[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziedzinę należy jeszcze dokładnie zbadać. Mój znajomy poeta powiedział, że po kilku dniach zajęć
autoregulacji zauważył wyrazny przypływ natchnienia: Widzę, że odpowiedzi czyli poetyckie
obrazy, szybciej przychodzą mi do głowy, jeśli w trakcie pisania odpoczywam kilka minut w reżimie
autoregulacji!
Czyż nie coś podobnego wydarzyło się Mendelejewowi, który odkrył swoją tablicę "we śnie"? Jego
mózg, nieprzerwanie pracujący nad próblemem, wyzwolił się, syntetyzując nagromadzone wrażenia i
wyodrębnił to, co najważniejsze.
W stanie neutralnym następuje nie tylko odbudowa zniszczonych komórek mózgu i uspokojenie
pobudzonych Zachodzi również neutralizacja stereotypów, które przeszkadzają twórczości, następuje
ich uwolnienie.
Pytano mnie, czy człowiek, znajdujący się w stanie natchnienia twórczego, nie jest przypadkiem w
hipnozie?
A czemuż by nie? Przecież właśnie stan fazowy charakteryzuje się tym, że przy niewielkim
wysiłku można otrzymać duże efekty! Czyż stanu natchnienia twórczego nie cechuje duża
efektywność, znacznie wyższa od normalnego poziomu? l czy w tym stanie, jak na skinienie
czarodziejskiej różdżki, nie przypomina się nagle wszystko co ma związek z przedmiotem, bez
względu na to jak głęboko byłoby ukryte w pamięci? l czyż w stanie twórczej ekstazy człowiek nie
jest skoncentrowany wyłącznie na tym, co stanowi przedmiot jego działalności, nie zwracając uwagi
na otoczenie?
Nabrałem was! W stanie natchnienia twórczego hipnozy nie ma i być nie może! Twórczość
warunkuje myśl wyzwolona, nie obciążona żadnym połączeniem ze zmianami fizjologicznymi w
organizmie, W hipnozie, jak wiemy, polecenia są realizowane. Za każdym razem, kiedy człowiek
pomyśli o cieple, robi mu się ciepło, pomyśli o locie, jego ciało próbuje wzlecieć. Ta materialna
reakcja, towarzysząca myślom, sprowadza szybkość i swobodę myśli do poziomu pracy systemów
fizjologicznych i narządów organizmu.
Nawet w metodyce uczenia szybkiego czytania próbuje się odłączyć proces czytania od
towarzyszącego mu mechanizmu wewnętrznego wypowiadania słów, mechanizmu, którego praca
hamuje psychiczną szybkość czytania. A więc dążenie do twórczości to dążenie do wyzwolenia myśli
od wszelkich mechanizmów materialnych. DIatego proces twórczy nie może być hipnozą, ale
rzeczywistym stanem rozwoju i harmonii, ukierunkowanym na poszukiwania.
Wcześniej mówiliśmy ponadto, że w hipnozie człowiek nie może myśleć! Z tego też względu
oddzieliliśmy w autoregulacji stadium twórczego przyjęcia rozwiązania (opracowanie zadania) od
stadium jego odruchowo-automatycznego wykonania!
Mój przyjaciel, Sergiej Walentynowicz Pietuchow, doktor nauk, opowiedział mi następującą
historię. Pewnego razu, kiedy bolało go gardło, zastosował metodę autoregulacji. Swojemu
organizmowi wyznaczył zadanie: żeby przeszła angina! l nagie wygięło go jak zawodowego
gimnastyka, przykucnął, struny głosowe napięły się, wyciągnął na zewnątrz język, oczy szeroko
otworzyły się. Nieoczekiwanie znalazł się w klasycznej "pozie lwa" z indyjskiej jogi pozycji, którą
jogowie zalecają przy leczeniu anginy
Skąd się to u niego wzięło? Przecież nie miał pojęcia o szczegółach.
Ale... Jogowie zapewniają, że prawa psychofizjologii są takie same dla wszystkich. Prawa te były
wyliczane przez jogów od tysiącleci. Być może, organizm ma jakąś swoją logikę? l ona "wyrabia się"
w reżimie autoregulacji? A może i tak, że o "pozie lwa" Pietuchow kiedyś czytał. I teraz ta wiedza
zaktywizowała się podświadomie w jego pamięci.
Sam Sergiej Walentynowicz uważa, że z autoregulacją związana jest przyszłość ludzkości. Mieć
takiego przyjaciela i współpracownika jest -nie kryję wspaniale! Zwłaszcza, że koledzy
psychoterapeuci nie rozpieszczają mnie uznaniem dla prac w tej naszej wspólnej dziedzinie.
Kiedyś zwróciłem się do leningradzkiego profesora z propozycją współpracy, ponieważ wydawało
mi się, że nasze prace zmierzają w jednym kierunku. Profesor sugerował choremu w hipnozie poprawę
samopoczucia. Poznawszy jego doświadczenia zaproponowałem: Czy nie zechciałby pan
wykształcić u tego chorego nawyku, przy pomocy którego mógłby samodzielnie kontynuować
leczenie? W sytuacji gdy pan byłby nieobecny, gdzieś w służbowej podróży?
Pomyślicie pewnie, że profesor wykrzyknął: Eureka!
No, cóż powiedział szanowny profesor I ten kierunek ma, prawdopodobnie, prawo znalezć się
wśród innych... I podobnie, jak inny profesor, wygłosił mi ogólnorozwojowy wykład o znaczeniu
psychoterapii w procesie uzdrawiania ludzi...
Jestem przekonany, że autoregulacji można uczyć przede wszystkim ludzi, którzy posiadają
zdolność do samodzielnego znajdowania dziedzin jej zastosowania. Oni pełniej realizują tak
potencjalne możliwości własne, jak i metody autoregulacji.
Jak tabletka zdrowia
Grupa pacjentów czeka na kurs autoregulacji. Chorzy i zdrowi, w różnym wieku. Powinienem im
wyjaśnić, czym jest ta metoda. Nauczyć posługiwać się nią. Aby potem to, czego się nauczyli, nie
zawisło w powietrzu. Często tak bywa, że człowiek kończy kurs, a potem brak mu motywacji i
wszystko zmarnowane... Tak jest np. z zajęciami gimnastycznymi, z jogą, z autotreningiem, z
językami obcymi oraz wielu innymi umiejętnościami.
Siedzi grupa. Debiutanci. Powinni być nie tylko leczeni, ale i opanować nawyki, pożyteczne dla
zdrowia.
Dagestański Ośrodek Autoregulacji jest zakładem nowego typu, w którym obok leczenia uczymy i
rozwijamy pacjentów. Człowiek powinien wychodzić od nas nie tylko podkurowany, ale też
wyedukowany, jak pózniej utrzymywać dobrą kondycję. Nauczamy więc ich metody autoregulacji.
Powtarzam: jest ona pożyteczna we wszystkich dziedzinach życia i działalności. Dlatego nasz
zakład jest ośrodkiem, centrum, a me na przykład oddziałem w klinice czy szpitalu. Tam pracują
lekarze, wykorzystujący do leczenia chorych autoregulację łącznie z innymi metodami
terapeutycznymi. Tutaj, w Ośrodku Autoregulacji specjaliści muszą być także psychologami,
pedagogami, socjologami, a nawet filozofami co zresztą mieści się w moim przekonaniu w
działalności lekarza, w systemie jego pracy...
Przychodzą do nas sportowcy, pragnący nauczyć się szybkiej odbudowy sił, pedagodzy ze
zdenerwowania tracący głos przed audytorium, pracownicy zatrudnieni przy monotonnej pracy,
przemęczeni, dyrektorzy przedsiębiorstw, którzy pragną nauczyć się chociaż przez kika minut
wyłączenia się od nacisku tysiąca problemów. Słowem przychodzą ludzie najróżniejszych zawodów.
A jeżeli się nie uda? Przecież obiecywali!
Jakże nie obiecać, kiedy nie wymyślono skuteczniejszych recept dla zachęcenia pacjenta? A bez
optymizmu lekarza oraz pacjenta nie będzie potrzebnego kontaktu emocjonalnego. A on musi
zaistnieć!
Rezultatem nauki w ośrodku powinna być nie tylko wiedza teoretyczna, lecz i nawyki praktyczne.
Specyficzne, których nie można nabyć poprzez mechaniczne powtarzanie. Można je opanować tylko
w stanie specjalnym w stanie autoregulacji, co jest znacznie bardziej skomplikowane.
Oto na przykład pacjent, który zgłosił się na leczenie, cierpi na zapalenie korzonków rdzeniowych.
Należy zacząć od uwolnienia go od bólu, bo w tym stanie nie będzie uważnym uczniem. W Ośrodku
Autoregulacji jest pracownik, który się tym zajmuje. Zciślej mówiąc potrafi to każdy i jeden może
zastąpić drugiego, ale podstawowa odpowiedzialność spoczywa na specjaliście od terapii odruchowej l
oczywiście, na kierowniku ośrodka. Jak zresztą we wszystkich innych przypadkach...
Podczas nauki, jeśli zachodzi potrzeba, stosuje się akupunkturę w połączeniu z innymi metodami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]