[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Serdecznie ci współczuję. Bardzo chciałbym wymazać z twojej pamięci
wszystkie przykrości, które cię w życiu spotkały.
Ona też marzyła o tym, by wreszcie zapomnieć o tragedii sprzed lat.
Pocałunek był najlepszym lekiem na wszelkie cierpienia. Kurt całował i
pieścił długo, namiętnie. Gdy wsunął dłoń pod bluzkę, Jodie błyskawicznie
stanęła w ogniu, bała się, że spłonie. Jeśli teraz nie przerwie, nie ugasi ognia...
Kurt gwałtownie oderwał się od jej ust.
- Wystarczy - rzekł przytłumionym głosem. - Na dziś.
Patrzyła na niego bez słowa. Była podniecona jak nigdy, w głowie
kołatała tylko jedna myśl: że Kurt ją kocha. Znowu mocno ją przytulił.
- Moje postanowienia biorą w łeb, bo przy tobie odzyskuję wiarę w ludzi.
Jego oczy mówiły, że chodzi o znacznie więcej. Jodie zadrżała z radości.
W parku jakaś młoda kobieta uznała ich za małżeństwo. Nie
wyprowadzili jej z błędu, co wzmocniło więz między nimi. Gdy Jodie wsadziła
Katy do samochodu i chciała wsiąść, Kurt objął ją i lekko pocałował.
- Pamiętasz, co mówiłem o nowej matce dla Katy?
- Pamiętam.
Był uśmiechnięty, oczy rozświetlił mu dziwny blask. Co to znaczy?
- Proponuję, żebyśmy zawarli umowę. Ile sobie życzysz?
Oburzona wpatrywała się w niego, jakby pierwszy raz go widziała.
Dlaczego żartuje? Według niej to wcale nie było zabawne. Czy on naprawdę
mówi o odpłatnym zaangażowaniu jej na pewien okres?
130
S
R
Kurt przestał się uśmiechać. Z jego oczu zniknęło rozbawienie i pojawiła
się powaga. Jakby to, co zaczęło się jako żart, wymagało głębszego
zastanowienia.
- Mówię całkiem serio. Wiem, że nie znajdę nikogo lepszego od ciebie.
Ty spełniasz wszystkie wymagania.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jakie to dla mnie obrazliwe - wycedziła
Jodie przez zaciśnięte zęby.
Kurt szczerze się zdziwił.
- Dlaczego obrazliwe? Bo bez owijania w bawełnę proszę cię o pomoc?
Pewno wolałabyś, żebym ci się oświadczył.
Chętnie zdzieliłaby go pięścią.
- Proś, o co chcesz i jak chcesz. Nie zamierzam wiązać się ani z miłości,
ani dla pieniędzy. Wyskoczyłeś ze swoim genialnym pomysłem jak filip z
konopi. Niepotrzebnie.
Sapiąc z gniewu, wsiadła do samochodu.
- Ja też nie mam ochoty na małżeństwo - mruknął Kurt, niezdarnie
lokując się obok niej.
- Bardzo dobrze się składa. Jesteśmy kwita.
- Chyba tak.
W drodze powrotnej oboje milczeli.
Zgodnie z obietnicą Rafe zabrał Kurta do San Antonio.
Jodie zaczęła sprzątać bawialnię. Nadal była zaperzona, gniewny nastrój
z poprzedniego dnia nie minął. Przysięgła sobie, że spędza ostatni dzień w
domu Kurta. Po powrocie do biura ich kontakty będą wyłącznie służbowe.
Przerwała sprzątanie, bo zadzwonił telefon.
- Słucham.
131
S
R
- Dzień dobry. Mówi Manny. Dasz mi nowy numer telefonu Rafe'a? Chcę
skontaktować się z nim w pilnej sprawie.
Jodie podała nowy numer.
- Teraz nie dzwoń, bo go nie zastaniesz. Zawiózł Kurta do lekarza w San
Antonio.
Manny głośno westchnął.
- A to pech. Wobec tego chyba tobie powiem.
- Jak uważasz. Na pewno coś ci poradzę.
- Hm, dobrze - rzekł Manny z ociąganiem. - Mam znajomego, który
wszędzie węszy podstęp i szuka spiskowców. Tyle mi nagadał, że zmusił do
myślenia.
- O co konkretnie chodzi?
- Przypuśćmy, że jest jakaś firma... Przez kilka lat prosperowała, a teraz
ma problemy, bo brakuje funduszy na nowe inwestycje. W dodatku właściciel
jest poważnie chory. Firma nie zajmuje takiej pozycji, jak powinna. Wiesz, co
mam na myśli?
- Brzmi to niemalże jak opis Allman Industries - odparła Jodie.
- No, tak trochę. Słuchaj dalej. Zjawia się facet, który chce kupić firmę,
ale właściciel nie godzi się na sprzedaż. Wobec tego ewentualny kupiec wkręca
się do firmy na jakieś stanowisko i robi wszystko, żeby ludzie nabrali do niego
zaufania. A przy okazji szuka słabych punktów. Pewnego dnia wpada na
genialny według niego pomysł i odtąd uważa, że znalazł sposób wymuszenia
na właścicielu sprzedaży firmy.
Jodie ogarnął lęk.
- Co takiego wymyślił?
- Zaraził krzewy jakąś tajemniczą chorobą. Taką, której nikt nie zna, i
dlatego nie wiadomo, jak ją zwalczyć.
132
S
R
- Manny...
- Oczywiście, zarazę uda się zwalczyć, gdy on przejmie firmę.
- Manny!
- Mając nóż na gardle, właściciel będzie zmuszony do sprzedaży.
Oczywiście po odpowiednio zaniżonej cenie. Dlatego podstępny kupiec
spokojnie czeka.
Jodie kurczowo zacisnęła palce na słuchawce.
- Co to wszystko znaczy?
- Chcesz usłyszeć prosto z mostu? A więc mówię, że McLaughlin zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]