do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rafialnym i jakby nie wiedział, że przed chwilą podglądała go gołego.
- Pływałeś nago - stwierdziła odkrywczo.
Okazało się, że fantazje erotyczne to jedna sprawa, a rzeczywistość zu-
S
R
pełnie inna. Wtedy łatwiej jest zrobić z siebie idiotkę.
- Chciałem się ochłodzić po porannym biegu.
Zszedł z pomostu, kierując się w jej stronę.
Instynktownie cofnęła się o krok, ale plecami zderzyła się z kamiennym
murkiem. Stanął tak blisko niej, że na wysokości oczu miała jego klatkę pier-
siową z mokrym jeszcze, ciemnym zarostem. Spojrzała w dół. Poczuła suchość
w ustach.
- Patrz, ile chcesz, Luizo - odezwał się ze śmiechem. - Ale obowiązują
zasady - otwarcie spojrzał na jej piersi rysujące się pod sukienką - więc i ja
chcę na ciebie patrzeć.
Powiódł palcem wzdłuż jej rozpalonych pleców. Potem dotknął brody.
Jej reakcja była natychmiastowa.
- Nie jest ci gorąco?
 Zgadłeś" - pomyślała, z trudem przełykając ślinę.
- Woda jest taka... podniecająca.
To niesamowite. Na sam dzwięk tego słowa stwardniały jej sutki.
- To dobrze... - wymamrotała.
Jego dłonie krążyły wokół jej piersi. Luiza jęknęła.
Luke pochylił się nad nią i szepnął jej do ucha:
- Jeśli tym razem zacznę, nic nie zdoła mnie powstrzymać...
Jego chłodne usta całowały szyję Luizy. Jej dłonie zsunęły się z jego
gładkich pleców i powędrowały pod ręcznik. Zadrżał.
- Luke, musisz wiedzieć - odpowiedziała mu szeptem - że jeśli zaczniesz,
a potem coś cię powstrzyma, będę zmuszona zamordować cię we śnie.
Zaśmiał się, zsuwając ramiączka jej sukienki.
- Chyba wreszcie jesteśmy zgodni.
- Ale co będzie, jeśli ktoś nas zobaczy? - szepnęła.
S
R
- Obiecuję, że nikt tu nie przyjdzie - odszepnął.
Nie przestawał całować jej po szyi.
Ich usta się spotkały i bez ostrzeżenia jego język wtargnął do wnętrza jej
ust. Luiza przestała myśleć. Zatraciła się w tym pocałunku.
Kochanie się pod gołym niebem, na łące pełnej kwiatów nagle wydało jej
się pomysłem doskonałym.
- Masz na sobie za dużo ubrań - stwierdził stanowczo Luke, wyzwalając
się z jej objęć.
Zaczął rozpinać jej sukienkę. Trzęsącymi się rękoma próbowała mu po-
magać. Nagle zapragnęła być naga - nieważne, czy ktoś ich zobaczy, czy nie.
Chciała, by jej dotykał i chciała poznać każdy centymetr jego ciała.
Zerwał z siebie ręcznik i rozłożył go na trawie. Miał erekcję. Położył się i
przyciągnął ją do siebie. Aąka nad nimi zamknęła się.
- Jeszcze to mi przeszkadza... - Zdarł z niej majteczki i stanik.
Na jej ciele pozostały czerwone ślady, tam gdzie uciskał ją stanik.
- Musisz zacząć nosić większy rozmiar - powiedział z czułością. Jego po-
ciemniałe oczy zdawały się ją pieścić. - Musimy te ślady rozcałować.
 O, tak, błagam!" - przemknęło jej przez myśl.
Zamknęła oczy i dała się ponieść fali rozkoszy, kiedy Luke całował jej
piersi. Zacisnęła nogi, jakby chciała zatrzymać ogień, który ją palił.
Ciepłą ręką pogłaskał jej brzuch.
- Ciąża ci służy - wyszeptał. - Chyba do końca życia będę musiał utrzy-
mać cię w tym stanie.
Zaraz potem jego dłoń powędrowała niżej.
- Rozsuń nogi - rozkazał.
Posłuchała. Zaczął pieścić jej łechtaczkę. To niesamowite, jeszcze mo-
ment i osiągnie orgazm. Nagle Luke zatrzymał się. Uniósł lekko jej miednicę i
S
R
wszedł w nią delikatnie, lecz bez wahania. Chwyciła go za ramiona i jęknęła,
lecz czuła, iż niedawna rozkosz blednie, zastąpiona spazmem bólu.
- To za dużo - jęknęła, napinając się.
Ustami musnął jej twarz.
- Daj mi chwilę - nakazał, z tą swoją arogancką pewnością siebie.
- W moich snach byłeś o wiele bardziej sympatyczny - narzekała.
Gładziła go po plecach. Cudownie było, kiedy ich nagie ciała były tak in-
tymnie splecione.
Podłożył jedną dłoń pod jej pośladki i zaczął się rytmicznie kołysać. Po-
woli jego ruchy spowodowały, że napięcie Luizy zaczęło ustępować. Jednak
czuła, że daleka droga dzieli ją od niedawnej rozkoszy.
- To wszystko jest miłe. Jeszcze godzinka i może nam się uda - zażarto-
wała.
Zaśmiał się ochrypłe.
- Patrzcie na nią. Przeżyła dwa orgazmy i już chce być krytykiem w
sprawach seksu. A może byś tak udała orgazm? - zakpił.
- Możesz o tym zapomnieć. Sam sobie jesteś winny.
- Zmieńmy pozycję... - powiedział i przekręcił się na plecy, zabierając ją
ze sobą.
Teraz siedziała na nim. Był w niej głęboko. Jęknął, z trudem powstrzy-
mując eksplozję. Przesunął się lekko i nagle poczuła, że dotknął w niej jakie-
goś zaczarowanego punktu. Wygięła się do tyłu zalana falą najczystszej eufo-
rii. Pchnął jeszcze raz, dotknął jej łechtaczki. Jak przez mgłę usłyszała jeszcze
jak krzyczał jej imię i opadła na niego.
Usłyszała bzyczenie owadów i jego oddech. Jej ciało jeszcze drżało w
ostatnich konwulsjach orgazmu.
Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak wykończona i tak upojona szczę-
S
R
ściem jednocześnie. Myślała, że Luke wcześniej pokazał jej, co to seks, ale ich
pierwsza noc ani trochę nie dałaby się porównać z tym, czego doświadczyła
przed chwilą.
Jego dłonie nadal pieściły jej plecy i pośladki.
- Czy twoje sny erotyczne były lepsze? - spytał z uśmiechem.
- Mhm... - zamruczała, z nieziemskim wysiłkiem unosząc głowę. - Bę-
dziesz musiał to powtórzyć, żebym cokolwiek mogła powiedzieć. - Powiodła
palcem w dół jego nosa.
- Ty mała kokietko! - przyciągnął ją ku sobie. Znów leżeli w mocnym
uścisku. - Jeśli zrobimy to za wcześnie, grozi nam śmierć z rozkoszy.
Zachichotała, słuchając uderzeń jego serca. I nieoczekiwanie dla siebie
samej, poczuła, że oto nieodwracalnie wpada w sidła miłości.
Gwałtownie otworzyła oczy.
 Nie bądz naiwna!" - jej głos dzwonił w uszach. Nie może się w nim za-
kochać. Za wiele ryzykuje. To uczucie to nie żadna miłość. Nie, to endorfiny.
Znowu popełnia ten sam idiotyczny błąd i myli seks z miłością.
Nagle mocny klaps w pupę przywrócił ją rzeczywistości.
- Nie zasypiaj na mnie! - zagrzmiał głos Luke'a.
Przekręcił się na bok, uwalniając się od jej ciężaru. Wstał i, chwyciwszy
ją za ręce, pomógł jej wstać.
Pocałował ją lekko w czoło.
- Chodzmy orzezwić się w jeziorze - zaproponował, ciągnąc ją w stronę
pomostu. - Potem możemy wrócić do domu. Kochaliśmy się pod ścianą i na
łące. Już czas pójść do łóżka...
Dopiero kiedy stanęli na pomoście, dotarło do niej, co Luke zamierza
zrobić. Zatrzymała się.
- Nie ma mowy. Ja się nie kąpię. - Jej głos zabrzmiał słabo. Naga i roz-
S
R
grzana od seksu z trudem siliła się na stanowczość.
Porwał ją na ręce, jakby ważyła tyle, co piórko.
- Postaw mnie! I to natychmiast! - krzyknęła, machając nogami i próbując
się wyrwać. - Woda jest lodowata!
Nic sobie nie robił z jej krzyków.
- Jest cieplutka.
- Ale ja jestem w ciąży! Szok może zaszkodzić dziecku!
- Bzdura - powiedział i zrobił krok w stronę wody.
Zapiszczała, kiedy razem uderzyli w taflę wody. Zapomniała zamknąć
usta i połknęła chyba z pół jeziora.
S
R
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
- Zpiąca królewno! Pora wstawać. Podano śniadanie - zamruczał Luke do
ucha Luizy.
- Idz sobie, śpię! - Stęknęła Luiza. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl