do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie czaruj, trzymasz coś w zanadrzu. Wyglądasz tak, jakbyś już znał mordercę i tylko dumał, w ja-
ki sposób dobrać mu się do skóry; przyznaj się, mam rację?
Kapitan uśmiechnął się z zażenowaniem.
 Może i tak, ale co z tego, skoro poza pewnymi poszlakami nie mam w garści żadnego i konkretu
ani nawet solidnie podbudowanego motywu.
 No, to co robimy dalej?
 Idz dalej tropem tego Małeckiego, może się coś wyklaruje i będzie go można przynajmniej odfaj-
kować. Nie widzę faceta w roli mordercy: sprawa jest zupełnie błaha, a on nie siedzi już na stołku; którego
musiałby za wszelką cenę bronić. Ale ,,Sicher ist Sicher jak powiedział Manłieber"... Sprawdz również,
czy nic ma jakich wiadomości o Zamorskim. Niezależnie od tego musisz przenicować Urbańskiego, ale tak
wiesz, do podszewki Ja natomiast zajmę się Krzycką  powinna już chyba być? Pózniej pójdę zdać sprawę
staremu, a gdzieś około dwunastej pojechalibyśmy na Topolową.
 Fajno  skwitował tę przemowę Kowaliki i wyszedł, a za chwilę piękna Liliana wsunęła się do
pokoju. Ciemne kręgi pod oczami świadczyły o nie przespanej nocy; była jednak oponowana spokojnie wy-
ciągnęła rękę do kapitana, Roszczyk wskazał jej krzesło i zaproponował papierosa.
 Nie palę  usłyszał cichą odpowiedz.  Po co mnie pan tu ściągnął? Przecież wszystko już powie-
działam.
 Niezupełnie  burknął niezbyt grzecznie Roszczyk. bo zły był na siebie, że nie bardzo wie, jak się
dobrać do tej pseudo wdowy, jak ją nazywał, w myśli. Krzycka uniosła brwi ze zdziwieniem.
 Widzę, że pan kapitan dziś nie w humorze, coś nie wychodzi?  zabrzmiało to nieco zaczepnie.
Niespodziewanie dla siebie samego "kapitan roześmiał się.
 Wychodzi, wychodzi i to aż za dużo. właśnie w tyra sęk. A przede wszystkim wyszło mi. że pani
dobrze wie, kto znajdował się wtedy na schodach i na to pytanie muszę otrzymać prawdziwą i wyczerpującą
odpowiedz. To raz. Druga bardzo ważna dla pani sprawa to ustalenie miejsca, w którym zgubiła pani pier-
ścionek. Proszę się skupić i odpowiedzieć mi dokładnie na to pytanie. Naprawdę nie chciałbym trzymać tu
pani godzinami. Aha, jeszcze jedno; wspomniała pani, że zanim wyszła pani z mieszkania na Topolowej,
redaktor Zawidzki włączył telewizor. Proszę sobie przypomnieć, jakiego rodzaju pro-gram emitowano, to
też bardzo istotne.
Krzycka patrzyła na kapitana wzrokiem, w którym nietrudno było się domyślić zle maskowanej nie-
chęci. Oczy jej stały się zimne, zrenice wielkie i okrągłe, po chwili milczenia zdobyła się jednak na odpo-
wiedz.
 Nie zwracałam uwagi na to, co dawali, bo jak panu wiadomo, zbierałam się do wyjścia i do tego
byłam wściekła... ale jak przez mgłę majaczy mi się, że emitowali jakiś wojenny serial czy coś w rym rodza-
ju. W każdym razie pamiętam ogólną strzelaninę na ekranie. Ale to pewnie był sam początek filmu, bo mi-
gnęły mi fragmenty chyba z poprzednich odcinków.
 To by się zgadzało, a równocześnie znaczyłoby, że pani wyszła od Zawidzkiego zaraz po osiemna-
stej piętnaście, prawda? Wyświetlanie filmu zaczęło się właśnie o osiemnastej piętnaście.
 Możliwe, nie zastanawiałam się nad tym, skąd mogłam przypuszczać, że to potem będzie ważne....
 Nawet bardzo ważne, bo zawęża limit czasu, w którym zginął. Janusz Zawidzki rozumie pani? No,
a, teraz szybko, kogo widziała pani na schodach?
 Ależ, panie kapitanie! .Krzycka wyraznie usiłowała zyskać na czasie.
 %7ładne ,,ależ . Dość już tej ciuciubabki! Proszę odpowiedzieć na moje pytania! T lyjisiny tam na
wizji lokalnej 'z której jasno wynika, że, z klatki na trzecim piętrze można zobaczyć schody aż do pierwsze-
go piętra wdół. Jeżeli nawet winda była w ruchu , pozostało pani dość czasu na zorientowanie się kto idzie.
No, szybko, kogo chce pani kryć i dlaczego?! Krzycka zebrała się w sobie.
 Nie wiem. Widziałam tylko jakąś potężną sylwetkę i to wszystko!
 I po co ta cała gra, pani Liliano  powiedział nieoczekiwanie łagodnym głosem kapitan  niechże
pani zrozumie, że ten gość, którego chce pani osłaniać, usiłował panią wrobić w to morderstwo. Przecież
tylko morderca mógł podłożyć w alkowie Zawidzkich pani pierścionek i rozlać perfumy; gdyby nie pewien
szczegół, ujawniony w czasie śledztwa, siedziałaby pani tu Icraz nic-jako świadek, lecz jako oskarżona, ro-
zumie pani? A kryjąc mordercę, może pani być również oskarżona o współudział... Tego pani nie wzięła
pod uwagę, prawda?
Krzycka chyba wreszcie zrozumiała, bo wstrząsnął nią dreszcz i pochyliła głowę, zakrywając twarz
dłońmi, jakby chciała skryć swoje myśli przed oczami kapitana. Po chwili jednak spróbowała walczyć dalej.
 Nie rozumiem pana  powiedziała hardo.  Wiem od Urbańskiej, że Zawidzka przyznała się do
zabicia męża, o co więc jeszcze chodzi?
 Ach, ta kobieca logika  żachnął się kapitan.  I pani sądzi, iż łatwo uwierzę, że to Krystyna Za-
widzka ukradła pani pierścionek i podłożyła go w swojej sypialni, aby zwalić winę na panią? Niby kiedy i w
jaki sposób mogłaby to zrobić? Dalej  żeby nie było nieporozumień  powiem pani, że był jeszcze ktoś
inny, kto wszedł przed Zawidzką, zastrzelił Zawidzkiego i ukrywał się za kotarą, podczas gdy ona strzelała
do trupa  rozumie pani?! Morderca posłużył się pierścionkiem, aby zwrócić uwagę na panią, co zresztą w
zupełności mu się udało. No, a teraz szybko, kogo widziała pani na schodach?
 Nie wiem, nie wiem, nie widziałam dokładnie, nie mogę nikogo oskarżać, nie mogę!  prawie
płakała Krzycka.
 Więc ja pani pomogę. To był inżynier Urbański, prawda?  niespodziewanie dla samego siebie -
wypalił Roszczyk.
Krzycka rozszlochała się na dobre.
 No, już po operacji odezwał się uspokajająco kapitan.  Proszę mi tylko jeszcze powiedzieć,
która to mogła być godzina?
 Tego nie wiem  wyjąkała  nie patrzyłam na zegarek, ale to było zaraz po moim wyjściu na
schody. O Boże, dlaczego on mnie tak nienawidzi?
 Musiała mu pani kiedyś dobrze nadepnąć na odcisk. No, a jak z tym pierścionkiem?
 Przypuszczam, że zgubiłam go w teatrze, jakieś dwa tygodnie temu; byliśmy oboje z mężem i w
foyer spotkaliśmy Urbańskich, poszliśmy pózniej razem na kolacje. To chyba musiało być wtedy, kiedy w
szatni wkładałam rękawiczki... Jest za luzny, łatwo mi się zsuwa...
 Przyjaznicie się z Urbańskimi?
 Tak...trochę  bąknęła Krzycka, jakby zażenowana.  Widzi pan. Urbańska jest na mnie wściekła
za Krysię, a trochę chyba też zazdrosna o męża.
 A ma jakiś powód do tego?
 Ależ skąd, przecenia pan moje możliwości, kapitanie! Pani Liliana z każdą minutą odzyskiwała
grunt, wydawało się również kapitanowi, że zauważył jakby ulgę w jej zachowaniu.  Inżynier Urbański
próbował u mnie szczęścia  mówiła to już niemal swobodnie, żartobliwie  ale ja nie znoszę takich zwa-
listości, to dla mnie mnóstwo za wiele, odstawiłam go więc od piersi. Jak widać na załączonym obrazku, nie
zapomniał mi lego, ale żeby aż tak? Przecież to skończone draństwo!  Spuściła głowę, aby ukryć miotają-
ce nią uczucia. Kapitan podziwiał w myśli jej tupet. Wreszcie przerwał milczenie.
 A jak pani mąż zareagował na tę wiadomość o przyznaniu się Zawidzkiej?
Krzycka wyruszyła ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl