[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ku jej zdumieniu, zaniósł się dość głośnym śmiechem.
- No i całe szczęście. Bo wiesz, pomyślałem sobie... - urwał, machnął ręką. - Nie, sorry.
Zeszmacę się w twoich oczach, jak ci to powiem. Musiałbym na chwilę przestać udawać, że
jestem dżentelmenem.
- Dawaj! - zażądała zaciekawiona. - To ja też będę mogła przestać być damą.
Uniósł ręce.
- Sama chciałaś - zastrzegł żartobliwie. - Jak wspomniałaś Cindy Crawford, pomyślałem sobie
o naszej drogiej koleżance Annie. Wiesz, skąd się wzięło jej przezwisko?
- No, jest bardzo podobna - wyjąkała niechętnie. - Piękność w każdym calu.
Pokręcił przecząco głową. Wyjątkowo przewrotny diablik wyzierał mu z oczu.
- Staliśmy sobie na starcie w męskim gronie - zaczął opowieść. - Takie tam wygłupy, wiesz,
jak to testosteron potrafi. Ktoś, nie pamiętam już kto, opowiedział kawał, naprawdę denny.
Dzwoni lalka Barbie do lalki Cindy i mówi: ty kurwo! Koniec kawału, generalnie chodziło o
to, żeby zobrazować, jakie to baby są wredne i zawistne. Ale wtedy właśnie nadeszła Anka i
ktoś rzucił: o, Cindy idzie! Komentarz spotkał się z powszechną aprobatą, już wtedy miał ją
prawie każdy skoczek. A była w sekcji raptem od pół roku. Zaczęliśmy ją tak nazywać,
łyknęła jak pelikan, przekonana, że chodzi o Cindy Crawford. O ile się nie mylę, do tej pory
niewiele się zmieniło.
- O wy, podli - oznajmiła Milka na poły oburzona, na poły rozbawiona. - Jak kobieta daje, to
bierzecie bez żenady, a potem za plecami obrabiacie cztery litery.
- Męska rzecz polować - stwierdził Ari krótko. - Od kobiety zaś zależy, komu pozwoli się
wziąć i w jakich okolicznościach. Konsekwencje takich decyzji są znane. A o ile wiem, nikt
Cindy nie gwałci, sama zaprasza. Dzisiejsza scenka najlepszym przykładem... Ale dobra,
przestanę, i tak się już wydało, że straszny plotkarz jestem i w ogóle nie dżentelmen.
- To już ustaliliśmy na samym początku. - Uśmiechnęła się blado, myśl o reputacji Cindy
przynosiła ulgę jej skołatanym myślom. - Wal dalej, nic już nie masz do stracenia.
- No tak: o czym myślą kobiety - rzekł przekornie. - Jestem dziwnie przekonany, że gdybym
chciał rozmawiać o sensie życia, zostałbym objechany, że niepotrzebnie zawracam głowę i
powinienem oddalić się czym prędzej. Ale pikantne ploteczki, proszę bardzo, bez względu na
okoliczności.
- Hm, ujawniłam już, że nie jestem damą. - Zaczęła strzepywać z szyi kosmyk rudych włosów,
który zaplątał się w golf i łaskotał nieznośnie. - Przynajmniej jestem szczera i niczego nie
udaję.
- Właśnie, że udajesz - powiedział, nagle zupełnie poważnie. - Udajesz wyluzowaną,
szczęśliwą i Bóg wie co jeszcze, a przed chwilą siedziałaś tu i ryczałaś jak bóbr. I o ile znam
się na kobietach, ścinanie włosów zazwyczaj nie odbywa się bez powodu. W czym masz
problem, Milka? Mogę jakoś pomóc?
Spoważniała również, popatrzyła mu prosto w oczy.
- Już pomogłeś, Ari - powiedziała cicho. - Nie byłam sama przez moment. I wystarczy.
Dziękuję.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, nie naciskając już więcej.
Zamiast tego podszedł, ujął jej dłoń i złożył na niej szarmancki pocałunek. Popatrzyła nań z
coraz większym zdziwieniem.
- Chodzmy stąd - powiedziała, kręcąc głową. - Zaczynasz mnie przerażać. To zbyt piękne,
żeby było prawdziwe, gdzieś tu musi być haczyk. Zaraz wyrosną ci kły i rzucisz się na mnie.
- Tylko podczas pełni księżyca - zgodził się ochoczo. - To u nas rodzinne. Zdaje się, że
Zygmunt wspominał ci już o tym...
Zmarszczyła brwi, potem pokiwała głową ze zrozumieniem. No tak, %7łuczek ma na imię
Zygmunt. Całkiem zapomniała. Tu, na lotnisku, posługiwali się wyłącznie przezwiskami.
Zupełnie jak gdyby człowiek, który narodził się do życia w powietrzu, był już inną osobą.
Imię, nazwisko, zawód, pozycja społeczna, wszystko zostawało gdzieś tam, za bramą.
Wchodziło się na start i już było się %7łuczkiem, Milką, Zlimakiem... I liczyło się tylko to, co
się potrafi tam, w powietrzu. A potem trzeba było wrócić do normalnego, codziennego świata,
z poczuciem nieomalże schizofrenicznego rozdarcia. Dlatego też niektórzy woleli zostać na
lotnisku na zawsze.
- No, chodzmy. - Zgarnęła do kosmetyczki nożyczki i maszynkę do golenia, obróciła się ku
drzwiom. - Dzięki, naprawdę.
- Nie ma problemu - odparł. - Następnym razem, jak będziesz miała doła, daj mi znać.
Poopowiadam ci jeszcze więcej pikantnych historyjek. Nie było mnie tu pięć lat, ale niektóre
sprawy zawsze pozostają aktualne.
- Trzymam cię za słowo! - Popatrzyła mu prosto w oczy. - Oczywiście, ty również możesz do
mnie przyjść po pomoc i poradę. Mówię tak, bo wiem, że absolutnie nie zamierzasz z tego
skorzystać. To takie niemęskie, zwierzanie się.
- A może ja jestem niemęski? - rzucił z wyjątkowo przewrotnym uśmiechem. - Może na
przykład część mojej duszy jest kobietą i tak naprawdę to wolę chłopców?
Zatkało ją ze zdziwienia. Myślała gorączkowo nad odpowiedzią, zupełnie nie znajdując słów.
- No, nie! - Roześmiał się, kręcąc głową. - Już tak we wszystko to mi nie wierz, proszę cię.
- Trudno się z tobą rozmawia - stwierdziła, nie kryjąc ulgi. - Teraz nie wiem, ile z tego, co
powiedziałeś, jest prawdą, a ile czystym wymysłem.
- I o to chodzi - zgodził się ochoczo. - To bardzo wygodne.
- Właśnie. A jakie bezpieczne. Możesz mówić, co tylko zechcesz, bo zawsze się potem
możesz wycofać, twierdząc, że przecież żartowałeś.
- Pewnie tak. Dobrze, postaram się spoważnieć. Wyjątkowo i tylko dla ciebie. To co,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]