[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyłaniały się z cienia namiotów, by bez specjalnego zapału powarczeć na prze-
jeżdżających.
Dom Perraina, przypominający prosty klocek, stał na środku zachwaszczone-
go poletka za namiotami.
Wejdzcie. Rycerz zaprosił ich głośno. Chciałbym dowiedzieć się
czegoś więcej o waszym bydle.
Dom składał się tylko z jednej izby. Było tu mroczno i chłodno. Po prawej stro-
nie pod ścianą stała prymitywna kuchnia, po lewej nie zasłane łóżko. Z belek
pod powałą zwisało kilka dzbanów z nie wypalonej gliny, z których coś sączyło
się wolno, tworząc na klepisku kałużę. Na środku stał stół i dwie ławy. Perrain
zamknął drzwi.
Niezbyt tu pięknie przepraszał.
Sparhawk popatrzył znacząco na nie domknięte okno w głębi izby.
Możemy tu bezpiecznie rozmawiać? zapytał cicho.
Ależ tak, panie Sparhawku. Gospodarz roześmiał się. Pod tym oknem
rośnie ciernisty krzak. Pielęgnowałem go w wolnych chwilach. Zdumiałbyś się,
gdybyś zobaczył, jak jest dorodny. I jakie ma kolce! Dobrze wyglądasz, przyja-
cielu. Nie widziałem cię od czasu naszego nowicjatu. Mówił z ledwie dostrze-
galnym obcym akcentem. Nie pochodził z Elenii jak większość pandionitów, ale
z obszarów centralnej Eosii. Sparhawk zawsze go lubił.
O, nauczyłeś się mówić, Perrainie odezwała się Sephrenia. Zawsze
byłeś taki milczący.
To z powodu mojego akcentu, mateczko powiedział z uśmiechem.
Nie chciałem być śmieszny. Ucałował jej dłonie prosząc o błogosławieństwo.
Pamiętasz Kurika? zapytał Sparhawk.
284
Oczywiście. Uczył mnie walki na kopie. Witaj, Kuriku. Jak się miewa Asla-
de?
Bardzo dobrze, panie Perrainie odrzekł Kurik. Powiem jej, że pytałeś
o nią, panie. O co tu chodziło? Mam na myśli tę całą sprawę z Ulesimem.
To jeden z tych natrętnych pochlebców uczepionych Arashama.
Naprawdę jest jego uczniem?
Wątpię, czy Arasham pamięta jego imię prychnął Perrain. Oczywi-
ście, są dni, gdy Arasham nie pamięta nawet własnego imienia. Takich Ulesimów
są tu tuziny samozwańczych uczniów, kręcących się dookoła i zaczepiających
porządnych ludzi. Najpewniej jest już daleko na pustyni i umyka co sił w nogach.
Arasham bardzo zdecydowanie postępuje z tymi, co nadużywają tej odrobiny wła-
dzy, którą im ofiarował. Usiądzmy.
W jaki sposób osiągnąłeś tak znaczącą pozycję? zapytała Sephrenia.
Ulesim traktował cię niczym króla.
To nie było zbyt trudne. Arasham ma tylko dwa zęby, a nie leżą one na-
przeciwko siebie. Co dwa tygodnie otrzymuje ode mnie miękką cielęcinę na znak
mojego oddania. Starcy zawsze mają szczególny wzgląd na swoje brzuchy, więc
Arasham nie szczędzi mi dowodów wdzięczności. Uczniowie nie są ślepi, wolą
mi się nie narażać. A co was sprowadza do Dabouru?
Pan Voren poradził nam, byśmy ciebie odszukali wyjaśnił Sparhawk.
Musimy tu z kimś porozmawiać, a wolimy nie zwracać na siebie uwagi.
Mój dom jest waszym domem. Perrain zaakcentował ironicznie słowo
dom . Z kim musicie porozmawiać?
Z lekarzem o imieniu Tanjin powiedziała Sephrenia zdejmując woal
z twarzy.
Perrain spojrzał na nią z uwagą.
Istotnie, wyglądasz niezdrowo, mateczko rzekł. Ale czy nie lepiej
było znalezć lekarza w Jirochu?
To nie mnie jest potrzebny lekarz. Czarodziejka uśmiechnęła się. Czy
znasz tego Tanjina?
W Dabourze każdy go zna. Mieszka na tyłach apteki, przy głównym placu.
Jego dom jest pod stałą obserwacją. Krążą słuchy, że czasami bawi się magią
i fanatycy usiłują go na tym przyłapać.
Czy nie uważasz, że powinniśmy pieszo udać się na ten plac? zapytał
Sparhawk.
Perrain skinął głową.
Myślę również ciągnął Sparhawk że poczekamy, aż słońce zajdzie.
W razie niebezpieczeństwa będziemy mogli ukryć się w mroku.
Mam iść z wami?
Nie, raczej pójdziemy tylko ja i Sephrenia. My odjedziemy, a ty tu zosta-
niesz. Jeżeli Tanjin jest podejrzewany o czary, to odwiedziny u niego mogłyby
285
wystawić na szwank twoją reputację.
Trzymaj się z dala od ciemnych zaułków, Sparhawku mruknął Kurik.
Sparhawk skinął na małą Flecik. Podeszła do niego posłusznie. Położył ręce
na ramionach dziewczynki i spojrzał jej prosto w oczy.
Chcę, abyś została tu z Kurikiem rzekł.
Spojrzała na niego ponuro i zrobiła zeza.
Przestań! powiedział. Bądz grzeczna, panienko, mówię poważnie.
Poproś ją, Sparhawku poradziła Sephrenia. Nie rozkazuj.
Proszę, Fleciku mówił niemal błagalnie. Czy nie zechciałabyś tu
zostać?
W odpowiedzi dziewczynka uśmiechnęła się słodko, złożyła rączki przed sobą
i dygnęła.
Widzisz, jakie to proste? powiedziała Sephrenia.
Mamy jeszcze trochę czasu, przygotuję wam coś do jedzenia. Perrain
wstał.
Czy wiesz, panie Perrainie, że wszystkie twoje naczynia ciekną? zapytał
Kurik wskazując na dzbany zwisające z belek.
Tak, wiem. Na podłodze jest przez to trochę bałaganu, ale za to panuje tu
przyjemny chłód. Perrain podszedł do paleniska i przez chwilę manipulował
krzesiwem i hubą. Z gałązek pustynnych krzewów rozniecił ogień. Zawiesił nad
nim czajnik, następnie wziął dużą patelnię i nalał na nią trochę oleju. Postawił pa-
telnię na ogniu, wyjął z przykrytej miski kilka kawałków mięsa. Gdy olej zaczął
skwierczeć, wrzucił do niego mięso. Niestety, to tylko baranina usprawie-
dliwiał się. Nie spodziewałem się gości. Przyprawił mięso solidnie, a potem
ustawił talerze na stole. Wrócił do paleniska i otworzył gliniany garnek. Wycią-
gnął z niego szczyptę herbaty, wrzucił do kubka i zalał gorącą wodą z czajnika.
To dla ciebie, mateczko. Uśmiechnął się stawiając kubek przed Sephrenią.
Czarodziejka spojrzała na niego z wdzięcznością.
Jak miło powiedziała. Jesteś naprawdę kochany, Perrainie.
%7łyję po to, by służyć odparł z pewną egzaltacją. Przyniósł świeże figi
i kawałek sera, a potem na środku stołu postawił dymiącą patelnię.
Minąłeś się z powołaniem, przyjacielu ocenił Sparhawk.
Już dawno nauczyłem się dla siebie gotować. Stać mnie co prawda na słu-
żącego, ale nie ufam nieznajomym rzekł siadając do stołu. Bądz ostrożny
w mieście, panie Sparhawku ostrzegł, gdy zaczęli jeść. Wyznawcy Arasha-
ma nie mają zbyt po kolei w głowach, a na dodatek wszyscy pałają żądzą przy-
łapania sąsiada na najdrobniejszym uchybieniu prawom. Arasham co wieczór, po
zachodzie słońca, wygłasza kazanie i za każdym razem udaje mu się wymyślić
jakiś nowy zakaz.
Czego zabronił ostatnio? zapytał Sparhawk.
Zabijania much. Stwierdził, że są posłańcami Boga.
286
Chyba nie mówisz poważnie.
Perrain wzruszył ramionami.
Wydaje mi się, że on już nie wie, czego ma zabraniać, a wyobraznię ma
mniejszą niż żadna. Chcesz może jeszcze kawałek baraniny?
Dziękuję, nie. Sparhawk sięgnął po figę. Jeden kawałek baraniny
w zupełności mi wystarcza.
Jeden kawałek na dzień? Nie. Jeden na rok.
Rozdział 22
Kończący się dzień zdążył już zaciągnąć niebo rdzawą kurtyną, gdy Sparhawk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]