[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy potem widywałeś jeszcze rodziców? - spytała.
- Raz lub dwa razy w roku - odparł. - Ale byli już dla
mnie obcymi ludzmi. Matka żyje, mieszka w Marsylii. Ma
piątego męża i zrobiła sobie trzeci lifting twarzy. Ojciec zmarł
dwa lata temu. Przepracowany, miał wylew krwi do mózgu.
- Tak mi przykro - szepnęła Claire.
- Niepotrzebnie. - Alain miał zimny i obcy wzrok. - Nie
ma to dla mnie już żadnego znaczenia.
- I to jest najgorsze! - wybuchnęła. - Uważaj, bo
skończysz jak ojciec. Zimny, egocentryczny i zbyt
zaabsorbowany pracą, aby zwracać uwagę na innych.
Alain zmierzył ją wzrokiem.
- Właśnie tak mnie widzisz? - wycedził przez zęby.
Chwycił Claire za nadgarstek i zmusił, by wstała. Znalazł się
tak blisko, że czuła bicie jego serca, a także promieniujące zeń
ciepło. Była rozdarta wewnętrznie. Opanowały ją wściekłość i
pożądanie.
- Tak! - wykrzyknęła. Zaraz potem jednak dodała: -
Możesz się taki stać.
- Skąd ta nagła zmiana zdania? - zapytał drwiąco.
- Bo w sprawie mego ojca zachowałeś się bardzo
przyzwoicie - oświadczyła, spoglądając mu prosto w oczy.
- Nie spodziewaj się zbyt wiele - uprzedził zimnym
tonem. - Zrobiłem tylko to, co uczyniłby na moim miejscu
każdy przyzwoity sąsiad.
- Do tej pory uważałam cię zawsze za twardego, zimnego
i bezlitosnego człowieka, ale się myliłam. I jest mi przykro, że
tak myślałam. W gruncie rzeczy jesteś dobry i serdeczny...
Ciągle jednak obawiasz się, żeby ktoś cię nie skrzywdził, więc
nie wiążesz się z żadną kobietą - dokończyła jednym tchem.
Alain zacisnął mocniej rękę na jej ramieniu. Przez chwilę
sądziła, że ją pocałuje. Zamiast tego odepchnął ją brutalnie i
przeszedł na drugą stronę kuchni.
- Skąd wzięło się twoje przeświadczenie, że jestem
twardy, zimny i bezlitosny? - zapytał oschłym tonem.
Dobrze pamiętała koszmarną scenę sprzed sześciu lat.
Bała się jednak o niej wspomnieć, żeby nie wywołać nowej
fali gniewu Alaina.
- N - nie mam pojęcia - wyjąkała.
- Kłamiesz - stwierdził. - Z powodu tego, co
powiedziałem, nakrywszy cię z Marcelem. Mam rację?
- Nawet o nim nie wspominaj!
- Dlaczego? Kochasz go nadal?
- Oczywiście, że nie!
- Chcesz, abym sądził, że był to tylko przykry incydent,
który nigdy nie powinien się wydarzyć?
- Tak - cicho potwierdziła Claire.
- Czemu myślisz, że to, co wówczas zrobiłem, było
nieuzasadnione i okrutne? - domagał się wyjaśnienia.
- Nie mogę o tym mówić, bo zaraz się rozpłaczę -
ostrzegła.
- No to się rozbecz - warknął. - Są gorsze rzeczy niż
płacz. I bardziej bolesne.
- Dobrze, powiem. - Przez chwilę walczyła ze łzami.
- Będąc sędzią, a zarazem prokuratorem, nie pozwoliłeś
oskarżonemu na obronę. Nie wysłuchałeś, co miałam do
powiedzenia. Naprawdę nie wiedziałam, że Marcel jest
żonaty. I kiedy to oznajmiłeś, byłam załamana. Nie potrafisz
nawet wyobrazić sobie mojego bólu.
- Potrafię - mruknął Alain.
- Nic podobnego! Myślałeś tylko o tym, jak bardzo
nieszczęśliwa będzie Louise, i o własnej złości. A czy
zastanawiałeś się nad tym, jak ja się czułam, usłyszawszy, że
Marcel ma żonę? Tak samo, jak twoja siostra, stałam się jego
ofiarą. Byłam zdruzgotana. Oszukał mnie i zdradził, a ty
jeszcze zmusiłeś mnie do opuszczenia Tahiti, wymyślając mi
od dziwek. ..
Przez chwilę Alain obserwował ją w milczeniu. Potem
nagle powiedział:
- Podejdz bliżej. - Objął ją i przytrzymał, aż przestała
drżeć, a następnie wyciągnął chusteczkę i wytarł jej oczy.
- Być może zbyt pochopnie wyciągnąłem wnioski -
przyznał. - Nie był to mój dobry dzień. Ale wiedziałem, że
masz zaproszenie do Sydney, uznałem więc, że będzie lepiej
dla wszystkich, kiedy przyspieszysz wyjazd z Tahiti.
Zwłaszcza że lada chwila Louise miała przylecieć z Paryża.
Uważałem, że po twoim zniknięciu będzie znacznie łatwiej
zatuszować całą sprawę.
- Zatuszować? - z niedowierzaniem powtórzyła Claire.
- Przecież oświadczyłeś, że o tym, co zrobiłam,
poinformujesz moich rodziców.
- Być może tak mówiłem - przyznał Alain. - Ale chyba
nie potraktowałaś tego serio?
- Jak to?! - wykrzyknęła. - Przez wiele tygodni płakałam
nocami, przerażona, że rodzice nie zechcą mnie znać! Po
dłuższym czasie udało mi się pokonać lęk, ale nadal nie
potrafiłam zdobyć się na powrót do domu. Z obawy przed
tobą.
- Chcesz, żebym uwierzył, że przez całe sześć lat
trzymałaś się z daleka tylko dlatego, że cię wystraszyłem?
- Tak właśnie było. Po jakimś czasie uprzytomniłam
sobie, że gdybym wróciła, pewnie by mnie nie deportowano.
Nie miałeś aż takich wpływów. Nadal jednak potrafiłbyś
zatruć mi życie. Skrzywdzić i poniżyć mnie i moją rodzinę.
Tak więc do dziś nie zaryzykowałabym przyjazdu, gdyby nie
namowy Marie Rose.
Alain patrzył na Claire. Na jego twarzy odbiło się
niedowierzanie.
- To prawdziwy powód? - zapytał sceptycznym tonem.
- Tak - odparła. - Co innego mogłoby trzymać mnie tak
długo z dala od domu?
- To proste - odparł bez chwili namysłu. - Sława i sukcesy
tak uderzyły ci do głowy, że zaczęłaś mieć w nosie własną
rodzinę!
- Och! - jęknęła Claire.
- Przykro mi - mruknął Alain. - Chyba nie ma sensu
wracać po latach do tego, co się stało. Może powinienem ci
wierzyć, ale skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]