do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mocniej jej rękę. - Kiedy całowałem cię i ty mnie całowałaś, to
również nic nie znaczyło. Zwyczajnie musieliśmy się
wprowadzić w nastrój. Za każdym razem, gdy cię dotknę,
pamiętaj o tym: to nic nie znaczy.
Ponownie skinęła głową, jeszcze bardziej usztywniona niż
przed chwilą. Wyszli, dzwigając pluszowe zabawki. Gil złapał
taksówkę. Kątem oka dostrzegła, że Moses próbuje zatrzymać
jakąś inną. Ale absorbowało ją co innego. Bez przerwy
powtarzała sobie to, co przed chwilą powiedział. Ich pieszczoty,
pocałunki nic nie znaczą. Kompletnie nic.
- Obudz się! - powiedział jej do ucha Gil. - Jesteśmy w domu.
Oczy miała zamknięte, ale mimo zmęczenia nie spała jednak.
Myślała po drodze o tym dziwnym człowieku. Fascynował ją,
czuła, że pragnie się do niego zbliżyć, a jednocześnie bała się
tego. Zdumiało ją, że nie miała do niego cienia żalu o to, że
RS
100
zmusił ją do opowiadania o przeszłości. Przyniosło jej to raczej
ulgę.
Stała na chodniku przed hotelem ziewając, podczas gdy Gil
płacił kierowcy. Zrobiło jej się zimno i przytuliła mocniej do
siebie wielkiego pluszowego pieska. Zza rogu wyjechała
taksówka. Przywiozła chyba Mosesa - pomyślała sennie i w tym
momencie uświadomiła sobie, że ktoś natarczywie jej się
przygląda. Cała senność zniknęła nagle. W jednej chwili stała
się czujna i uważna.
Był to bezsprzecznie ten sam człowiek, którego widziała z
okna samochodu przed urzędem. Tym razem włosy zakrywała
mu czapka z daszkiem i ubrany był w mundur strażnika
hotelowego. Twarz miał wyblakłą, niepozorną, ale Nikki
poznała jego niesamowite, lodowato białe oczy. Pamiętała, że
Moses nie wykluczał, że może to być potencjalnie
niebezpieczny, zbzikowany wielbiciel Caressy. Tak jak inni
strażnicy miał w kaburze przy pasie rewolwer.
Widziała go jedynie przez moment. W chwilę pózniej już go
nie było. Wmieszał się w grupkę osób stojących przed wejściem
i zniknął w środku budynku. Nikki - przestraszona, a
jednocześnie zaintrygowana - stała nieruchomo, czekając z
napięciem, czy nieznajomy ponownie się pojawi.
- Co się stało? - spytał ją Gil.
- Znowu ten człowiek z dziwnymi oczami - odpowiedziała
ściszonym głosem. - Ten, którego widziałam przed urzędem.
Wszedł przed chwilą do hotelu.
- Gdzie go widziałaś? - Gil odruchowo otoczył ją ramieniem i
przyciągnął do siebie.
Zareagowała na ten opiekuńczy gest przyśpieszonym biciem
serca. Ten dotyk nic nie znaczy - powtarzała sobie w myślach
jego słowa, ale niewiele to pomagało.
- Wszedł głównym wejściem. Ubrany był tak jak strażnicy
hotelowi. Miał broń.
RS
101
- Co ty mówisz? - zaniepokoił się Gil. - W takim przebraniu
prawie wszędzie mógłby się tu dostać. Pewna jesteś, że to ten
sam facet?
- Mam dobrą pamięć. Szczególnie do niektórych rzeczy.
Poznałam go po tych niesamowitych, prawie białych oczach.
Objął ją jeszcze mocniej i poprowadził do bocznego wejścia.
- Zaraz będzie tu Moses. Poczekamy na niego. Trzeba to
sprawdzić.
Rzeczywiście, po chwili zjawił się Moses. Wysłuchał tego, co
mieli mu do powiedzenia i zadecydował natychmiast, że
pojedzie z nimi na górę. Gdy tylko znalezli się w windzie,
rozpiął marynarkę i przesunął do przodu kaburę, w której tkwił
krótki, płaskonosy automatic. Wyciągnął z kieszeni miniaturowe
walkie-talkie i połączył się ze swoimi zwierzchnikami.
- Herkules woła Gołębnik. Gołębnik, zgłoś się! Kaczka jeden
i Kaczka dwa są ze mną w windzie. Gonzo prawdopodobnie w
hotelu. Powtarzam: Gonzo prawdopodobnie wewnątrz hotelu.
Przebrany za ochroniarza. Dajcie obstawę przy Kaczym Stawku
i rozpocznijcie czesanie. Odbiór.
Odezwał się skrzekliwy, zniekształcony przez elektroniczny
przekaznik głos, którego Nikki nie była w stanie zrozumieć.
- Przyjąłem. Bez odbioru. - Moses wyłączył krótkofalówkę i
schował ją do kieszeni. - Mam was ulokować na razie u Roacha.
Musimy sprawdzić wasze pokoje i porozumieć się z ochroną
hotelową.
- Czy ten facet jest naprawdę niebezpieczny? Powiedz pan
nam szczerze, bez kitu - zwrócił się do Mosesa Gil.
- Nie wiem. Nikt z nas naprawdę nie wie - odpowiedział
czarny mężczyzna.
- A pan jak uważa? Przecież w końcu coś tam o nim wiecie -
Gil wyraznie domagał się bardziej jednoznacznej odpowiedzi.
Moses wymienił z nim krótkie, porozumiewawcze spojrzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl