[ Pobierz całość w formacie PDF ]
\eby zarobić na \ycie.
Uznanie dla jego mistrzostwa zataczało coraz szersze kręgi -
zaczął otrzymywać więcej zamówień, ale zaczęły się te\ kłopoty z
realizowaniem ich w gara\u, w miejscu objętym zakazem działalności
produkcyjnej. Sam wyniósł się za miasto, gdzie nabył gaj cytrynowy
z usytuowanym pośrodku domkiem mieszkalnym i gara\em. Nadal
wyrabiał krzesła z drzewa orzechowego - ka\de wykonane było
ręcznie, ka\de odznaczało się najwy\szą jakością. Do nowego
warsztatu zamówienia z początku napływały skąpo, ale w tym właśnie
czasie nadeszła propozycja z Departamentu Stanu: poproszono Sama
Maloofa, aby udał się do Libanu; Iranu, a następnie Salvadoru,
gdzie wraz z osobami odpowiedzialnymi za przemysł drzewny miał
opracować program rozwoju tej gałęzi przemysłu na wsi.
Z biegiem lat jego meble zyskały prawdziwą sławę. Przyjął
czeladnika, wybudował porządny warsztat i dom - wykańczając po
kolei izbę po izbie. Zaczął otrzymywać oferty od właścicieli
wielkich fabryk mebli: proponowano mu odkupienie projektów i tanią
produkcję m. in. jego słynnych foteli na biegunach w liczbie kilku
tysięcy sztuk miesięcznie. Sama nie interesowało jednak
opatentowanie projektów; wolał kontynuować i doskonalić swoje
rzemiosło. Wiedział, co lubi, wiedział te\, \e robi znakomite
meble.
Nadszedł moment, gdy zwrócono się do niego z prośbą o
poprowadzenie szkolenia i praktyk dla meblarzy-rzemieślników;
wiele jego wyrobów zawędrowało do muzeów wchodząc w skład stałych
kolekcji. Niedawno uhonorowano Sama nagrodą MacArthura "dla
geniuszy", zarezerwowaną jak dotąd dla pisarzy, artystów i
filozofów. Przyniosła mu ona pięcioletnie stypendium w wysokości
60 tysięcy dolarów rocznie, wolne od podatku i wszelkich
zobowiązań.
Czy ta nagroda pociągnęła za sobą jakieś zmiany w trybie \ycia i
pracy Sama Maloofa? Jeśli w ogóle, to prawie niedostrzegalne. Ma
teraz 71 lat i nadal pracuje mniej więcej 60 godzin w tygodniu.
Zatrudnia dwóch pomocników. Cena jego fotela na biegunach wynosi
obecnie 6 000 dolarów, a zamówień ma stale grubo ponad setkę.
- No i dlatego muszę tyle pracować - mówi z uśmiechem.
Satysfakcja i dobre samopoczucie starego mistrza biorą się w
znacznej mierze z pracy: Sam Maloof wie bardzo dobrze, kim jest,
zaś wytwarzane przez niego przedmioty są naturalną formą wyra\ania
samego siebie. Znalazł sobie zajęcie, które mu sprawia
przyjemność, a wykonując tę samą pracę przez długie lata, doszedł
w niej do mistrzostwa.
Znajdz sobie zajęcie, które będzie sprawiało ci przyjemność i
które będziesz dobrze wykonywać; ćwicz tę umiejętność przez
powtarzanie
WICZENIA POMAGAJCE BUDOWA PEWNOZ SIEBIE
Część druga
Cała ró\nica między najlepszym i najgorszym postępkiem objawia się
zmianą tonacji naszego wewnętrznego monologu myśli.
Dorothy i Bette Harris
Praca nad swoimi myślami
Słynny Ulisses Jamesa Joyce'a, arcydzieło literatury światowej, to
artystyczne odbicie strumienia świadomości przepływającego w ciągu
doby przez psychikę Leopolda Blooma i paru innych postaci. Powieść
Joyce'a w sposób niesłychanie klarowny dowodzi tej oto prawdy, \e
człowiek, nawet milcząc, nieustannie prowadzi konwersację, w
której sam jest dla siebie partnerem.
Gdybym mógł jakimś cudem zainstalować urządzenia podsłuchowe w
głowach moich pacjentów, ręczę, \e przewa\ająca większość ich
całodziennych wypowiedzi kierowanych pod własnym adresem miałaby
zabarwienie negatywne. "Znowu dziś za pózno wstałem - jak zwykle";
"Jakie okropne mam dzisiaj włosy"; "Ale głupio palnąłem. Teraz ona
pewnie pomyśli, \e ze mnie kompletny osioł". Wiele tysięcy takich
myśli przelatuje co dzień ka\demu przez głowę, nic te\ dziwnego,
\e w rezultacie zaczynamy coraz gorzej o sobie myśleć.
Właściwym sposobem budowania atmosfery sprzyjającej wzmacnianiu
pewności siebie będzie ćwiczenie zmieniające tonację naszego
monologu wewnętrznego - nadające mu bardziej przyjazny charakter.
ZASTP SAMOKRYTYCYZM PRZEKONANIEM O WAASNEJ WARTOZCI.
Warto posłu\yć się przy tym starannie przemyślaną metodą Donalda
Meichenbauma, która prowadzi właśnie do tego celu, to jest do
zmiany treści naszych wewnętrznych myśli. Oto przykład. Poni\szy
tekst obrazuje podejście bardzo impulsywnego i samokrytycznego
dziecka do zadania, które trzeba wykonać w czasie lekcji:
"Ojejku, ale to trudne! Na pewno wszystko tu poplączę. No i nie
mówiłem? Zawsze muszę zrobić jakiś błąd... nigdy nie umiałem
rysować. Ach, ty głupku, tu trzeba było pociągnąć w dół! Pani od
razu zobaczy, \e wymazywałem. Wygląda na to, \e wszystkim idzie
dobrze, tylko u mnie taki groch z kapustą. Starałem się jak
najlepiej, ale nie wyszło."
A oto, jak zdaniem Meichenbauma powinno przemawiać do siebie to
samo dziecko:
"No dobrze, co to ja mam zrobić? Aha, skopiować ten rysunek inną
kreską. No to pomalutku, trzeba uwa\ać. Dobra, pociągnij tę linię
w dół, jeszcze w dół - fajnie. Teraz w prawo - o tak! Teraz w dół
jeszcze troszkę - i w lewo. Dobrze, na razie idzie mi niezle.
Tylko pomału. Teraz z powrotem do góry. Nie, miało być w dół.
Teraz w porządku. Trzeba tylko ostro\nie zetrzeć tę linię...
ostro\nie. Dobra, a teraz w dół. Koniec, udało mi się. "
Opisana powy\ej metoda mo\e w istotnym stopniu przyczynić się do
przebudowania naszego wizerunku wewnętrznego.
yródła samokrytycyzmu
Któ\ nauczył nas tych wiecznych do siebie pretensji? Oczywiście
bli\sze i dalsze otoczenie. Pamięć jednostki magazynuje tę
niewyobra\alną liczbę negatywnych komunikatów słownych płynących z
ust rodziców, nauczycieli, starszego rodzeństwa w całym procesie
przekształcania dziecka w istotę społeczną. Tak dokładnie
przyswajamy sobie lwią część tych komunikatów, \e wchodzą one na
trwałe w ogólny schemat naszych wewnętrznych całodziennych rozmów.
"Dlaczego zawsze się spózniasz?"; "Co się z tobą dzieje? Chcesz to
rozlać?"; "Tędy, idioto!"; "Nie umiesz nawet złapać tej piłki?"
Pewnego razu wracałem póznym wieczorem z Dallas - gdzie miałem
jakąś prelekcję - do Los Angeles. Była to chyba moja najdłu\sza w
\yciu podró\ samolotem. Tu\ za mną siedziała jakaś pani z
trzyletnią córeczką. Dziecko kaprysiło, na co matka reagowała
irytacją:
- Nie potrafisz przez chwilę usiedzieć spokojnie?
- Nie, wcale nie musisz iść do ubikacji. Nie męcz mnie.
- Mam cię naprawdę dosyć.
- Jeśli nie przestaniesz się tak zachowywać, to zaraz ci przyleję.
W miarę zbli\ania się do Los Angeles zdenerwowanie matki rosło, a
jej wypowiedzi stawały się coraz ostrzejsze :
- Ach, ty mała zarazo! Cicho bądz!
- W całym samolocie nie ma drugiego tak nieznośnego bachora.
Zamknij się w tej chwili!
- Czekaj, ty paskudne, złośliwe dziecko! Je\eli się zaraz nie
uspokoisz, to cię zaprowadzę do ubikacji i spuszczę takie lanie,
\e do końca \ycia popamiętasz! Ja miałem ochotę powiedzieć temu
dziecku:
- To nieprawda, kochanie, nie jesteś złośliwa. Po prostu tylko
zmęczona, tak jak i twoja mamusia.
Wszak ten rwący potok poni\ających komunikatów nieuchronnie wnikał
w psychikę dziewczynki, by w przyszłości stać się trwałym
elementem jej wewnętrznego monologu myśli.
Tak, to od ludzi z zewnątrz uczymy się oceniać samych siebie,
przyjmując ich opinie za własne. Część psychologów idzie nawet
dalej, utrzymując \e całą wiedzę o sobie czerpiemy wyłącznie z
reakcji innych ludzi wobec nas i naszych zachowań. "Masz kłopoty z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]