do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Francuza opadła w dół. W tej chwili usłyszał galopującego konia.
Niedaleko od siebie ujrzał szybko zbliżającego się od strony fortu Apacza ozdobionego insy-
gniami wodza.
Zdziwiony wstrzymał konia. Nowy towarzysz zrównał się tymczasem z nim wstrzymując
również swojego wierzchowca. Nowoprzybyły zapytał:
 Ty jesteś Niedzwiedzie Oko, wódz mych braci?
 Tak jest  odrzekł zapytany.
 Dzielnym jesteś wojownikiem, ale nie widzisz, że twoi bracia walczą daremnie?
Mówiąc to wskazał ręką na czworoboki. Oko wodza skierowało się we wskazanym kierunku.
 Uffi  krzyknął.  Te psy francuskie muszą zginąć. Ale kim jesteś?
 Jestem Niedzwiedzie Serce, któremu co siedem dni poświęcałeś jednego białego. Naprzód!
Skierował konia w kierunku nieprzyjaciela. Walka i pomoc braciom stała na pierwszym miej-
scu.
Niedzwiedzie Oko mimo opanowania zesztywniał ze zdumienia, wkrótce jednak opanował
wzruszenie i pogonił za bratem.
 Arku Shosh-in-lit! Gutesnonselkhi francos!  krzyczał z całej siły, tak, że jego wojownicy
musieli go usłyszeć.
Słowa te w narzeczu Apaczów znaczą: Tutaj jest Niedzwiedzie Serce! Zmierć Francuzom!
Oczy czerwonych zwróciły się w stronę wołania. Ujrzeli Niedzwiedzie Oko tuż za swym bra-
tem. Obaj zbliżali się ostrym galopem.
 Arku Shosh-in-lit! Tasta francos! Tutaj jest Niedzwiedzie Serce! Zagłada Francuzom!
krzyczeli Indianie.
Z wściekłością rzucili się na wroga. Nowa salwa powitała ich, lecz to nie ostudziło zapału,
skorzystali z chwili, w której Francuzi nabijali karabiny.
 Prenez les crossers! Walczcie kolbami!  zabrzmiał rozkaz ich dowódcy.
%7łołnierze odwrócili strzelby, lecz w tej chwili zbliżyli się wodzowie. Bijąc na prawo i lewo,
tratując koniem szerzyli śmierć. Francuzi rozproszyli się na wszystkie strony, szukając ratunku w
ucieczce.
W ten sposób utorował Niedzwiedzie Serce drogę swoim braciom do drugiego czworoboku.
Nagle ujrzał w niewielkim oddaleniu konie Francuzów strzeżone przez kilku mężczyzn.
Wskazując na nie ręką zawołał:
 Tekli francos shli, sesteh nagaya! Zabrać konie Francuzów, a straż zabić!
Natychmiast Niedzwiedzie Oko zwołał garstkę swoich i uderzył na straż. W ten sposób Fran-
cuzi stracili jedynÄ… drogÄ™ ratunku.
Tymczasem nadciągnęli biali myśliwi Juareza. Ich celne strzały poczęły wybijać nowe luki w
czworobokach.
Kiedy Niedzwiedzie Serce dotarÅ‚ do nastÄ™pnego carré nie potrzebowaÅ‚ nawet wskakiwać do
środka, tak był już celnym ogniem zdezorganizowany. Właśnie padło dwóch Francuzów tworząc
dodatkowy wyłom w ścianie, przez który wpadł wódz szerząc straszne spustoszenie.
Apacze na widok swego dawno zaginionego wodza dostali nowych sił, wielkiego entuzjazmu.
Widocznie postanowili uczcić tę chwilę całkowitą klęską i zagładą Francuzów.
70
Wobec takiej nieludzkiej zaciekłości Francuzi nie zdołali się długo opierać. Jak stado owiec
rozproszeni po polu walki szukali ratunku w ucieczce. Było jasne, że ucieczka nie potrwa długo i
że ani jeden nie ujdzie cało z pola walki.
Kiedy Francuzi na początku napadu w półkolu zbliżali się do fortu, oba końce łuku dotykały
dwóch brzegów rzeki.
W górnej części rzeki były zbyt rwące prądy i skała prostopadle wchodząca do wody, by moż-
na było myśleć o wtragnięci do fortu od tej strony.
Za to w dole rzeka płynęła spokojnie. Brodząc można było dosięgnąć drugiego brzegu i ukryć
się jako tako poza luznymi kamieniami, które otaczały brzeg. Przy tym skała nie wznosiła się
tutaj prostopadle w górę, więc choć z trudem, to można się było po niej wdrapać.
Na końcu tego skrzydła stał sierżant, który pragnąc się odznaczyć zaciekle walczył przeciwko
Gerardowi. Napad Apaczów zmienił całą sytuację. Sierżant był sprytny i szybko pojął, że tylko
podstępem uda się zdobyć fort. Zwołał więc swoich ludzi i rzekł:
 Chodzcie ze mną! Widzicie, że Apacze siedzą nam na karku, lecz znalazłem wyjście.
 Jakie?  zapytał jeden z żołnierzy ocierając pot z czoła.
 Słuchajcie. Teraz nadchodzi pomoc dla oblężonych, zapewne wyjdą z fortecy biorąc na-
szych w dwa ognie. Tymczasem my pójdziemy przez rzekę, wdrapiemy się na wzgórze od strony
wody i otworzymy bramÄ™.
 Zgoda! Pójdziemy za tobą.
Było ich może dziesięciu lub jedenastu. Zawrócili na prawo ku rzece. Brodząc w wodzie, któ- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl