[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ten sposób, kto rządzi na Wschodnim Brzegu. Podobno chochliczka o złotym dotyku odmówiła
zapłacenia im haraczu .
Zamiast płomieni na ekranie ukazał się rozwścieczony tłum.
Dziś przed Komendą Policji miał miejsce burzliwy wiec ludności protestującej
przeciwko nieskuteczności sił porządkowych w walce z goblińskim zagrożeniem. Przestępcze
działania B wa Kell zmusiły wiele prastarych domów kupieckich do wycofania się z interesów.
Największe straty poniosły Laboratoria Koboi, które tylko w ostatnim miesiącu sześciokrotnie
ucierpiały wskutek aktów sabotażu .
Ogierek zatrzymał film. Tłum nie sprawiał wrażenia zadowolonego.
- Musisz zrozumieć jedno, Fowl. Gobliny są tępe. Nie chcę ich przez to obrazić. Po
prostu stwierdzam fakt, dowiedziony naukowo. Ich mózgi są nie większe od szczurzych.
Artemis pokiwał głową.
- Więc kto ich organizuje?
- Nie wiemy. - Bulwa rozdeptał cygaro. - Ale robi się coraz gorzej. B wa Kell przeszli
od drobnej przestępczości do otwartej wojny z policją. Wczoraj wieczorem przejęliśmy
dostawę baterii z powierzchni - baterii, które stanowią zródło zasilania zakazanych miotaczy
laserowych Softnose.
- I kapitan Nieduża uznała, że ze strony Błotnych Ludzi to ja kręcę tym interesem?
- Dziwisz się? - mruknęła Holly.
Artemis zignorował zaczepkę.
- A skąd wiecie, że gobliny po prostu nie obrabiają ludzkich hurtowni? W końcu składy
baterii rzadko kiedy są pilnie strzeżone.
- Zrozum - zaśmiał się Ogierek. - Gobliny naprawdę są głupie. Dam ci przykład. Jeden z
generałów B wa Kell, osobnik z samej góry, został przyłapany, gdy podpisywał się własnym
nazwiskiem na podrabianych czekach kredytowych. Nie, ktokolwiek za tym stoi, musi mieć
wśród ludzi kogoś, kto pilnuje transakcji.
- I chcielibyście, żebym się dowiedział, kim jest ten człowiek - powiedział Artemis. - A
co ważniejsze, ile on wie.
Mówiąc te słowa, ledwie panował nad podnieceniem. Mógł obrócić tę sytuację na swoją
korzyść, wykorzystać moc Małego Ludu, która w negocjacjach z gangsterami byłaby bardzo
przydatna. W jego mózgu zaczął się lęgnąć zarys planu.
Bulwa niechętnie przytaknął.
- Tak jest. Nie mogę zaryzykować wysłania na górę moich agentów. Kto wie, jakie
technologie przehandlowały gobliny. Moi funkcjonariusze trafiliby prosto w pułapkę. A wy,
jako ludzie, po prostu wtopicie się w tło.
- Butler się wtopi? - uśmiechnął się Artemis. - Szczerze wątpię.
- Przynajmniej nie ma czterech nóg i ogona - zauważył Ogierek.
- Rzeczywiście. Poza tym, nie ulega wątpliwości, że jeśli ktokolwiek potrafi wyśledzić
waszego handlarza, to tym kimś z pewnością jest Butler. Ale...
Zaczyna się - pomyślała Holly - Artemis Fowl nie robi nic za darmo.
- Ale? - podpowiedział Bulwa.
- Ale jeśli mam wam pomóc, muszę dostać coś w zamian.
- Co mianowicie? - zapytał Bulwa nieufnie.
- Transport do Rosji - odparł Artemis. - Konkretnie, za krąg polarny. I pomoc w odbiciu
zakładnika.
- Północna Rosja to fatalne miejsce - zmarszczył brew Bulwa. - Z powodu
promieniowania nasze tarcze tam nie działają.
- To są moje warunki - rzekł Artemis. - Człowiek, którego zamierzam uratować, to mój
ojciec. Właściwie już może być za pózno. Naprawdę nie mam czasu na negocjacje.
Błotny Chłopiec wydawał się mówić szczerze. Nawet serce Holly na chwilę zmiękło.
Ale z Artemisem nigdy nic nie wiadomo - może właśnie knuł coś podstępnie? Wreszcie Bulwa
podjął mężną decyzję.
- Stoi - powiedział, wyciągając rękę.
Elf i człowiek uścisnęli sobie dłonie. Zaiste, była to historyczna chwila.
- Dobrze - odetchnął komendant. - Ogierek, obudzcie tego dużego i zróbcie szybki
przegląd wahadłowca goblinów.
- A co ze mną? - zapytała Holly. - Z powrotem na służbę wartowniczą?
Gdyby Bulwa nie był komendantem, z pewnością zarechotałby z uciechy.
- O nie, pani kapitan. Jesteście najlepszym pilotem, jakiego mamy. Jedziecie do Paryża.
ROZDZIAA PITY
Córeczka tatusia
Laboratoria Koboi, Wschodni Brzeg, Oaza City
Laboratoria Koboi zostały wyciosane w skale na Wschodnim Brzegu Oaza City.
Wysokie na osiem pięter, ze wszystkich stron otoczone kilometrową warstwą granitu, były
dostępne tylko od frontu. Ostatnio kierownictwo jeszcze zwiększyło środki bezpieczeństwa - i
któż mógł mieć im to za złe? Wszystko wskazywało na to, że firma Koboi stała się głównym
celem podpalaczy B wa Kell. Rada posunęła się wręcz do tego, że udzieliła jej zezwolenia na
broń specjalną - gdyby padły Laboratoria Koboi, cały system obronny Oaza City padłby razem
z nimi.
Każdy goblin B wa Kell, usiłujący szturmem wziąć siedzibę Koboi, znalazłby się pod
ostrzałem armat ogłuszających, sterowanych kodem DNA, które potrafiły rozpoznać genotyp
intruza, zanim doń wypaliły.
W budynku nie było żadnych martwych pól ani dogodnych kryjówek. System działał
niezawodnie.
Ale gobliny nie musiały się martwić. To nie z ich powodu wzmocniono zabezpieczenia
laboratorium. Chodziło o to, by nie dopuścić doń węszących w niewłaściwym momencie
funkcjonariuszy SKR - albowiem to Opal Koboi finansowała goblińską triadę! Ataki na firmę
zostały pomyślane jako zasłona dymna, mająca odwrócić podejrzenia od jej machinacji. To
maleńka chochliczka, między innymi, była odpowiedzialna za przemyt baterii i zwiększoną
aktywność B wa Kell. Dlaczego jednak osoba o niemalże nieograniczonym bogactwie
zadawała się z gangiem tunelowych goblinów?
Właściwie po Opal nigdy nie spodziewano się wiele. Jej rodzice, zamożne chochliki ze
Wzgórza Pryncypialności, byliby całkiem zadowoleni, gdyby zwyczajnie skończyła prywatną
szkołę, uzyskała jakieś humanistyczne magisterium i wyszła za odpowiedniego wiceprezesa.
W gruncie rzeczy, zdaniem jej ojca, Feralla Koboi, wymarzona córka powinna być
umiarkowanie inteligentna, dość ładna i oczywiście posłuszna. Ale Opal nie miała żadnej z
wymienionych cech. Przeciwnie, w wieku dziesięciu miesięcy umiała już samodzielnie chodzić,
zanim skończyła półtora roku, opanowała ponad pięćset słów, a przed swymi drugimi
urodzinami rozebrała pierwszy twardy dysk.
Wyrosła na istotę przemądrzałą, upartą i piękną - niebezpieczna kombinacja. Ileż to
razy Ferall odbywał z nią poważne rozmowy, nalegając, by zostawiła interesy chochlikom płci
męskiej. Stracił już rachubę, zresztą Opal w końcu odmówiła dalszych spotkań. Jej otwarta
wrogość bardzo go martwiła.
Słusznie się martwił. Wstąpiwszy na wyższą uczelnię, jego córka przede wszystkim
zrezygnowała z historii sztuki na rzecz zdominowanego przez mężczyzn Bractwa Inżynierów.
Ledwie otrzymała upragniony certyfikat, a już założyła pracownię, jawnie konkurującą z
interesem ojca. W ślad za tym poszły liczne patenty - na energooszczędny tłumik silnikowy, na
trójwymiarowy system rozrywkowy, a zwłaszcza na skrzydła DoubleDex, które stały się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]