[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kilka miesięcy temu zorientowaliśmy się, że zaczął się
z tobą spotykać. Zrozumieliśmy, że coś knuje i że
zamierza posłużyć się tobą.
- Uznaliście, że chce zdobyć część RI, tak? - Emily
zaczęła wystukiwać palcami jakiś rytm na poręczy
fotela. - Doszliście do wniosku, że ten człowiek zaczął
się ze mną spotykać po to, żeby mnie poślubić i prze
jąć kontrolę nad moimi akcjami. Nie mając żadnych
prawdziwych dowodów, stwierdziliście, że nic nie
jest wart.
- Emily - przerwał Jacob łagodnie - uspokój się.
Mieliśmy całkowitą rację i ty o tym wiesz. Morrell się
do tego przyznał w dniu, kiedy wszedł do twojego
mieszkania.
- Nie o to chodzi - oświadczyła Emily nieco bar
dziej zapalczywie. - Myślę o tym, że wszyscy od razu
doszli do wniosku, że ja, z moimi bezcennymi akcjami,
potrzebujÄ™ natychmiastowej ochrony. To doprowadza
mnie do furii.
- Emily - zaczÄ…Å‚ Jacob od nowa, nadal tonem
łagodnym - naprawdę potrzebowałaś ochrony.
160 " PEANIA
- Nie potrzebowałam - ucięła ostro. - Nigdy nie
wyszłabym za Damona Morrella. Traktowałam go
tylko jako nieszkodliwego adoratora. Ale nikt mnie
nie zapytał o zdanie. Wszyscy uwierzyliście, że grozi mi
niepożądane małżeństwo. Byliście przy tym przekona
ni, że natychmiast po wyjściu za mąż przekażę akcje
Damonowi. Więc posłuchajcie. Nigdy bym tego nie
zrobiła. Nie przekazałabym tych akcji nikomu spoza
rodziny, nawet gdybym bardzo chciała. Nie mogę ich
nawet sprzedać nikomu spoza rodziny.
Teraz słuchali jej w napięciu, wpatrując się w nią ze
zdumieniem.
- Chcesz powiedzieć, że nie mogłabyś ani oddać,
ani odsprzedać tych akcji, Emily? - spytał wreszcie
Drake.
Emily uśmiechnęła się posępnie.
- Akcje podarowała mi babcia na łożu śmierci, ale
nikt z was nie wie, że postawiła mi pewne warunki.
Pamiętacie, co mówiła do mnie w nocy, zanim umarła?
- Ja pamiętam - powiedziała Catherine, marsz
czÄ…c lekko brwi.
- Powiedziała mi, że pewnego dnia przejmę rolę,
jaką ona odgrywała, że kiedyś zajmę jej miejsce.
- Uważała się za sumienie firmy - wycedził Gif-
ford. - Wtrącała się do interesów rzadko, ale kiedy już
to robiła, była uparta jak wszyscy diabli.
- Właśnie - przytaknęła Emily. - Jest mi przykro,
że to mnie akurat wyznaczyła na swoje miejsce.
Powiedziała, że będę w końcu zmuszona stać się
sumieniem RI. Ravenscroftowie to urodzeni myśliwi,
powiedziała. Wiedzą, jak przetrwać. Czuła jednak, że
czasem potrzebują kogoś, kto by ich trzymał w cug
lach. Dała mi dość dużo akcji i wystarczający wpływ na
RI, bym to w razie potrzeby mogła zrobić. Powiedzia-
PEANIA " 161
łam jej, że się do tego nie nadaję, że przegrywałam
zawsze, ilekroć się wam sprzeciwiłam. Twierdziła
jednak, iż pewnego dnia wszystko się zmieni. Powie
działa, że jestem jej wnuczką i że mnie dobrze zna.
Mówiła, że potrzeba mi tylko trochę czasu.
- Emily - przerwała nieśmiało Catherine - to nie
samowite. Dlaczego nie powiedziałaś nam o tym nigdy
przedtem?
Emily wzruszyła ramionami.
- Kazała mi czekać, aż poczuję się dość pewna
siebie. Powiedziała, że muszę dojrzeć, dorosnąć, ale
pewnego dnia będę gotowa podjąć się tego zadania.
Kazała mi przysiąc, że nigdy nie sprzedam ani nie
rozdam moich akcji, chyba że rodzina postanowi
sprzedać firmę. Tak długo jednak, jak długo RI będzie
w rękach Ravenscroftow, mam te akcje zachować
i utrzymać miejsce w radzie. Mówiła, iż powierza
przyszłość rodziny i firmy właśnie mnie.
Gifford potrząsnął głową z niezadowoleniem.
- To niewiarygodne, choć potrafię sobie wyob
razić, że mogła coś takiego wykombinować. Była
wścibską, arogancką, a mimo to wspaniałą starą
damÄ….
- Mam nadzieję, że pewnego dnia będę taka sama
jak ona - powiedziała zadowolona z siebie Emily.
Jacob jęknął, ale oczy jego się śmiały.
- Wobec tego, o co chodziło ci tamtego wieczoru,
kiedy zagroziłaś, że użyjesz swoich akq'i, jeśli nie
odczepimy się od Jacoba, Emily? - spytała Catherine.
- To był tylko blef - przyznała z westchnieniem
Emily. - Nie mogłabym się wyzbyć tych przeklętych
akcji. Dałam babci słowo honoru. Pomyślałam jednak,
że mogłabym ich użyć jak na prawdziwą Ravenscrof-
tównę przystało. Niestety - dodała, spojrzawszy na
162 " PEANIA
Jacoba - pojawił się ktoś, kto zdusił moje wielkie
plany w zarodku.
- Kto to był? - spytał Gifford.
- Jacob. Nie spodobał mu się sposób, w jaki
zamierzałam go bronić.
- Czy to znaczy, że masz zamiar brać czynny udział
w bieżących operaq'ach RI? - spytał Drake, niezbyt
tym zaniepokojony.
- Z pewnością nie. W ogóle mnie nie interesują
bieżące operacje firmy - zapewniła go Emily. - Będę
trzymała rękę na pulsie z oddali. Babcia była zdania, że
do załatwiania bieżących spraw firmy ty nadajesz się
najlepiej. Powiedziała, że jesteś w wystarczającym
stopniu drapieżnikiem, by utrzymać firmę przy życiu.
- Ciekaw jestem, czy traktowała to jako kom
plement - uśmiechnął się kwaśno Drake.
- Ależ tak - odparła Emily, przypomniawszy sobie
ostatnie słowa babki. - Powiedziała, że odziedziczyłeś
wszystkie niezbędne cechy, by utrzymać firmę w dobrym
stanie i zachować ją dla następnych pokoleń. Była przy
tym absolutnie pewna, że firmie potrzebny jest ktoś, kto
by potrafił od czasu do czasu przypominać zarządowi
o różnicy pomiędzy dobrem a złem. Babka była zdania,
że sama świadomość, że jest ktoś, kto w każdej chwili
może interweniować, wystarczy, aby was utrzymać z dala
od brudnych interesów. Rozpoznawała granicę między
dobrym interesem a tym, co jest moralnie wÄ…tpliwe,
nawet jeśli zupełnie zgodne z prawem.
- I uznała, że to ty masz w przyszłości pilnować tej
granicy? - spytał ponuro Gifford.
- Niestety, tak - odparła Emily pogodnie, coraz
bardziej z siebie zadowolona.
Drake patrzył na siostrę dość długo. Po chwili
zwrócił się do Jacoba.
PEANIA " 163
- Wiedziałeś, w co się wdajesz, zabierając ją do Reno?
Jacob błysnął zębami w niebezpiecznym uśmiechu, ale
gdy spojrzał na Emily, miał w oczach pobłażliwe ciepło.
- Nieraz mówiłem Emily, że potrzebuje opiekuna.
Teraz jednak zastanawiam siÄ™, czy to nie nam wszyst
kim jest potrzebna ochrona.
Drake uśmiechnął się.
- Masz chyba słuszność. Kiedy już mówimy
o ochronie, dochodzę do wniosku, że bezpośrednie
starcie z Morrellem to ciekawe doświadczenie. Zro
zumiałem, na co musiałeś się narażać dla RI, kiedy
zlecaliśmy ci sprawy takich jak on.
- Właśnie dlatego teraz zleciłem tę sprawę tobie
- odparł Jacob. - Uznałem, że ty także potrafisz wy
konać brudną robotę, tym bardziej że ja już nie jestem
do wynajęcia.
Catherine spojrzała nań wrogo, zachowując w gło
sie fałszywą uprzejmość.
- Nie masz zamiaru prosić nas o pracę, ponieważ
ożeniłeś się z Emily?
- Zlub z Emily wcale nie zmienia moich planów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]