do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kilka dni temu.
Sen wciąż nie przychodził. Spędziła wieczór przed telewizorem. Przejrzała
czasopisma, spróbowała czytać książkę. Nic nie pomagało. Od kilku godzin doskwierał
jej głód. Kiedy postanowiła pójść poszukać czegoś do jedzenia, przyszła dziewczyna z
tacÄ…. PowiedziaÅ‚a, że przysÅ‚aÅ‚ jÄ… Señor Navarre. Francesca podziÄ™kowaÅ‚a. ZjadÅ‚a
wszystko w łóżku, do ostatniej okruszyny. Skupiła na jedzeniu całą uwagę, żeby nie
myśleć o tym, że Marcos znów okazał jej troskę.
W końcu wstała i rozsunęła zasłony. Księżyc przed pełnią oświetlał winnice
srebrzystym blaskiem. Włożyła dżinsy, lekki sweterek i tenisówki. Mimo póznej pory
doszła do wniosku, że spacer na świeżym powietrzu dobrze jej zrobi.
Wokoło panowała cisza. W jednym oknie paliło się światło. Ktoś też nie mógł spać
albo bał się ciemności. Czyżby Armando? Może Ana Luis tuliła go do snu? Miał śliczne,
czarne loczki. Ogarnął ją smutek na myśl, że dziecko Marcosa byłoby do niego podobne.
Zeszła po trawniku do winnicy. Podpór jeszcze nie porastała bujna zieleń jak w
pełni sezonu. Nagie gałęzie wyglądały jak martwe. Kostropate, brzydkie konary dopiero
wypuszczały młode pędy. Zawsze ją zadziwiało, gdy co roku niezawodnie porastały
zielenią i wydawały owoce.
Doszła do miejsca, gdzie rzędy zmieniały kierunek. Na skrzyżowaniu znalazła
polanę z krzywym, starym drzewem oliwnym. Zdziwiła ją jego obecność na środku
winnicy. Pomiędzy rzędami prostopadłego poletka dostrzegła jakieś poruszenie. Serce
podeszło jej do gardła. Zamierzała uciec z powrotem do willi, gdy ktoś spytał:
- Jest tam kto?
Francesca odetchnęła z ulgą. Jak zwykle na dzwięk tego głosu oblała ją fala gorąca.
- Tak. To ja, Francesca.
R
L
T
Po chwili już wyraznie widziała białą koszulę i ciemne dżinsy, gdy zmierzał ku
niej wśród szeregów konarów.
- Co tu robisz? - zapytał z daleka.
- Nie mogłam spać. A ty?
- Ja też.
Marcos stanął przy niej, przeczesał palcami włosy. Aadnie pachniał: korzennymi
przyprawami, cytryną i świeżością. Stał tak blisko, że czuła ciepło jego ciała. Dawało jej
poczucie bezpieczeństwa.
- Często spacerujesz po nocach? - spytała.
- W Buenos Aires nie, ale tu tak. LubiÄ™ ciszÄ™ winnic.
- Kto tu posadził to samotne drzewo?
- Chyba rosło tu przed założeniem winnicy. Jest bardzo stare. Nie wiem, dlaczego
je zostawiono. Mamy sad oliwny w innym miejscu.
- Może otaczano je szczególną czcią? - podsunęła.
- Możliwe. - Marcos podszedł bliżej. - Jak twoja głowa?
- Dziękuję, już lepiej. Czy Armando zjadł kolację?
- Tak, wszystko, do ostatniego kęsa. Dostał jeszcze kawałek ciastka.
- Umiesz z nim postępować.
- To nic trudnego - roześmiał się. - Dziecko łatwo zadowolić.
- Dziwne, że jeszcze nie założyłeś rodziny. Dałabym głowę, że chciałbyś zostać
ojcem.
- Dlaczego tak myślisz?
- Komu zostawisz Navarre Industries i Corazón del Diablo?
- Jest jeszcze Magdalena, jej dzieci, fundacja...
- Więc nie planujesz potomstwa?
- Dlaczego pytasz?
Francesca wzruszyła ramionami, wsunęła ręce do kieszeni.
- Ot tak, z ciekawości.
- Mnie z kolei ciekawi, czemu twój narzeczony zerwał zaręczyny.
- Doszedł do wniosku, że nie ma powołania do małżeństwa.
R
L
T
- Dziwi mnie, że od tamtego czasu nie próbowałaś ułożyć sobie z nikim życia.
- Nic w tym dziwnego. Pracowałam. Poza tym nikt mnie nie zainteresował na tyle,
żeby nawiązać bliższą znajomość.
Marcos włożył palec do kieszeni jej spodni i przyciągnął ją bliżej.
- Ale wygląda na to, że ja cię pociągam.
- Wyszłam za ciebie. Zastrzegłeś swoje prawa w umowie - wydyszała wśród
przyspieszonych oddechów. - Nie mam wyboru.
Marcos zanurzył palce w jej włosach. Każde dotknięcie rozpalało w niej ogień.
Cała płonęła.
- Zawsze masz. Ale sądzę, że wybierzesz mnie.
- Co za niezachwiana pewność siebie!
- Jestem pewien tylko tego, że ciągnie nas do siebie. Masz w sobie coś takiego... -
Pochylił głowę, leciutko musnął jej wargi.
- Co?
- Coś, co chciałbym zgłębić.
Gdy ją przytulił, odruchowo objęła go za szyję.
- Ale wczoraj...
- Wczorajsza noc nie była odpowiednia, ale dzisiejsza jak najbardziej.
Nie pytała dlaczego. Uznała, że nie warto wracać na grząski grunt. Ponad wszystko
pragnęła uśmierzyć jego ból, rozproszyć lęki. Na razie nie wiedziała jak. Czuła tylko, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl