[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nudne, monotonne życie. Ani razu nie przekroczyła progu domu, w którym Wiktoria Holland,
tak jak kiedyś Naomi, sprawowała absolutną władzę. Ciekawość Karoliny zwyciężyła gniew i
zaglądała tam czasem, dzieląc się z Niką swoimi obserwacjami. Ale ta raz tylko okazała
zainteresowanie, a to wówczas gdy dowiedziała się, że Wiktoria urządziła salonik w pokoju,
w którym umarła Naomi. Nika na myśl o tym świętokradztwie poczerwieniała i zabłysły jej
oczy. Ale nie wypowiedziała słowa nagany.
Nika tak jak całe Avonlea wiedziała, że małżeństwo Krzysztofa nie układa się najlepiej.
Oczywiście obwiniała za to, zresztą niesłusznie, Wiktorię i znienawidziła ją jeszcze bardziej.
Krzysztof rzadko zaglądał do domu Karola. Pewnie się wstydził. Był ponury i milczący.
Mówiono, że znów zaczął pić.
Którejś jesieni Wiktoria Holland wybrała się do miasta odwiedzić zamężną siostrę. Zabrała
z sobą jedynaczkę. Krzysztof został w domu sam.
Owa jesień pozostała w pamięci Avonlea. Opadły już liście, skróciły się dni, pojawił się
strach. To Karol Holland przyniósł któregoś wieczoru ponure wieści.
W Charlottetown pojawiła się ospa. Zachorowało już kilka osób. Przywiezli ją
marynarze. Jeden z nich przyszedł na koncert w mieście, a zaraz następnego dnia zabrano go
do szpitala.
Charlottetown było blisko i wszyscy tam często jezdzili, zapanowało więc ogólne
przerażenie.
Kiedy następnego dnia Karolina opowiedziała o tym Krzysztofowi, ten zbladł. Otworzył
usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Siedzieli w kuchni, Karolina
przybiegła oddać pożyczoną herbatę i przy okazji przyjrzeć się pod nieobecność Wiktorii, czy
utrzymuje ona w porządku dom. Cały czas rozglądała się, nie zauważyła więc bladości
bratanka.
Jak się ktoś zaraził, to po jakim czasie zachoruje? spytał Krzysztof, gdy Karolina
zbierała się już do odejścia.
Dziesięć dni do dwóch tygodni odpowiedziała. Muszę zaraz zaszczepić córki.
Może być epidemia. Kiedy oczekujesz powrót Wiktorii?
Jak się jej zachce wrócić brzmiała szorstka odpowiedz.
W tydzień pózniej Karolina zauważyła do Niki:
Nie wiem, co się stało Krzysztofowi. Cały czas wysiaduje w domu. To coś nowego!
Może się rozkoszuje spokojem. Chyba zajrzę po wydojeniu krów. Chodz ze mną, Niko.
Nika przecząco potrząsnęła głową. Była równie uparta jak matka i nie zamierzała
przekroczyć progu domu Wiktorii. Cierpliwie cerowała skarpetki siedząc na swym ulubionym
miejscu przy wychodzącym na zachód oknie, skąd za opadającym w dół polem i klonowym
gaikiem widziała utracony dom.
Po wydojeniu krów Karolina narzuciła na głowę chustę i pobiegła przez pola. Dom
wyglądał na opuszczony. Kiedy walczyła ze skoblem bramy, otworzyły się kuchenne drzwi i
w progu stanął Krzysztof.
Niech ciocia nie podchodzi! krzyknął.
Karolina aż się cofnęła. Jakaś nowa sprawka Wiktorii?
Niech ciocia wróci do domu i poprosi stryja, żeby wezwał doktora Spencera. Jestem
chory.
Karolina przeraziła się i znów cofnęła o parę kroków.
Co ci jest?
Byłem w Charlottetown na tamtym koncercie. Ten marynarz siedział koło mnie.
Wyglądał na chorego. To było równo dwanaście dni temu. I od wczoraj zle się czuję. Poślijcie
po lekarza. I niech nikt nie zbliża się do mego domu.
Wszedł do środka i zamknął drzwi. Karolina chwilę stała ogarnięta paniką. Potem
pobiegła, jakby ją ktoś gonił. Nika zobaczyła ją i podeszła do drzwi.
Niech Bóg ma nas w swojej opiece! zawołała Karolina. Krzysztof jest chory i boi
się, że to ospa. Gdzie Karol?
Nika oparła się o drzwi. Chwyciła się za serce, ostatnio często wykonywała ten ruch.
Karolina, mimo że tak przejęta, zauważyła to.
Niko, czemu się wciąż chwytasz za serce? Boli cię? spytała ostro.
Nie wiem. Tak, coś mnie zakłuło, ale już przeszło. Czy ciocia powiedziała, że Krzysztof
ma ospę?
On tak twierdzi i zważywszy na okoliczności, jest to zupełnie możliwe. Nigdy się tak
nie przeraziłam. Muszę zaraz znalezć Karola&
Nika ledwie jej słuchała. Krzysztof jest chory i sam ona musi do niego pójść. Kiedy
Karolina bez tchu wróciła z obory, Nika w chuście na głowie stała przy stole pakując rzeczy.
Niko! Gdzie się wybierasz?
Do domu odparła Nika. Krzysztofa trzeba będzie pielęgnować, więc muszę się
tym zająć.
Weroniko Carr! Chyba zwariowałaś. To ospa! Ospa! Zabiorą go do szpitala w mieście.
Nie wolno ci wchodzić do tego domu.
Muszę Nika stawiła czoło ciotce. Jak zwykle w chwilach napięcia zrobiła się
podobna do matki. Nie dam go zabrać do szpitala. Tam nie będzie miał dostatecznej
opieki. Niech ciocia nie próbuje mnie zatrzymywać, przecież cioci nic nie grozi.
Karolina bezradnie usiadła. Czuła, że niczego nie wyperswaduje tej zdeterminowanej
kobiecie. Może, gdyby był tu Karol& Ale Karol pobiegł po lekarza.
Nika stanowczym krokiem ruszyła ścieżką polną, którą już od tylu lat nie szła. Nie czuła
strachu, lecz radosne podniecenie. Krzysztof znów jej potrzebuje, nie ma tej, która ich
rozdzieliła. Przenikliwe wieczorne powietrze przypomniało jej tamtą wiosnę i złożoną matce
obietnicę.
Krzysztof zobaczył, że nadchodzi, i zaczął jej dawać znaki, by się cofnęła.
Nie zbliżaj się, Niko. Czy Karolina nie powiedziała ci, że pewnie mam ospę?
Nika nie przystanęła. Przeszła przez podwórze i znalazła się na schodkach ganku. On
cofnął się i usiłował zamknąć drzwi.
Zwariowałaś! Uciekaj, póki czas.
Nika pchnęła drzwi i stanowczo weszła do środka.
Już za pózno. Jestem tu i będę cię pielęgnować, jeśli rzeczywiście dostaniesz ospy.
Może jednak nie. Teraz każdy, kogo zaboli mały palec, uważa, że to ospa. Tak czy owak
powinieneś się zaraz położyć, żeby się nie zaziębić. A ja zapalę lampę i ci się przyjrzę.
Krzysztof opadł na krzesło. Jego zwykły egoizm wziął górę i nie usiłował już przekonywać
Niki, by odeszła. Ona postawiła koło niego lampę i przyjrzała się bacznie jego twarzy.
Musisz mieć dużą gorączkę. Co ci dolega? Kiedy zachorowałeś?
Wczoraj. Dostałem dreszczy i łamało mnie w kościach. Niko, jak myślisz, to naprawdę
ospa? Umrę?
Chwycił ją za rękę i patrzył błagalnym wzrokiem dziecka. Nika poczuła, że fala miłości
zalewa jej wygłodniałe serce.
Nie martw się, wielu chorych na ospę zdrowieje, jeśli się ich dobrze pielęgnuje, a ja
będę cię pielęgnować. Karol pobiegł po lekarza i dowiemy się, co ci jest. Kładz się do łóżka.
Zdjęła chustę i powiesiła na kołku. Czuła się tak, jakby nigdy nie opuszczała tego domu.
Wróciła do swego królestwa i nikt nie zamierzał go jej odebrać. Kiedy w dwie godziny
pózniej pojawił się doktor Spencer ze starym Idzim Blewettem, który za młodu przeszedł
ospę, dom był sprzątnięty i unosił się w nim zapach środków odkażających. Z bawialni
Wiktorii Nika wyrzuciła meble. Na dole nie było sypialni, tu więc zamierzała położyć
chorego Krzysztofa.
Lekarz miał strapioną minę.
Bardzo mi się to nie podoba, ale nie mam jeszcze pewności. Jeśli to ospa jutro
pojawi się wysypka. Może zabierzemy go do szpitala?
Nie odparła zdecydowanie Nika. Sama będę go pielęgnować. Nie boję się i
jestem zdrowa i silna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]