do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za granicę. Nie wysyłałbyś jej przecież, żeby mieć ją z głowy, ale po to, żeby za-
pewnić jej dobrą edukację. Może twój ojciec też tego pragnął dla ciebie - dodała
po chwili milczenia. - Może nie potrafił okazywać uczuć, ale zapewnił ci najlep-
sze szkoły, dzięki którym odniosłeś w życiu ogromne sukcesy.
- Masz całkowitą rację. - Daniel powoli podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
- Nie umiałem wybaczyć mu tego, że mnie wysłał do internatu. Zawsze wyda-
wało mi się właśnie, że jak to powiedziałaś, chciał mieć mnie z głowy. Wydawa-
ło mi się, że nie zasługuję na jego uwagę. Ale może on po prostu nie wiedział,
jak mi okazywać miłość.
- No właśnie. Ale z tobą i Simone sprawy mają się zupełnie inaczej. Ona
uwielbia tatusia, a dla ciebie jest oczkiem w głowie. I ona świetnie o tym wie.
R
L
T
Dla niej jesteś najważniejszym człowiekiem na świecie. I słusznie, bo jesteś
wspaniałym ojcem.
- Bardzo ci dziękuję, to, co mówisz, bardzo wiele dla mnie znaczy. Chyba
masz rację. Rzeczywiście, Simone prawdopodobnie potrafiłaby się odnalezć w
internacie, bo wiedziałaby, że ją tam wysłałem, żeby zapewnić jej dobrą edukację
i najlepsze możliwości życiowe.
- I to także różni cię od twojego ojca, bo ty się wahasz, a z tego, co słyszę,
on nie przyjmował do wiadomości, że możesz cierpieć. Jednak nie wątpię, że
twój ojciec też chciał dla ciebie jak najlepiej.
- Ale nie potrafił tego wyrazić. Tak, to prawda, miał dobre intencje. - Daniel
powiedział to z ulgą, jakby zrzucił jakiś ciężar, który nosił w sobie od lat.
- Wszyscy rodzice pragną dla swoich dzieci szczęścia, ale jedni umieją to
wyrazić, inni tego nie potrafią. Ale tak czy inaczej, wyszedłeś z tego wszystkiego
obronną ręką.
- Naprawdę tak uważasz? - spytał z iskierkami radości w oczach, po czym
ujął jej dłoń, a ona jej nie cofnęła.
- Naprawdę, nie mam co do tego cienia wątpliwości.
- Wiesz, słyszałem, że umówiłaś się na randkę z moją córką. Więc może i
mnie byś tego nie odmówiła? - spytał, patrząc na nią uwodzicielsko. - W końcu,
jak mówisz, jestem czułym ojcem, więc mam chyba prawo dobrze poznać kobie-
tę, z którą spotyka się moje dziecko. I co ty na to?
- Na co?
- Na mojÄ… propozycjÄ™ randki?
- Nie wiedziałam, że tu też chodzi się na randki.
R
L
T
- Jasne, że tak. Przecież tu też ludzie się pobierają.
- Nie przyszło mi do głowy, że myślisz o małżeństwie - powiedziała zszo-
kowana.
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Serce Daniela przestało bić tylko na chwilę, ale ta chwila wydawała mu się
wiecznością.
- Ależ nie - powiedział, wstając od stołu. - Uważasz, że ja...?
Nie, nie myślał o powtórnym małżeństwie. Bez reszty zaprzątały go inne
sprawy. Praca. Simone.
- Przestraszyłeś mnie.
- yle mnie zrozumiałaś.
Powiedzieli to niemal równocześnie, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
Ale czyżby naprawdę poczuła ulgę? I skąd się wzięło to nieporozumienie?
Skąd jej przyszło do głowy, że Daniel jej proponuje małżeństwo?
Ciekawe, czy ona ma kogoś? I czy planuje zamąż-pójście? Na taką piękną
kobietę na pewno ktoś czeka w Australii. Ale z drugiej strony, nie wspominała o
nikim. Czy ten żart o randce był niestosowny? Od śmierci BTany nie rozmawiał
o randkach, więc może popełnił gafę?
R
L
T
To też świadczy o tym, że należą do zupełnie innych światów. Jego życie
jest na Tarparnii, a jeśli w ogóle rozważałby w przyszłości małżeństwo, to tylko z
kimÅ›, kto rozumie ten kraj i zna jego zwyczaje.
Zarazem jednak nie sposób zaprzeczyć, że Melora bardzo go pociąga i inte-
resuje. Jest piękną kobietą, a te pełne wyrazu piwne oczy...
- Daniel? - Jej delikatny głos przywrócił go do realiów, uświadamiając mu,
że wciąż się w nią wpatruje.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Chyba powinniśmy ruszać do pracy - powiedziała, sprzątając ze stołu.
Sposób, w jaki Daniel patrzył na nią, gdy ją zobaczył siedzącą nad książką z
Simone, i teraz, przed chwilą, jego zainteresowanie i uwodzicielskie żarty,
wszystko to sprawiło, że poczuła się... atrakcyjna. Tak się nie czuła od bardzo
dawna.
On wie, że miała operację, lecz mimo to widzi w niej kobietę, koleżankę, a
nawet przyjaciółkę. Zainteresowanie ze strony niezwykle przystojnego męż-
czyzny dodało jej wiary w siebie.
Ale tego, rzecz jasna, nie może traktować poważnie. Przyjechała na Tarpar-
nii do pracy, poznaje tu nowych ludzi, flirtuje z Danielem Tarvonem, ale potem
ma wrócić do Australii. On musi podjąć ważne decyzje życiowe, ona wciąż czeka
na wyniki badań lekarskich.
Zdawała sobie sprawę, że Simone stała się jej bardzo bliska w ciągu zaled-
wie dwóch dni. Nie spodziewała się tego. Ale może właśnie dlatego zastanawiała
się, czy wolno jej przywiązywać się tak mocno do tego dziecka.
R
L
T
Daniel i córeczka bardzo się kochają, nie miała co do tego wątpliwości. Pa-
trzyła na nich z podziwem, ale też z odrobiną zazdrości, bo ona nigdy nie będzie
mogła mieć własnej rodziny.
Tego dnia Melora po raz pierwszy jechała z zespołem w teren. Do ciężarów-
ki ładowali z magazynu sprzęt medyczny, namioty oraz żywność.
- Jak wyjeżdżasz, kto się zajmuje Simone? - spytała Daniela, gdy pomagała
mu nieść do samochodu skrzynkę z materiałami opatrunkowymi.
- Jest wtedy u Nandi, żony Belhary, i najwyrazniej wcale za mną nie tęskni -
powiedział wesoło, ale Melora wyczuła, że nie tak lekko podchodzi do tej spra-
wy.
- Jeśli ją wyślesz do szkoły z internatem, jak sądzisz, komu z was dwojga
trudniej się będzie przystosować do nowej sytuacji?
- Jestem pewien, że mnie - odparł bez wahania, ale rozmowa na ten temat
urwała się siłą rzeczy, bo pobiegł do magazynu po następną skrzynkę.
Personel PMA wsiadł do drugiej ciężarówki przykrytej plandeką z dużymi
czerwonymi krzyżami namalowanymi po bokach, po czym obydwa samochody
wyruszyły w drogę.
- Jak długo będziemy jechali? - Melora zwróciła się do Sue, która usadowiła
się obok niej, ale odpowiedział jej Daniel. On i inni członkowie zespołu siedzieli
naprzeciwko, a ona nieświadomie śledziła kątem oka każdy jego ruch. Nie mogła
się od tego powstrzymać, to było silniejsze od niej.
- To zależy od tego, ile razy będziemy musieli się zatrzymywać po drodze,
ale zwykle podróż trwa około godziny. Jak dojedziemy do celu, musimy się roz-
R
L
T
pakować, urządzić w namiocie polową izbę przyjęć, a pod wieczór znów załado-
wać się na ciężarówki, żeby wrócić do wsi przed zachodem słońca.
- Rozumiem - odparła, odwracając wzrok.
Po gafie dotyczącej małżeństwa oboje czuli się trochę niezręcznie. Ale pa-
miętaj, przywołała się do porządku, należysz do tego zespołu, a Daniel jest two-
im szefem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl