do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak u krokodyla z Piotrusia Pana. Skoro mieli traktować mnie jak dupę, to zamierzałam na tym
zarobić. I zarobiłam. Za mało, ale i tak znacznie więcej niż jako pielęgniarka.
- Doprawdy? - powiedział. Nie pamiętał, by kiedykolwiek użył słowa  doprawdy , i bardzo
dziwnie to zabrzmiało.
Wyglądała przez okno, jakby wpadła w trans. Po chwil nie oglądając się, spytała:
- Co to za wyspa? Tuck stężał.
- Nie wiem. Westchnęła.
- Wyspy są niesamowite.
- Zawsze to mówię.
Zdawało się, że otrząsnęła się z otępienia i popatrzyła na tablicę przyrządów. Tuck
zachowywał się tak, jakby skupił się na pilotowaniu. Zerknął na Beth Curtis. Usta miała zaciśnięte
w wąską kreskę.
Sięgnęła do walizki i wyciągnęła walthera.
- Po co to? - spytał.
- Wracaj na kurs.
- Jestem na kursie. - Już!
- Ale ja trzymam kurs. Zobacz. - Wskazał komputer nawigacyjny, który wciąż pokazywał
współrzędne lotniska w Japonii, choć autopilot był wyłączony.
- Wcale nie. - Dotknęła kompasu. - Zboczyłeś przynajmniej o dziewięćdziesiąt stopni. Skręć
do Japonii albo strzelę.
Tucka już to zmęczyło.
- Jasne. I ty będziesz pilotować? Jest różnica między odczytaniem wskazań kompasu a
lądowaniem.
- Nie powiedziałam, że cię zabiję. Jestem w tym dobra. Z jednym jądrem dalej będziesz
mógł latać. Oboje byśmy żałowali. Skręć, proszę.
Tuck włączył autopilota i pozwolił, by lear sam obrał kurs na Japonię.
- Sebastian mówił, że możesz spróbować czegoś takiego - stwierdziła. - Ale powiedziałam
mu, że sobie z tobą poradzę. Bo umiem to, prawda? Znaczy radzić sobie z tobą.
Tuck przez chwilę milczał, besztając się w duchu, że przecenił skuteczność armii. W końcu
powiedział:
- Jesteś nikczemną, diaboliczna, złą dziwką. - I co jeszcze?
- To wszystko.
- Jestem pod wrażeniem.  Diaboliczna ma więcej niż dwie sylaby. Mam na ciebie dobry
wpływ.
- Pierdol się.
- Ty to zrobisz.
ROZDZIAA 48
WIELE BRONI
W kręgu pijących Malink otworzył z namaszczeniem egzemplarz  People i zaczął czytać
przy lampie naftowej, podczas gdy pozostali tłoczyli się, by popatrzeć na zdjęcia.
- Cher jest najgorzej ubrana - ogłosił wódz.
- Za chuda - stwierdził Favo. - Ja lubię Lady Di. Malink się wzdrygnął. Na zdjęciu Lady Di
nosiła sznur pereł, więc Favo na pewno wybrał ją właśnie z tego powodu. Przewrócił stronę.
- Celestynowi grabieżcy z Madison County to film numer jeden w kraju - przeczytał Malink.
- Chcę zobaczyć film - odezwał się Favo. - Musisz powiedzieć Kapłance Nieba, żeby
Vincent przyniósł film.
_ Dużo filmów - wtrącił Abo. - I dużo pysznych, lekach i zdrowych przekąsek z NutraSweet
zarejestrowany znak handlowy - dodał po angielsku. - Vincent przyniesie dużo przekąsek.
Malink przewrócił stronę na wzruszającą opowieść o dziewięćsetkilogramowym
mężczyznie, który przeszedł na dietę, gdy dzwigiem wyciągnięto go z domu, i zdołał zbić wagę do
marnych sześciuset trzydziestu kilo, gdy po wyspie poniósł się odgłos serii z pistoletu
maszynowego. Wódz odłożył magazyn i uniósł rękę, by uciszyć ludzi. Czekali, a wtedy rozległa się
następna seria. Kilka sekund pózniej usłyszeli krzyki i ujrzeli Sarapula, biegnącego tak szybko, jak
tylko mogły go ponieść stare, wrzecionowate nogi.
- Na pomoc! - krzyczał. - Zastrzelili nawigatora!
Uzi mocno wciskał się w bok Tucka i pilot miał wrażenie, że jego żebra lada chwila się
rozdzielą. Strażnik ukucnął za nim przy wejściu do kokpitu, podczas gdy na asfalcie Beth Curtis
wymieniała chłodziarkę na kolejną szarą kopertę. Gdy z powrotem zajęła miejsce w fotelu pilota,
wydawało się, że jest w znacznie lepszym nastroju.
- Janie, do domu.
Tuck kiwnął głową w tył, gdzie siedział strażnik.
- Chyba nie chciałaś ryzykować, że wystartuję, kiedy będziesz poza samolotem.
- Wyglądam na głupią? - odparła. Bez żadnego wyzywającego spojrzenia, po prostu z
uśmiechem.
- Nie, chyba nie. - Pchnął dzwignię i pokołował z powrotem na pas startowy.
Beth Curtis znowu wyciągnęła rękę i lekko ścisnęła jego krocze. Włożyła hełmofon, by móc
z nim rozmawiać pomimo ryku silników, gdy już wystartują.
- Słuchaj, wiem, że to dla ciebie trudne. Zaufanie trzeba zbudować, a znasz mnie za krótko,
żebyś się już tego nauczył.
Może byłoby mi trochę łatwiej, gdybyś co pięć minut nie zmieniała osobowości, pomyślał
Tuck.
- Zaufaj mi, Tucker. Nie krzywdzimy mieszkańców Alualu. W Indiach są ludzie, którzy
sprzedają swoje organy za mniejsze pieniądze niż cena używanego pickupa toyoty. Zarabiamy tyle,
że ci ludzie nigdy nie zostaną bez opieki, a przy okazji możemy zadbać o siebie.
- Skoro ludzie sprzedają organy za bezcen, to jakim cudem wy... my... zarabiamy aż tyle?
- Bo możemy dostarczać je na zamówienie. Przeszczepy to nie tylko kwestia grupy krwi.
Jasne, w ostateczności, a zwykle jest to ostateczność, można się oprzeć na grupie krwi, ale w
oznaczaniu tkanek rolę odgrywają jeszcze cztery inne czynniki. Jeśli wszystkie się zgadzają, razem
z grupą krwi, masz większą szansę, że organizm nie odrzuci przeszczepu. Sebastian ma bazę
danych z typami tkanek wszystkich tubylców z wyspy. Kiedy potrzeba organu, zamówienie
przychodzi przez satelitę, a my sprawdzamy bazę. Jeśli mamy odpowiednik, Kapłanka Nieba
wzywa wybrańca.
- A dawca i biorca nie muszą być tej samej rasy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl