do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— Ależ możesz.
— Co? Jak to? Mówiłeś, że kładziesz się spać. . . na trzydzieści lat, tak mówi-
łeś.
— I tak zrobię. Muszę, Ricky. Natomiast ty możesz zrobić coś innego. Bądź
posłuszną dziewczynką, zamieszkaj u babci, chodź do szkoły — a te pieniądze
zostaw, niech sobie leżą. Jak już będziesz miała dwadzieścia jeden lat — i jeżeli
będziesz chciała nas jeszcze widzieć — weź tyle pieniędzy, ile trzeba, żeby samej
zapaść w sen. A kiedy się obudzisz, będę tam już na ciebie czekał. Będziemy
czekać razem z Pitem, obaj. Przyrzekam ci uroczyście.
Długą chwilę intensywnie myślała.
— Naprawdę tam będziesz?
— Tak. Musimy teraz ustalić jakąś datę. Jeśli się zdecydujesz, Ricky, zrób do-
kładnie to, co ci powiem. Uzgodnij wszystko z ubezpieczalnią Cosmopolitan i ko-
niecznie wybierz schronisko Riverside w okręgu o tej samej nazwie. I w żadnym
wypadku nie zapomnij im powiedzieć, żeby obudzili cię dokładnie 1 maja 2001
roku. Tego dnia będę na ciebie czekał. Jeżeli zechcesz, żebym był obecny przy
twoim przebudzeniu, powiedz im to również, ponieważ inaczej nie pozwolono by
mi wejść dalej niż do poczekalni — znam to schronisko, strasznie są rygorystycz-
ni. — Wyjąłem kopertę, którą przygotowałem, zanim wyruszyłem z Denver. —
Nie musisz tego nawet pamiętać. . . wszystko jest na tych kartkach. Tylko dobrze
je schowaj. Za dziesięć lat będziesz mogła podjąć decyzję. Jednego możesz być
całkowicie pewna: Pit i ja będziemy tam na ciebie czekać, czy się zjawisz, czy
nie.
Położyłem przygotowane instrukcje obok dokumentów.
Myślałem, że już ją przekonałem, ale nie dotknęła ani jednego, ani drugiego
pakietu. Popatrzyła na mnie i cichutko zapytała: — Danny?
— Tak, Ricky?
Nie podniosła głowy, a jej głos był tak cichy, że ledwie go słyszałem. Ale
usłyszałem.
— Jeżeli to zrobię. . . ożenisz się ze mną?
W uszach mi nagle zagrzmiało, przed oczyma zaczął wirować świat, ale od-
powiedziałem spokojnie i głośno: — Tak, Ricky. Tego właśnie chcę i dlatego to
wszystko robię.
153
Zostawiłem jej jeszcze jedną kopertę, z napisem „Otworzyć w razie śmier-
ci Milesa Gentry’ego”. Niczego nie wyjaśniałem, po prostu powiedziałem, żeby
ją schowała. Zawierała dowody barwnej kariery Belle. Prawnikowi powinno to
wystarczyć, aby odpowiednio zinterpretować przedwczesną śmierć Milesa.
Wręczyłem jej swój pierścień z uniwersytetu (innego nie miałem) i powiedzia-
łem, że jesteśmy zaręczeni.
— Jest za duży, ale weź go. Gdy się obudzisz, będę miał dla ciebie drugi,
ładniejszy.
Zacisnęła go w dłoni.
— Nie chcę żadnego innego.
— W porządku. A teraz pożegnaj się z Pitem. Czas na nas, musimy się zbierać.
Objęła Pita, oddała mi go zaraz, i popatrzyła prosto w oczy. Po nosie i brud-
nych policzkach spływały łzy, zostawiając za sobą czyste smugi.
— Z Bogiem, Danny, żegnaj.
— Nie „żegnaj”, Ricky. Tylko „do widzenia”. Będziemy na ciebie czekać.
Kiedy dotarłem do miasteczka, była dziewiąta czterdzieści pięć. Dowiedzia-
łem się, że za dwadzieścia pięć minut odlatuje helibus do centrum, odszukałem
więc jedynego właściciela garażu, który zajmował się handlem używanymi sa-
mochodami, i zawarłem z nim rekordowo szybką umowę — za połowę ceny on
otrzymał samochód, a ja gotówkę. Zostało mi dokładnie tyle czasu, by przemycić
Pita na pokład (nie lubią tam kotów, które źle się czują podczas lotów) i wpadłem
do kancelarii Powella parę minut po jedenastej.
Był bardzo zirytowany zerwaniem umowy. Miał ogromną chęć wygłosić ka-
zanie o lekkoduchach, którzy gubią dokumenty.
— Nie mogę wymagać od tego samego sędziego wydawania tej samej zgody
co dwadzieścia cztery godziny. To niedopuszczalne.
Zamachałem mu przed oczyma banknotami, z których każdy wydawał tak
miły uszom szelest.
— Niech pan na mnie nie krzyczy, sierżancie. Chce pan mieć klienta czy nie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl