do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmiata, pokazuje siê pierwszy porost, futro mchu szedziwego.
171
Rozsiad³e zwartymi kêpami te istne liszaje ziemi przybieraj¹ barwê piasku zmoczonego od
deszczu.
Ta odzie¿ ziemi bezp³odnej, niemal pozbawiona korzeni, oddziela siê odeñ bez trudu, odpada
za najl¿ejszym potr¹ceniem.
Sosenki plenne, których krzywe, boczne ga³êzie usch³y ju¿ i odpad³y, obwieszone s¹ równie¿
mchami suchymi, mnóstwem zeschniêtych chrapeciów i nie str¹conych jeszcze igie³.
Wszystek ten zasób wyschniêty wichry wnet zedr¹ i po ko¿uchu mchów poroznosz¹, a¿eby
z czasem utworzyæ now¹ próchniej¹c¹ warstwicê.
Zatrzyma siê w niej kropla wilgoci i wystrzeli trawka najpierwsza.
W zag³êbieniach i do³kach wychynie rdzawa mietliczka, wybij¹ siê z³ote g³Ã³wki ostromlecza,
skabioza polna o kolorze morza w dzieñ wietrzny.
Na grubych pok³adach igie³ zapachnie wonny miodownik i dziewica rzadko spotykana, pani
tych stron - koniczyna.
W mokrych jamach, w g³êbiach zakis³ych, gdzie woda d³ugo siê trzyma, wystrzela szorstkie sitowie.
Postaæ zasp piasku, które ten ca³y kraj utworzy³y, odzwierciadla w sobie niesta³oSæ, zmien-
noSæ i dowolnoSæ morskiej fali, która je ze siebie wyrzuci³a.
Jedne z tych wy¿yn ci¹gn¹ siê nad brzegami wschodnimi, tworz¹c ³añcuch niesta³y fal piasku
tak du¿ych jak Bocianiec albo Szwedzkie Góry - inne tworz¹ dowolne kwadraty i trójk¹ty
rozdo³Ã³w otoczonych nieregularnymi kopcami.
Strome duny piaszczyste wyskakuj¹ znienacka w Srodku najszerszego roz³ogu, gdzie ju¿ so-
sny olbrzymie stoj¹ u ich podnó¿a.
Te wzgórza zbyt wysmuk³e, o zboczach zbyt stromych, do których roSlinnoSæ przyczepiæ siê
nie mo¿e, skoro mchy pierwotne osun¹æ siê musz¹, a suche ig³y zmiecione zosta³y - zsypuj¹
siê i spychaj¹ w s¹siednie rozdo³y, i p³yn¹ przed siebie such¹ rzek¹ piaszczyst¹.
Czêsto wêdruj¹ca rzeka piasku zasypuje wielkie drzewo sosnowe na wysokoSæ dwu i trzech
metrów od podstawy.
Sosna zasypana nie umiera, lecz szuka korzeniami nowej warstwy ¿ywotnej, która siê na no-
wej powierzchni wytwarza.
Zapuszcza w now¹ dunê swe wzniesione korzenie.
Lecz nowa nadchodzi ³awica i znowu przywala suchym piaskiem jej ¿ywe, zielone ga³êzie.
Skoro pozostawiony dla stóp ludzkich szlak w lesie ig³y smolne przysypi¹, wnet staje siê on
pos³usznie twardym i równym chodnikiem.
Z prawej i lewej strony przybiegaj¹ do tego wolnego przesmyka wrzosy tak gêste i rozros³e,
i¿ stanowi¹ niezbrodzone zagaja.
Nigdy pilny ogrodnik nie zdo³a tak wycyrklowaæ swej Scie¿ki w kwietniku, jak to czyni¹ na-
dobne wrzosy na Helu oraz pokrewne im wrzosowiec, rodz¹ce tylko tutaj swoje czarne jagody.
Rcie¿ka otulona kêpami k³êbi¹cymi siê nad ni¹, równa wszêdy i wszêdy jednaka, biegnie
w dal, w coraz inne, coraz odmienne pustkowie.
Przemierza kilkadziesi¹t kilometrów b³ogos³awionej samotni któr¹ tylko czasami z³otolita
sarna zak³Ã³ci, a sikorka sosnówka nieSmia³ym Swistem przeszyje.
Dok¹dkolwiek ponios¹ miê nogi od nadbrze¿nych zasp piasku, wszêdzie zastêpuj¹ mi drogê
kopulaste wydmy szare.
172
Przewiduj¹cy umys³ niemiecki i pracowite rêce niemieckie zalesi³y je sadz¹c ma³e drzewka
sosnowe.
A¿eby wiatr nie zdmuchn¹³ bezsilnych sadzonek po spo³u z lotn¹ i sypk¹ samej wydmy po-
wierzchni¹, przewiduj¹ce rêce ogrodzi³y ka¿de pólko kwadratem ko³ków gêsto bitych.
Tam i sam widaæ jeszcze próchno kwadratów ogrodzenia.
Gdzie indziej samo próchno wiatr po okolicy rozrzuci³.
Na miejscu ma³ych sadzonek las siê puSci³ wspania³y.
Wilgoæ podspodnia, któr¹ piaski przechowuj¹ w sobie i trzymaj¹ d³ugo niczym g¹bka, ¿ywi
zieleñ igie³ i szyszek, hoduje olchy i brzozy, karmi buki i lipy.
Ogromne pnie i strzeliste konary starych sosen, pochy³e w stronê wschodu, koloru miedzi czy
z³ota starego, koloru cia³ ludzkich spalonych nad morzem od wichru i s³oñca, przerzynaj¹
olbrzymie rozlewisko zieleni.
Tu i tam z morza jednolitej zieleni wydzielaj¹ siê kud³ate i rozwiane brzóz czuby.
Stary, nienapatrzony helski lesie!
W letni, cichy poranek i w pogodne letnie odwieczerze jak¿e jesteS przychylny dla znu¿one-
go wêdrowca!
Zapach ¿ywiczny wylewa siê z twojej g³êbi, a niezliczone twe korony chroni¹ wnêtrze od
wichru.
Najsro¿szy orkan - ost czy west, Siewierz czy zyda - bij¹cy w wybrze¿a i roznosz¹cy huk
morski po ca³ym tym kraju, do twojej g³êbi nie dotrze.
ZaroSniête traw¹ i zasypane ig³ami drogi twoje prowadz¹ w ostoje coraz bardziej zaciszne,
w spokojnoSæ zupe³n¹ i w samo sedno pustkowia.
Wci¹¿ nowa rozsuwa siê przed oczyma ziemia morska, garbata od dun i kopców piaszczy-
stych, przestrzeñ zaSwiatowa, melancholii pe³ne siedlisko milczenia.
Z potê¿nego pnia sosny, skoro tylko wydosta³ siê z zaspy piaszczystej na zachodnim przyl¹d-
ku, wyrastaj¹ tu¿ przyziemne konary.
Wystrzelaj¹ równolegle do ziemi albo z góry w pa³¹k wygiête kieruj¹ siê ku niej.
Rciel¹ siê grubymi ramiony o kolorze miodu ¿Ã³³tego po miale zszarza³ym i do zimnej po-
wierzchni siê tul¹. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl