do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciej kwestii. Wyrzucam cię z pracy, nie pracujesz już dłużej
w Summerhill jako niania! - Zesztywniała, ale on mówił czule
dalej: - Ponieważ to ty jesteś kobietą, którą kocham i-to z tobą
chcę spędzić życie. Nie z nianią, lecz z żoną.
Spojrzała na niego pytająco, nie wierząc w jego słowa.
- Nic nie rozumiem. Dlaczego oświadczyłeś się Camryn,
skoro...
- Skoro jej nie kocham? - dokończył. - Na tym polegał
mój genialny plan. Znam Camryn od dawna, jesteśmy dobrymi
przyjaciółmi, lubimy te same rzeczy. Ona uwielbia dzieci,
a one wprost ją ubóstwiają...
- To dlaczego odmówiła?
- Powiedziała, że początkowo rozumowała podobnie jak
R S
ja. MyÅ›laÅ‚a, że stanowimy cudownÄ…, partnerskÄ… parÄ™. Ale zmie­
niÅ‚a zdanie. StwierdziÅ‚a, że nie interesuje jej małżeÅ„stwo z roz­
sÄ…dku, że woli poczekać na odpowiedniego mężczyznÄ™... Męż­
czyznę, który będzie na nią patrzył tak jak ja na ciebie, gdy
tańczyłaś... Jakbym cię kochał ponad życie.
- Och - wyszeptaÅ‚a. - WidziaÅ‚am, że patrzysz.... MyÅ›la­
łam, że jesteś na mnie zły.
- Byłem zazdrosny! Wprost szalałem z zazdrości! Ale wtedy
nie potrafiłem jeszcze dobrze nazwać tego uczucia. Bałem się
przyznać, że to, co do ciebie czujÄ™, jest czymÅ› wiÄ™cej niż pożą­
daniem. SpanikowaÅ‚em. UciekÅ‚em do ogrodu, a gdy Camryn przy­
szła mnie szukać, oświadczyłem się jej. Wtedy powiedziała mi,
że widziała moją twarz, gdy na ciebie patrzyłem. Zrozumiałem,
że nie mogę dłużej zaprzeczać temu, co do ciebie czuję.
Po bladym policzku Willow spÅ‚ynęła Å‚za. Scott otarÅ‚ jÄ… de­
likatnie.
- Och, Willow, kochanie, wyjdziesz za mnie, prawda? Nie
chcę dłużej bez ciebie żyć!
Leżąc tej nocy w łóżku, Willow zalewała łzami poduszkę.
Kochała Scotta całym sercem, ale nie mogła wyjść za niego
za mąż. Wciąż miała przed oczyma wyraz jego twarzy, gdy
mu o tym powiedziała.
- Ale dlaczego? - zawołał.
Z początku nie potrafiła mu odpowiedzieć, ale po chwili
zebrała się na odwagę.
- Po prostu nie mogÄ™. Z przyczyn osobistych.
- Chodzi o mnie? Nie kochasz mnie? Myliłem się... Amy
mówiła nieprawdę... Wcale nie powiedziałaś mamie, że się
we mnie zakochujesz?
R S
- Powiedziałam. - W jej głosie słychać było smutek. -
Powiedziałam mamie, że się w tobie zakochuję - powtórzyła.
- To dlaczego nie chcesz wyjść za mnie za mąż? Wciąż
uważasz, że jestem zarozumiałym szowinistą i...
- Nie! Jesteś wspaniały!
- Ale nie chcesz wyjść za mnie za mąż?
Ze smutkiem pokręciła głową.
- Nie mogÄ™.
Spojrzał jej prosto w oczy.
- Musisz mi powiedzieć dlaczego!
- Chodzi o... Chodzi o Jamiego - wyrzuciła po chwili. -
A właściwie o jego ojca. Nie mogę nic więcej powiedzieć, ale
zaufaj mi. GdybyÅ› znaÅ‚ prawdÄ™, gdybyÅ› wiedziaÅ‚, że ciÄ™ oszu­
kałam, nie chciałbyś, bym została twoją żoną.
Gdy zrozumiaÅ‚, że Willow nie zmieni zdania, odszedÅ‚ za­
Å‚amany.
Tymczasem ona położyła się do łóżka i wtuliwszy głowę
w poduszkÄ™, pÅ‚akaÅ‚a. Gdyby ona i Chad nigdy siÄ™ nie pozna­
li... Gdyby nie napisała tego listu... Gdyby nie powiedziała
mu, że go nie kocha i nie chce się z nim więcej widywać...
Była odpowiedzialna za jego śmierć!
Sama dorÄ™czyÅ‚a ten list do Summerhill. WrÄ™czyÅ‚a go Scot­
towi, choć nie wiedział wówczas, z kim ma do czynienia. Gdy
Chad przeczytał, co napisała, był tak załamany, że rzucił się
z wieżowca Camden Tower.
Zachowała się jak tchórz, pisząc list, zamiast spotkać się
z Chadem. Nigdy sobie tego nie wybaczy! Gdyby tam była,
mogłaby go uspokoić, zapewnić, że jeszcze kiedyś się zakocha.
Ale nie było jej przy nim. Zachowała się podle. Wiedziała,
że będzie jej to ciążyło na sumieniu do końca życia. Gdyby
R S
Scott się dowiedział, że przez tyle czasu mieszkał pod dachem
z osobą odpowiedzialną za śmierć jego brata, nie mógłby na
nią patrzeć. Znienawidzi ją tak samo, jak ona nienawidziła
samej siebie.
Musiała opuścić Summerhill! Nie mogła tu dłużej zostać
po tym, co wydarzyÅ‚o siÄ™ tego wieczoru. WiedziaÅ‚a, że skrzyw­
dzi dzieci, ale nie miała innego wyjścia.
NastÄ™pnego ranka Scott obudziÅ‚ siÄ™ z upiornym bólem gÅ‚o­
wy. Cierpienie stało się jeszcze większe, gdy tylko przypomniał
sobie o wydarzeniach minionego wieczoru.
Rozejrzał się dookoła. W pokoju panował okropny bałagan.
Wszędzie porozrzucane były ubrania. Przeszedł przez pokój,
podnoszÄ…c po drodze koszulÄ™, krawat, spodnie. Gdy wziÄ…Å‚ do
ręki marynarkę, z wewnętrznej kieszeni wypadła jakaś koperta.
Podniósł ją i przyjrzał się jej uważnie. Przecież wczoraj
nie dostał od nikogo listu. Odwrócił kopertę i zobaczył na niej
imiÄ™ brata wykaligrafowane starannym, kobiecym pismem.
Zamrugał ze zdziwienia. List do Chada? Musiał leżeć
w kieszeni od dnia, w którym po raz ostatni miał na sobie tę
marynarkÄ™... Siedem lat temu! Ale skÄ…d siÄ™ tam wziÄ…Å‚?
Aha! Powoli zaczął sobie przypominać. Pewnej letniej nocy
siedem lat temu, gdy przyjechał w odwiedziny do rodziców,
siedział sam w kuchni, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzył
i zobaczyÅ‚ mÅ‚odÄ… dziewczynÄ™, której twarz skrywaÅ‚ cieÅ„. Po­
dała mu list, prosząc, by przekazał go Chadowi. Uciekła, nim
zdążył jej powiedzieć, że Chada nie ma chwilowo w domu.
Wsadził list do kieszeni, zamierzając oddać go bratu
pózniej, ale nie miał już okazji. Chad nie pojawił się w domu.
Następną osobą, która zadzwoniła do drzwi, był policjant. Zja-
R S
wiÅ‚ siÄ™ tuż przed północÄ…, by poinformować o tragicznej Å›mier­
ci Chada.
Scott obrócił w dłoni kopertę. Jego brat nie żył. List nie
zostaÅ‚ nigdy dostarczony. MÅ‚oda dziewczyna nie otrzymaÅ‚a od­
powiedzi. Czy powinien go przeczytać? A może należaÅ‚o wy­
rzucić go bez czytania?
- WyglÄ…dasz na zmÄ™czonÄ… - zauważyÅ‚a gospodyni, wyj­
mujÄ…c z piekarnika tacÄ™ z czekoladowymi ciasteczkami. Wil-
low smętnie podpierała rękoma głowę, sącząc poranną kawę.
- Jesteś pewna, że nie masz ochoty na pożywne śniadanie?
Willow pokręciła przecząco głową.
- Dziękuję, pani Caird, ale nie jestem głodna.
- Zbyt dużo zjadłaś na kolację - zawyrokowała gosposia.
- Nie - wyszeptaÅ‚a Willow, choć myÅ›lami byÅ‚a gdzie in­
dziej. Przy mężczyznie, którego tak bardzo kochała. - Gdzie
doktor Galbraith? - spytaÅ‚a niby mimochodem, choć koszto­
wało ją to wiele wysiłku.
- Jego teściowa zadzwoniła z samego rana. Dzieci chciały
już wrócić do domu, więc od razu po nie pojechał. Powinien
niedługo być.
Serce Willow zabiło mocniej. Jej plecak był już spakowany,
wystarczy więc, że się pospieszy, a uda się jej wyjść przed
ich powrotem. ByÅ‚o to zachowanie godne tchórza, ale ona za­
wsze była tchórzem. Scott wcale się nie zdziwi, gdy wróci do
domu i nie zastanie jej. Zrozumie, że po tym, co zaszÅ‚o wczo­
raj, nie mogła dłużej zostać w Summerhill.
Ruszyła w stronę drzwi.
- Dzięki za kawę, pani Caird, zamierzam...
- Poczekaj chwilÄ™, Willow...
R S
- Tak?
- Za pierwszym razem, gdy cię zobaczyłam, nie mogłam
sobie przypomnieć, co takiego mówiÅ‚ o tobie Daniel. Przypo­
mniałam sobie dopiero dziś rano.
Willow zamarÅ‚a w bezruchu. SÄ…dziÅ‚a, że z chwilÄ…, gdy Da­
niel wyjedzie do Toronto, będzie bezpieczna, ale najwyrazniej
myliła się.
- NaprawdÄ™? - zdobyÅ‚a siÄ™, by zadać pytanie, choć jej ner­
wy były napięte do granic możliwości.
- Mówił o tym, jak tańczysz. Wrócił z przedstawienia,
w którym grałaś główną rolę... - gospodyni urwała w pół
zdania, by przyjrzeć siÄ™ jej badawczo. - Willow! JesteÅ› dzi­
siaj taka blada! Najlepiej bÄ™dzie, jak pójdziesz na górÄ™ i po­
łożysz się na pół godzinki! Odpocznij chwilę, nim wrócą
dzieci... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl