[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wciąż nie rozumiem, dlaczego się tak sprzeciwiałeś.
Przez moment Josh wpatrywał się w Posie.
- Kiedy Michael mi powiedział, że urodzisz dziecko Phoebe i moje, poczułem
się tak samo jak wtedy, gdy wymknąłem się chyłkiem po naszej wspólnej nocy.
Jakbym cię z czegoś okradał. Jakbym ponownie odbierał ci dziewictwo.
R
L
- Nie odebrałeś mi go, Josh. Dałam ci je z własnej woli. I dla ścisłości: nie by-
liśmy kochankami. Kochanków wiąże nie tylko seks, nie tylko ciało, ale również
serce i dusza. Nie wierzę, że potrafisz kochać.
Równie dobrze mogła go spoliczkować. Wczoraj chciała, a dziś...
Dziś musiała pogodzić się z myślą, że to nie Michael, lecz Josh jest ojcem jej
dziecka. Spełniło się jej marzenie sprzed dziesięciu lat.
Pragnęła, aby Josh wziął ją w ramiona, mocno przytulił, powiedział, że
wszystko będzie dobrze.
Płonne nadzieje. Josh nie chciał tego dziecka. Dawno temu nakryła go, jak pa-
lił zdjęcia swojego ojca; oznajmił wtedy, że nigdy nie będzie miał dzieci. Kiedy
pózniej bracia wybrali się do klubu sportowego pograć w squasha, Phoebe wyjawi-
ła jej, że rano w gazecie ukazała się informacja o tym, że nowa żona ich ojca wła-
śnie urodziła córeczkę.
- Przepraszam, pójdę na górę - rzekła Grace, ściskając paczkę butelek.
- W porządku, ale problem nie zniknie. Posie jest naszą córką. Musimy usiąść
i zastanowić się, co będzie dla niej najlepsze. Podjąć ważne decyzje. - Popatrzył na
ciemne loki dziecka, które trzymał na rękach.
- Posie jest córką Phoebe i Michaela! - Potrzebowała czasu, aby oswoić się z
myślą, że to Josh był dawcą nasienia. - To oni figurują jako rodzice w jej akcie uro-
dzenia.
- Tym bardziej więc...
- Nie, Josh. Ty jej nie chciałeś. Specjalnie przyleciałeś do Anglii, żeby zapo-
biec jej poczęciu.
- Ale spózniłem się. - Pokręcił głową. - No cóż, skoro doszło do zapłodnienia,
mogę jedynie żałować, że nie byłem przy tym obecny.
- Sięgnij do zakamarków pamięci.
Podniósł rękę i w milczeniu pogładził ją po policzku. Na moment zapomniała
o wszystkich kłopotach; pamiętała tylko wczorajszy pocałunek: spała w kuchni na
R
L
fotelu, a Josh wszedł, pocałował ją, a potem Posie. Od początku wiedział, że jest
ojcem małej; teraz wiedział, że ona, Grace, jest jej matką.
Po raz pierwszy od dziesięciu lat poruszyła temat tamtej nocy. I chociaż miała
obecnie dwadzieścia osiem lat, zarumieniła się jak nieśmiała nastolatka.
Przez chwilę żadne z nich się nie odezwało.
- Jesteś porządnym facetem, Josh. Nie to co mój ojciec, który wszystko zaw-
sze miał w głębokim poważaniu.
- Znam takich ojców. I ponieważ napatrzyłem się na własnego, uznałem, że
nie chcę mieć dzieci. Los spłatał mi figla.
Grace, która od śmierci siostry i szwagra nie wybiegała myślą w przyszłość
dalej niż na godzinę, zrozumiała, że czeka ją poważna rozmowa. Z samą sobą o
przyszłości.
- Wszystko się teraz zmieni - szepnęła, przysiadając na schodku.
Josh usiadł obok niej i wolną ręką objął ją za ramię.
- Wszystko - przyznał.
Jeszcze tydzień temu każde z nich inaczej widziało swoją przyszłość. To były
dwie drogi: jedna cicha i spokojna wiodła do małego miasteczka, druga stroma i
wijąca się prowadziła na niewidoczny w chmurach szczyt góry. Teraz obie się ze-
szły w jedną, pełną dziur i kolein.
Ich rozważania przerwała Posie, która wyciągnęła rączkę i chwyciła Josha za
włosy. Ten pisnął z bólu, po czym zastygł bez ruchu, czekając, aż Grace wybawi go
z opresji.
- Wydarła mi włosy? - spytał, pocierając głowę.
- Nie marudz. Przyzwyczajaj się.
- Pomożesz mi?
- Na pewno jej nie zostawię.
Była jedyną matką, jaką Posie teraz miała. Jeżeli Josh zechce wcielić się w ro-
lę ojca, to wspaniale. Jeżeli nie, sama sobie poradzi. Ogarnął ją spokój; przestała
R
L
tak kurczowo ściskać butelki. Po chwili wstała. Najpierw musi ściągnąć mleko, po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]