[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gates.
Nagle wszystko wydało się takie proste. Dan stał przy
Sabrinie, trzymał ją swoimi dużymi dłońmi, a w zagłę
bieniu matczynych ramion leżało małe zawiniątko.
- Tylko jedno - westchnęła Sabrina, a jej oczy za
szkliły się. - Tobie zostawiam urodzenie blizniaków
Mnie jedno dziecko na raz stanowczo wystarczy.
Jakiś czas pózniej Samanta zamknęła za sobą drzwi
i poszła w stronę kuchni. Jake wyczekiwał jej nadejścia.
- Dziewczynka - oznajmiła i opadła na krzesło. -
Lekarz mówi, że jest wspaniała. Waży ponad trzy kilo
gramy. Sabrina czuje się dobrze. - Odgarnęła włosy
z twarzy. - Chcę ci podziękować.
- Nic nie zrobiłem.
- Byłeś tutaj. - Spojrzała na niego. - To było dla
mnie bardzo ważne.
- Cóż, Samanto, potrafisz znalezć słabe punkty męż
czyzny - uśmiechnął się do niej. - Poczekaj, przyniosę
ci drinka.
PIEZC GÓR 137
Wrócił po chwili z karafką brandy i dwiema szklan
kami. Usiadł naprzeciwko niej i napełnił oba naczynia.
- Nie jest to szampan, ale robi swoje. - Uniósł
szklankę i uroczyście stuknął w naczynie Samanty. -
Za matkę, dziecko i Samantę Evans. - Zrobił pauzę
i dodał bardzo poważnie: - Bo to niezwykła kobieta!
Samanta ukryła twarz w ramionach i zalała się łzami.
- Tak bardzo się bałam. - Jej głos został stłumiony
w jego ramionach, kiedy wstał i ją przytulił. - Tak nie
prawdopodobnie się bałam, że stracę ich oboje.
- Już jesteś bezpieczna, Sam. I wszystko jest w po
rządku. Nie pozwoliłabyś, żeby Sabrinie lub dziecku
cokolwiek się stało.
Oparła czoło na jego piersi i próbowała powstrzymać
potok Å‚ez.
- Wygląda na to, że zawsze przy tobie się rozklejam.
- Chyba nie przejmujesz siÄ™ tym specjalnie. - Po
czuła jego usta muskające jej włosy i silne ramiona,
które ją otaczały i podtrzymywały. - Większość ludzi
nie szuka ideałów, Sam. To okazuje się nudne. Ty nigdy
nie jesteś nudna - dodał, ujmując jej twarz w dłonie.
Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się.
- Rozumiem, że to miał być komplement. - Pozwo
liła sobie na chwilę słabości i oparła policzek na jego
ramieniu. - Ja także nie uważam, że jesteś nudny.
- Wiesz... - Zaczepnie potargał jej włosy, a jego
głos zrobił się podejrzanie łagodny. - To chyba najmil
sza rzecz, jaką mi kiedykolwiek powiedziałaś. A teraz
wypij trochę. - Odsunął ją delikatnie od siebie i wręczył
jej brandy.
138 NORA ROBERTS
Posłusznie wypiła łyk i poczuła, jak krew szybciej
popłynęła jej w żyłach, a mięśnie przyjemnie się od
prężają.
- Sabrina zdecydowanie zniosła to lepiej niż ja. -
Wypiła kolejny łyk.
Jake rozsiadł się w fotelu, wyciągnął nogi przed sie
bie i założył ręce za głowę.
- Kiedy od niej wychodziłam, leżała sobie spokojnie
ze swą córeczką i wyglądała, jakby właśnie wróciła
z pikniku. Dan natomiast sprawiał wrażenie, jakby za
raz miał zemdleć. Ja byłam ledwo żywa. A Sabrina leży
tam sobie spokojnie, piękna jak róża.
- Twoja siostra to dzielna dziewczyna.
- Wiem. - Spuściła oczy i zaczęła wpatrywać się
w brzeg stołu. - Mówi, że ma teraz kogoś, kto jest od
niej zależny. Chyba nadszedł czas, aby przestać odgry
wać rolę starszej siostry. Ona już tego nie potrzebuje.
- A więc co teraz zrobisz? - zapytał.
- ZostanÄ™ tu jeszcze kilka tygodni, a potem wyjadÄ™
- Otrząsnęła się, widząc przed oczami wyłącznie
pustkÄ™.
- DokÄ…d?
Zacisnęła palce na swojej szklance.
- Do mojej pracy. Do mojego życia. - Wypiła do
końca swój trunek.
- Nadal obstajesz przy wyjezdzie stąd? - Uniósł
swoją szklankę i wypił łyk. Złote refleksy, odbijające
się w jego napoju, tańczyły po kuchni. - Nie widziałaś
jeszcze Wyomingu jesieniÄ….
- To prawda. Nie widziałam - odpowiedziała, uni-
PIEZC GÓR 139
kając poruszania pierwszego tematu. - Może przyjadę
tu w przyszłym roku. - Spojrzała na swe dłonie. Wie
działa, że w rzeczywistości nigdy tu nie wróci.
- Ona jest głodna! - krzyknął Dan, przerywając im.
- Ledwo urodziła dziecko, a już woła, że jest głodna. Sam,
kocham cię. - Poderwał ją z krzesła i podrzucił w górę.
Jej śmiech zamienił się w pisk, stłumiony w niedzwiedzim
uścisku jego ramion. - Przysięgam ci, że gdyby bigamia
nie była prawnie zabroniona, ożeniłbym się z tobą.
- Jeśli zostałabym w ogóle w jednym kawałku -
zdołała wykrztusić, odwracając głowę i z trudem łapiąc
powietrze.
- Pytam cię, Jake - zwrócił się do przyjaciela, nadal
ściskając Samantę. - Czy znałeś kiedykolwiek taką
wspaniałą dziewczynę?
- Nie. Tego nie mogę powiedzieć.
Samanta słyszała śmiech w jego głosie, choć z pozy
cji, w jakiej się znajdowała, nie była w stanie zobaczyć
jego twarzy.
- Powiedziałbym nawet, że Samanta jest niepowta
rzalna. Jedyna w swoim rodzaju.
Wstał, uniósł swoją szklankę brandy i wzniósł toast
za nich oboje.
ROZDZIAA DWUNASTY
- Sam, rozpieścisz ją.
- O nie! To niemożliwe. Samanta siedziała na we
randzie w bujanym fotelu, trzymając na rękach tygo
dniową Jennifer i uśmiechając się do siostry, powiedzia-
ła: - Ona jest zbyt inteligentna, żeby dać się rozpieścić
A poza tym to przywilej cioci.
Ponownie zaczęła się bujać w fotelu, całując mięk-
kie, delikatne, ciemne włoski noworodka.
Już niedługo nie będę mogła tego robić, pomyślała.
Spojrzała na masywne szczyty, błyszczące srebrnobia-
łym światłem w popołudniowym słońcu. Lekki wiate
rek przynosił słodki zapach świeżo skoszonej trawy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]