienia. Wpadnie do domu na kolację i
utnie sobie godzinną drzemkę przed wieczornym obchodem.
RS
23
Obudziła się o siódmej następnego ranka.
Otworzyła oczy, spojrzała na zegarek i aż krzyknęła ze zgrozą. Spała
trzynaście godzin.
Miała na sobie te same dżinsy i sweter, w których się położyła, ale teraz
przez okno sypialni wpadały do wnętrza jasne promienie słońca, wzburzone
przez sztorm fale mieniły się w blasku poranka, a ponieważ wreszcie
przestało padać, wszelkie ptactwo żyjące na wyspie zdawało się radośnie
witać nadchodzący dzień.
Co z dziadkiem? - pomyślała w panice i zerwała się na równe nogi.
Nawet nie zajrzała do niego w ciągu nocy.
Od czasu, kiedy zapadł na zdrowiu, Christie co najmniej raz na cztery
godziny sprawdzała, czy śpi wsparty wysoko o poduszki i czy nic nie
utrudnia mu oddychania. Jak to możliwe, że tym razem zaniedbała tak
podstawowego obowiązku?
Przecież musieli dzwonić ze szpitala. Więc dlaczego nie usłyszała ani
dzwonka telefonu, ani budzika? Powinna była ponownie zbadać Liz i
noworodka, sprawdzić stan doktora Tallenta, Mary Adams i Bena...
Jednak zanim popędzi do szpitala, musi zobaczyć, co się dzieje z
dziadkiem.
Wpadła do sypialni Staną i aż jęknęła z wrażenia. Aóżko było puste.
- Dziadku! - krzyknęła.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, pobiegła do drzwi wejściowych i
wyjrzała przed dom. Odetchnęła, widząc, że wsparty o balkonik starszy pan
idzie w kierunku domu ścieżką prowadzącą brzegiem morza. Obok niego
rześki i tym razem kompletnie ubrany jechał na wózku Hugo Tallent.
Christie zajmowała z dziadkiem dwa połączone rybackie domki z
kamienia, położone około pół kilometra od szpitala. Zazwyczaj, ze względu
na chorobę Staną, pokonywali drogę samochodem, ale tym razem starszy
pan szedł o własnych siłach. Hugo, dla którego popychanie kół wózka nie
stanowiło żadnego problemu, musiał mocno uważać, by dostosować
prędkość do powolnego kroku towarzysza.
Dostrzegłszy jej sylwetkę w otwartych drzwiach, dziadek uśmiechnął się
i pomachał jej wesoło na powitanie.
- Dzień dobry! - zawołał. - Dobrze ci się spało? Zarówno Stan Flemming,
jak i doktor Tallent wprost tryskali humorem.
- Piękny poranek, prawda? - zauważył Hugo na powitanie. - Szkoda
tylko, że ciągle tak wieje. Mam wrażenie, że gdybym zamontował żagiel do
wózka, byłbym już na drugim końcu wyspy. Pani dziadek zaprosił mnie na
śniadanie. Obiecał grzanki pieczone nad ogniem, świeże wiejskie masło i
RS
24
dżem truskawkowy własnej roboty. Oczywiście, jeśli nie ma pani nic
przeciwko temu.
- Nie, skądże. W końcu to dom dziadka - odrzekła, odgarniając włosy z
czoła.
Może jeśli choć trochę uporządkuje fryzurę, niespodziewany gość
przestanie się jej tak dziwnie przyglądać?
- Chyba nie jest pani zachwycona moją wizytą? Jak pan myśli, panie
Flemming? Może nie powinniśmy byli nachodzić pana wnuczki bez
uprzedzenia?
- Raczej jest wściekła, że znowu spała w ubraniu. Ale cóż, od pewnego
czasu rzadko ma okazję normalnie się wyspać. Christie, idz teraz do łazienki
i wez prysznic, a my tymczasem zajmiemy się śniadaniem.
- Ale... - Rozejrzała się wokół bezradnie. - Muszę sprawdzić, co się
dzieje w szpitalu.
- Wcale nie musisz. Hugo i ja zajęliśmy się wszystkim.
- Nie bardzo pojmuję. Hugo i ty? A co właściwie zrobiliście? - Zwietnie
zdawała sobie sprawę, jak łatwo dziadek mógł popełnić pomyłkę, jeśli na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl