do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bardzo go jeszcze kochała.
- Kiedy natrafiliśmy na pierwsze problemy, zamiast zbliżyć się do siebie i walczyć z
całym światem, rozstaliśmy się i poszliśmy swoimi drogami. Myślisz, że nie obchodziło mnie
to, że straciliśmy nasze dziecko? Margot, ono było także częścią mnie! - Na chwilę zawiesił
głos. - Mój ojciec był wtedy ciężko chory i nie zostało mu wiele czasu. Tak bardzo chciałem,
by zdążył je jeszcze zobaczyć.
- Nie wiedziałam - szepnęła. To czyniło ich stratę jeszcze bardziej bolesną.
- To i tak by wiele nie zmieniło. Ale gdybyś miała odrobinę cierpliwości, mogłabyś
pławić się w luksusie.
- Nigdy nie chodziło mi o pieniądze! - Zerwała się na równe nogi, zupełnie nie
zważając na łzy, które spływały jej po twarzy. - Potrzebowałam wsparcia, a ciebie przy mnie
właściwie nigdy nie było. Czułam się bezgranicznie samotna...
Raud zmarszczył brwi i odwrócił wzrok.
- Uciekłem w pracę, bo byłem zupełnie bezradny.
- A ja, Raud? Ja nie miałam nic! Tylko puste mieszkanie, puste łóżko i pusty pokój
dziecięcy. Masz rację, nigdy nie powinniśmy byli się pobierać. Oczekiwałam od ciebie czegoś
więcej.
Ich spojrzenia skrzyżowały się.
- Całe dnie spędzałeś w biurze!
- To był jedyny sposób, by zagłuszyć wspomnienia.
- A ja?- krzyknęła.
Zamilkł. Myślała, że już nic nie powie, tylko po prostu wstanie i wyjdzie. W końcu się jednak
odezwał.
- Zawiodłem cię, bardziej niż myślałem.
Nie mogła uwierzyć własnym uszom. Przyznał się. Powinna, więc być usatysfakcjonowana.
Zamiast tego jednak czuła pustkę. Znowu pustkę i rozpacz. Kochała go.
- Nie ma nadziei, że uda się cofnąć wskazówki zegara, nieprawdaż? - szepnęła.
- Nie można zmienić faktów, kochanie. O nic cię nie obwiniam. Straciłaś dziecko, a ja
nie potrafiłem ci pomóc. Być może to, co zrobiłaś, było najlepszym rozwiązaniem.
- Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby mój mąż wrócił do mnie - powiedziała
niespodziewanie. Otrzepała ręce z kurzu, okręciła się na pięcie i wyszła z pokoju.
ROZDZIAA CZWARTY
Raud był wściekły. W ciągu jednej chwili potrafiła wyprowadzić go z równowagi. Już wstał,
by pójść za nią, gdy nagle odezwał się jego telefon komórkowy. Sięgnął do kieszeni.
- Marstall - odezwał się chłodno.
- Szefie, przepraszam, jeśli przeszkadzam. - Głos sekretarki brzmiał wesoło.
- Nie. Co jest? - Betty Jean nie dzwoniłaby bez ważnego powodu.
- Dostaliśmy właśnie faks od Bendix. Prosił pan, żeby pana poinformować, jak tylko
nadejdzie. Mam go panu przesłać?
- Tak, ale pocztą elektroniczną. Zaraz włączę komputer.
Ze słuchawką przy uchu szedł w kierunku pokoju, który zajmował. W przeciągu ułamka
sekundy zapomniał o Margot i skoncentrował się na interesach. Gdy włączał komputer,
zauważył, że jego marynarka leży na podłodze. Papiery rozwodowe tkwiły jednak wciąż na
swoim miejscu. Dlaczego nie dał jej ich od razu? Miałby to już dawno z głowy.
Szczegółowo przestudiował faks, co zajęło mu sporo czasu, a następnie udał się na
poszukiwania Margot. Ku swemu zdziwieniu znalazł ją w sypialni Harriet. Przeglądała pudła,
które przyniósł z poddasza. Musiała spędzić tam sporo czasu, jako że śmiecie wysypywały się
z kosza, a obok niej piętrzyła się sterta posortowanych dokumentów. Na krótko oderwała
wzrok od listu, który trzymała w ręku i spojrzała na Rauda. Zaraz jednak powróciła do swojej
pracy.
Usiadł obok niej i zanurzył rękę w pudle. Trochę się już uspokoił. Wbrew wszelkiej logice
postanowił, że dowie się o Margot jak najwięcej: jaka jest i co robiła przez tych pięć długich
lat.
- Nigdy nie wspominałaś o swojej firmie - powiedział po chwili.
Zdziwiona nagłym zainteresowaniem sferą zawodową, spojrzała na niego.
- Założyłam małe studio dekoracji wnętrz. Zaangażowałam dwie dziewczyny do
pomocy. Ale i tak mamy prawdziwe urwanie głowy.
- Wyobrażam sobie. Pewnie masz mnóstwo klientów i jesteś rozchwytywana.
Zaskoczył ją tym stwierdzeniem.
- Dlaczego tak uważasz? Nie miałam żadnego doświadczenia w interesach. W końcu
studiowałam historię sztuki, której zresztą nie skończyłam. Wiesz o tym.
- Myślałem, że może wróciłaś na uniwersytet.
- Nie - rzuciła krótko, sięgając po następną partię papierów. Nie miała dość energii ani
wystarczająco dużo entuzjazmu. Studia były wtedy ostatnią rzeczą, o której myślała.
- Miałem na myśli twój dar robienia czegoś z niczego.
Pamiętasz, jak za marne grosze zrobiłaś z naszego mieszkania cacko? - powiedział Raud,
wrzucając kolejne dokumenty do kosza.
Margot poczuła, że się rumieni.
- Lubiłeś nasze mieszkanie?
- Oczywiście, że lubiłem. Było takie ciepłe i przytulne. - Takie jak ty, dodał w
myślach. Poprzestawiał meble dopiero wtedy, kiedy doszedł do wniosku, że Margot już nigdy
do niego nie wróci. Jego obecne mieszkanie z widokiem na Missisipi kosztowało krocie. Było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl