do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uświadomienie sobie tego nie było przyjemne. Przeciwnie, bardzo
przygnębiające. Co za różnica, czy kochał Kat, czy nie. Mógł ją kochać
przez całą wieczność, ale nie zmieniało to faktu, że nie pasowała do niego.
Różnili się diametralnie we wszystkim. Kat była z natury optymistką, a on
- miał tego świadomość - pesymistą. Lubiła ludzi, a on się ich bał. Co
najważniejsze, jej wizja przyszłości nie zgadzała się z jego wyobrażeniami
o życiu. Kat postawiła na karierę zawodową. Kobieta o takich ambicjach
nie spełniała warunków, jakie stawiał w marzeniach swojej przyszłej
żonie.
Miała wyjechać z Bostonu i wrócić do Kalifornii. Znów czekało go
rozczarowanie. Było to tak samo pewne i nieodwołalne jak to, że w
Bostonie w styczniu będzie zawsze zima.
Kiedy wyszli z tawerny, milczał. Było po jedenastej, ale Kat aż
rozpierała energia.
- Powiedz prawdę. - Wesoło wzięła go pod rękę. - Dobrze się
bawiłeś.
Roześmiał się rozbrojony.
- Owszem, przyznaję.
- Powinien więc pan, szefie, częściej się bawić i bywać wśród ludzi.
- Chyba tak. Moi programiści to mili ludzie. Wiedziałem, że są
zdolni i inteligentni, ale nie miałem pojęcia, że jest w nich tyle radości
życia i entuzjazmu. No i powiedz, kogo tu podejrzewać? Widzisz wśród
nich potencjalnego oszusta?
83
RS
- Niekoniecznie, ale powinniśmy przyjrzeć się bliżej Rogerowi.
Wyniósł się, kiedy tylko przyszliśmy, i jezdzi świetnym samochodem. To
nowy model, ponoć bardzo drogi.
- Skąd wiesz? - Zerknął na nią zaskoczony.
- Z babskiej rozmowy. Lily to dobre zródło informacji, a w ogóle
wydaje mi się, że zagięła parol na Rogera. Dobrze by było zajrzeć do jego
danych osobowych i leciutko go sprawdzić.
- A inni? Sam twierdzi, że wszyscy wiedzą o włamaniach do
programu.
- Nie byliby fachowcami, gdyby nie zauważyli dziwnych zmian. Lily
to przemiła dziewczyna, ale jej również chciałabym się lepiej przyjrzeć.
- Dlaczego?
- Wspomniała mi, że ma babkę w domu opieki, co niezle kosztuje.
Gdyby rodzina znalazła się w finansowym dołku, to Lily - jak twierdzi -
gotowa jest zmienić pracę na lepiej płatną, a nawet dać się podkupić
konkurencji.
- Jesteś zdumiewająca. - Nie sądził, żeby mógł podziwiać ją jeszcze
bardziej, ale tak się działo. - Masz niesamowity dar. Ludzie szybko
nabierają do ciebie zaufania i zwierzają się z różnych sekretów.
Zarumieniła się, ucieszona komplementem.
- Bo jestem otwarta na ich sprawy. Powinieneś kiedyś sam tego
spróbować. Byłbyś zaskoczony efektem.
- Jestem otwarty...
Kat wybuchnęła śmiechem.
- No wiesz, Nate... Daj spokój. Ty i otwartość? Nawet dziś rano,
kiedy cię zapytałam, czy miałbyś ochotę porozmawiać o tym czymś, co tak
84
RS
cię zdołowało, nie chciałeś mówić. Pocałowałeś mnie, żeby tylko nie
rozmawiać, nie podzielić się ze mną swoimi kłopotami.
-Wcale nie dlatego... nie dlatego cię pocałowałem. Zrobiłem to, bo
wyglądałaś tak ślicznie, że aż się prosiło, żeby...
Przystanęli przed wejściem do hotelu. Kat puściła ramię Nate'a i
spojrzała mu w oczy.
- Jeśli naprawdę tak uważasz, to nie tylko nie jesteś otwarty na
innych, ale okłamujesz samego siebie.
Nie dotknęło go to, co powiedziała, ale chciał udowodnić, że nie
miała racji.
- Uwierz mi, Kat. Pocałowałem cię dla przyjemności. A jeśli zależy
ci na tym, żebym był do końca szczery i opowiedział, co mnie tak
zdenerwowało rano, to zaproś mnie teraz do siebie.
Był pewien, że jeżeli go zaprosi, pójdą ze sobą do łóżka. Choćby
nawet wiedział, że nie ma przed nimi przyszłości, pragnął jeszcze raz być
z nią. Przechowałby potem wspomnienie, które chroniłby jak największy
skarb.
W pociemniałych oczach Kat odbiło się wahanie. Gdyby jej dotknął,
wziął za rękę, przytulił do siebie, mogłaby ulec. Wiedział o tym, ale nie
chciał jej w żaden sposób przymuszać. Rozpaczliwie pragnął tego
zbliżenia, ale tylko wtedy, jeśli i ona czuła to samo.
-A może poszlibyśmy do baru? Znajdziemy stolik w ustronnym
miejscu, zamówimy kawę...
Nate odczuł głęboki zawód. Odrzucała go. Spojrzał na zegarek
- No, nie wiem... Robi się pózno.
85
RS
- Nie w tym rzecz, że jest pózno - sprzeciwiła się cicho. - Wiesz
dobrze, tak samo jak ja, że jeśli pójdziemy do mnie, to nie będziemy
rozmawiać. Pięć lat temu też nie rozmawialiśmy. W każdym razie nie tyle,
ile trzeba było. Zawsze tego żałowałam.
Zaskoczyła go tym wyznaniem i nagle odczuł w sobie ciepło, które
przeważyło nad uczuciem zawodu. Kat miała słuszność. Nie rozmawiali
wtedy tyle, ile powinni.
- W takim razie - kiwnął głową - chodzmy na kawę. Miał nikłą
nadzieję, że może potem mimo wszystko zaprosi go do pokoju.
Usiedli w rogu baru. Aawa, stół i niewielka przestrzeń wymuszały
fizyczną bliskość. Kat walczyła ze sobą, by nie ulec słabości. Wiedziała,
że gdyby znalezli się w pokoju, poszliby prosto do łóżka. Kochaliby się
jak szaleni, a rozstanie byłoby chyba jeszcze trudniejsze niż tamto sprzed
lat. Znów straszliwie by cierpiała.
- Rano - zaczął Nate - dowiedziałem się, że moi rodzice wzięli w
ubiegłym tygodniu urlop naukowy. Wyjechali za granicę i nie będzie ich
trzy miesiące.
- Nie wiedziałeś, że planują wyjazd?
- Nie wiedziałem, ale nie ma w tym nic niezwykłego. Odczułem
tylko zawód, że nie będzie ich w Bostonie w chwili, gdy  Utopia" wejdzie
na rynek. - Spuścił wzrok Kat nie była pewna, jak zareagować.
- Skoro obecność rodziców na uroczystości byłaby dla ciebie ważna,
to bardzo mi przykro.
- No właśnie, przykro. Sam już nie wiem, dlaczego jest to dla mnie
ważne. Bo nie powinno. Mam trzydzieści jeden lat, nie muszą mnie
hołubić.
86
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl