do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czym tak naprawdę mu zależało.
A czego w istocie pożądaÅ‚ Marco Rinaldi? Odpo­
wiedz wydawała się dziecinnie prosta: tego samego co
hrabia Giovanni. Bo mimo tych wszystkich śmiałych
i dwornych słów, które przy niej wygÅ‚aszaÅ‚, tak napra­
wdę pożądał jej księstwa, a ona miała być zaledwie
środkiem wiodącym do celu.
Gdy ElenÄ™ gnÄ™biÅ‚y te myÅ›li, Marco i Beltraffio z nie­
pokojem czekali na jej sÅ‚owa. W koÅ„cu kanclerz chrzÄ…k­
nął dyskretnie, sprowadzając ją z powrotem do niemiłej
rzeczywistości.
- Podczas jednej z naszych rozmów, messer Marcu,
trafnie wyraziÅ‚eÅ›, dlaczego jest mi obca myÅ›l o małżeÅ„­
stwie. Jakże mogłabym poślubić człowieka, którego
w ogóle nie znam, na dodatek na tyle starego, by być
mym ojcem?
- Prawda, pani. Mnie jednak już poznaÅ‚aÅ›, a w od­
różnienia od hrabiego Burano nie jestem na tyle posu­
nięty w latach, by być twym rodzicem!
- Chciałbym ci przypomnieć, pani - wtrącił się
kanclerz - że władcy nie powinni przedkładać swych
prywatnych życzeÅ„ nad dobro i potrzeby kraju. Nieste­
ty, do tej pory nie próbowałaś nawet rozważyć, jakie
korzyści mogłoby odnieść Reggiano, gdybyś poślubiła
kapitana Rinaldiego. Nie muszę ci też przypominać, że
od chwili, gdy odziedziczyłaś po ojcu nasze księstwo,
Rada Sześciu i wielu najznamienitszych mieszkańców
Reggiano wciąż się przeciw temu burzy. I nie mów mi
- ciągnął napominającym tonem - że prosty lud całym
sercem popiera twe rzÄ…dy. Ich życzenia nie majÄ… zna­
czenia dla racji stanu, w innym wypadku musielibyśmy
ich obdzielać miodem i mlekiem, nie wymagajÄ…c w za­
mian żadnej pracy.
- Drogi Beltraffio - odparÅ‚a Elena z zabójczo sÅ‚od­
kim uÅ›miechem - sÄ…dzÄ™, że tÄ™ ostatniÄ… uwagÄ™ powinie­
neś wygłosić raczej pod adresem mych dworzan, a nie
tych biednych nieszczęśników, którzy pracują w pocie
czoła, by snujący się po pałacu młodzieńcy i damy,
a także ty i ja, mogli żyć w komforcie i dostatku.
Marco nie zdoÅ‚aÅ‚ siÄ™ opanować i wybuchnÄ…Å‚ grom­
kim śmiechem, a kiedy Elena zwróciła ku niemu
gniewne spojrzenie, powiedział:
- MiÅ‚oÅ›ciwa pani, z tak ostrym jÄ™zykiem i bÅ‚yskot­
liwym rozumem nie powinnaÅ› siÄ™ lÄ™kać żadnego maÅ‚­
żeństwa. Bo to nie ty, ale twój przyszły mąż zasługuje
na współczucie.
- Jeżeli tak, to czemu chcesz mnie poÅ›lubić? - rzu­
ciła bez wahania.
- By ocalić Reggiano i znalezć dla siebie miejsce na
ziemi, to chyba oczywiste, prawda? Gdybym jedynie
zamierzał wziąć do łoża piękną kobietę, w samym
twym pałacu znalazłbym co najmniej tuzin chętnych,
i wcale nie musiałbym wiązać się małżeństwem.
Elena zaniemówiła, ale tylko na chwilę.
- Jakim prawem, messer - wysyczała pełnym furii
tonem - śmiesz przemawiać do mnie w tak zuchwały
sposób...
- Cóż - wszedł jej w słowo -jeżeli ty, pani, mówisz
tak szczerze i bez ogródek, powinnaś i mnie obdarzyć
podobnym przywilejem.
Zmierzyli siÄ™ gniewnymi spojrzeniami, jakby za
chwilę mieli stanąć do wałki z obnażoną bronią, na co
Beltraffio wybuchnął śmiechem.
- Widzę, że dobrana z was para - powiedział
w końcu. - To doskonale wróży waszemu małżeństwu.
No już, moja pani, rozważ wreszcie propozycję messer
Marca ze spokojem i właściwym dla ciebie rozsądkiem.
Dobrze wiesz, że ten związek przyniósłby nam wiele
korzyści.
Jeszcze przez chwilÄ™ Marco i Elena piorunowali siÄ™
wzrokiem. Marco, dużo lepiej pojmujÄ…cy istotÄ™ podob­
nych rozgrywek, a także wielce doÅ›wiadczony w spra­
wach miÅ‚oÅ›ci, dobrze wiedziaÅ‚, że gdyby chwyciÅ‚ w ra­
miona to kłębowisko emocji, jakim w tej chwili była
Elena, natychmiast rozpłynęłaby się w jego ramionach,
nienawiść i miÅ‚ość bowiem sÄ… uczuciami czÄ™sto miesza­
jÄ…cymi siÄ™ ze sobÄ….
Pewnego dnia, poprzysiągł sobie w duchu, dobitnie
jej to uświadomi, a wówczas, jak to określił w swych
wersach Boccaccio, słowik będzie dla nich śpiewał
przez noc całą. Ale jeszcze nie teraz.
Elena westchnęła głęboko i usiadła z powrotem na
tronie. Jeszcze nigdy tak bardzo nie straciła nad sobą
panowania. Co w nią wstąpiło? Wykrzykiwała niczym
handlarka na targu! Czy dlatego, że wstydziÅ‚a siÄ™ w gÅ‚Ä™­
bi duszy, iż tak naprawdÄ™ pragnęła znalezć siÄ™ w ramio­
nach Marca Rinaldiego, mężczyzny, który wywierał na
niej wrażenie, jakiego nigdy nie udało się wywołać
u niej żadnemu gładkiemu dworzaninowi?
Tak, zapewne właśnie o to chodzi. Teraz więc musi
rozważyć, chÅ‚odno i logicznie, zdumiewajÄ…cÄ… propozy­
cjÄ™ najemnika i jeszcze bardziej zdumiewajÄ…ce popar­
cie, jakiego udzielił mu Beltraffio.
- PrzyznajÄ™ - powiedziaÅ‚a w koÅ„cu - że mój pa­
nieński stan stanowi poważny problem. Czy jednak
messer Marco jest rzeczywiście człowiekiem, którego
powinnam poślubić? Czy nie ma jakiegoś kandydata
bardziej odpowiedniego urodzeniem?
- Niestety, pani - odparÅ‚ Beltraffio, spoglÄ…dajÄ…c kÄ…­
tem oka na Marca, który stał dumnie wyprostowany,
z kciukami zatkniętymi za pas ze złota i bursztynów,
mierzÄ…c ElenÄ™ takim wzrokiem, jakby byÅ‚a klaczÄ… wy­
stawioną na sprzedaż. - Wkrótce stanie tu hrabia Bura-
no. Jeżeli poinformujemy go, że księżna Reggiano po­
stanowiła wyjść za kapitana Rinaldiego, wytrącimy mu
z ręki wszelkie argumenty. Ogłośmy także, że zaślubiny
odbędą się jeszcze przed jego wyjazdem. Gdybyśmy
tracili czas na poszukiwanie innego kandydata, bardzo
ułatwilibyśmy mu zadanie.
- A Rada Sześciu? Co oni powiedzą na wiadomość,
że messer Rinaldi zostanie moim mężem?
- Jestem pewien, że czterech z nich przedÅ‚oży kapi­
tana nad hrabiego Burano, szczególnie, o ile mogÄ™ po­
kornie dodać, gdy przekonajÄ… siÄ™, że do owego małżeÅ„­
stwa ma dojść za moją pełną aprobatą. Jedynie Orsini
i Graziani zgłoszą weto.
Beltraffio wiedziaÅ‚, że myÅ›l o poÅ‚Ä…czeniu księżnej z ka­
pitanem czaiła się w zakamarkach jego umysłu od chwili, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl