[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miłość do niego jest bez sensu? Czy nie ma już w nim niczego, co warte
jest kochania, tylko dlatego, że woli Lucjusza ode mnie? Ach, Michaelu,
Michaelu!" Nigdy w życiu nie czuła się tak bardzo zdradzona i urażona w
swej godności. Po chwili jednak przyszła refleksja: właściwie dlaczego
patrzy na to w taki sposób? Michael już widać taki jest, ale musi chyba
być w nim coś pięknego, bo inaczej nie mogłaby go pokochać. Niemniej
przepaść pomiędzy logicznym rozumowaniem a jej kobiecym
instynktownym uczuciem była nie do pokonania. Może gdyby jej rywalką
była inna kobieta, a nie Lucjusz, nie cierpiałaby tak bardzo, Michael
pewnie wszystko wyważył i doszedł do przekonania, że bardziej pragnie
Lucjusza niż jej.
A pułkownik Ważny" podejrzewał Michaela, że zabił Lucjusza. Jakiż z
niego idiota... Szkoda, że nie mógł być świadkiem sceny, która się tu
209
przed chwilą rozegrała. Z miejsca oddaliłby wszelkie podejrzenia. Jeszcze
nigdy nie widziała, by jakiś mężczyzna tak bardzo rozpaczał po śmierci
innego mężczyzny. A właściwie to Michael mógł zabić Lucjusza. Była
dość długo nieobecna w swoim pokoju tej nocy. Mógł w tym czasie pójść
na oddział, zrobić to i wrócić. Ale wiedziała, że on tego nie zrobił. Biedny
Michael... Chyba ma rację: gdyby został na oddziale, to Lucjusz by się nie
zabił. Nie miałby potrzeby się zabijać, bo odniósłby nad nią zwycięstwo
jeszcze pełniejsze niż teraz. To byłoby jego całkowite
zwycięstwo, jego triumf.
O Boże, jakież tu powstało pomieszanie z poplątaniem żądz i motywów.
Dlaczego zabrała Michaela z oddziału? Wtedy wydawało jej się to słuszne.
Więcej, jedyne, co należało zrobić. Czy nie planowała od samego
początku, że wykorzysta każdą sytuację, by mieć Michaela dla siebie?
Oddział X nie stwarzał po temu żadnej możliwości. Wszyscy byli
straszliwie o nią zazdrośni. Przecież ona się dosłownie rzuciła w objęcia
Michaela, a mężczyzna jak to mężczyzna... W dodatku Michael czuł się
wówczas w pewnym stopniu wyobcowany na skutek zdarzenia w łazni.
Dlaczego miałaby więc teraz oskarżać go o to, że ją poderwał i uwiódł?
Już nie płakała. Odłożyła ręcznik i przeszła do lustra. Dobrze, że na twarzy
nie widać śladów łez... Ale ma przekrzywiony welon, a przecież welon jest
symbolem pracy i obowiązku, tych dwóch wartości, które jej nigdy nie
zdradziły. Miłość może zdradzić, obowiązek nigdy. Z obowiązkiem
wiadomo, na czym stoi. Ile weń włoży, tyle odbierze. Bez żalu otworzyła
głęboką, ciemną szufladę w swej duszy, włożyła do niej miłość i z
powrotem ją zamknęła. Poprawiła przy lustrze welon i stwierdziła, że jej
oczy są chłodne i obojętne, jak tej nauczycielki sprzed lat, która ostrzegała
przed
miłością bez szans.
Odwróciła się od swego odbicia w lustrze i łagodnym głosem zwróciła się
do Michaela: - Chodz, zaprowadzę cię z powrotem tam, gdzie twoje
miejsce.
Michael szedł obok niej, co i raz się potykając, tak bardzo pogrążony w
swoim nieszczęściu, że ledwo zdawał sobie sprawę z jej obecności. Nawet
nie chodziło mu o to, że wszystko zaczęło się jeszcze raz od nowa, bo
zaczęło się już dawno, ale że tym razem wyrokiem będzie dożywocie, kara
na całe życie. Dlaczego to musiało się przydarzyć właśnie jemu? Co
210
takiego uczynił, że ludzie cierpią z jego powodu? Czy jest w nim coś
takiego? Czyżby był Jonaszem...?
Jakaż to była pokusa, leżeć na jej łóżku, czuć zapach jej prześcieradeł,
przyciskać swoje ciało do miejsca, gdzie ona przedtem leżała... Teraz ona
tego żałuje, ale wtedy było inaczej... Miłość, której nigdy nie zaznał, a
która przecież istnieje, przyszła do niego jak sen... Zjawiła się po tym
okropnym przeżyciu, zrodziła się ze wstydu, że przyłapano go nagiego, że
został skompromitowany przez Lucjusza Daggetta. Ta miłość zrodziła się
w momencie, gdy utracił szacunek dla siebie, gdy w pełni sobie
uświadomił, że i on ma w sobie żądzę zabijania...
Przed jego oczami stawał Lucjusz w różnych sytuacjach: śmiejący się,
przedrzezniający go, zaskoczony, że Michael z własnej woli sprząta po
nim, Lucjusz w łazni, nie mogący uwierzyć, że jego zaloty nie są
Michaelowi miłe, Lucjusz pełen pogardy, nie zdający sobie sprawy, że
śmierć wisi nad nim jak miecz. Głupi ośle!" - tak Lucjusz kiedyś zwrócił
się do niego, a teraz on powiedział cieniowi Lucjusza: Ty głupi ośle! Nie
rozumiałeś, że sam się prosisz o śmierć? Nie wiedziałeś, że wojna osłabia
ludzkie skrupuły, że przyzwyczaja żołnierza do zadawania śmierci?
Oczywiście nie mogłeś tego wiedzieć... nie byłeś na wojnie, patrzyłeś na
nią tylko z dalekiej bazy zaopatrzeniowej..."
Nie widział już dla siebie przyszłości. Być może nigdy jej nie miał. Ben
powiedziałby, że człowiek zawsze jest winien swego nieszczęścia. To
niesprawiedliwe! A ona, której nie zdołał poznać i teraz już nigdy nie
pozna, patrzyła na niego przed chwilą jak na mordercę. Bo był mordercą:
zabił nadzieję!
Rozdział Trzydziesty.
Michael odszedł od niej w pośpiechu, gdy tylko zjawili się na oddziale.
Przedtem raz tylko miała okazję spojrzeć mu w twarz. Odczuła to jako
jeszcze jeden bolesny cios. Tyle głębokiej troski dostrzegła w jego łzami
przesłoniętych oczach, że miała ochotę stanąć przy nim i pocieszyć go -
najlepiej jak umiała. Ale
211
Michael opuścił ją tak szybko, jakby chciał się jak najprędzej od niej
uwolnić. Kiedy zobaczył Bena, siedzącego ze strapioną miną na krawędzi
łóżka, od razu usiadł przy nim. Zła i udręczona, nie mogła na to dłużej
patrzeć i zawróciła, by udać się do swego biura. Najwidoczniej każdy był
dla Michaela ważniejszy od niej.
Neil wszedł do niej niosąc w jednej ręce filiżankę herbaty, a w drugiej na
małym talerzu kilka kromek chleba z masłem. W pierwszej chwili miała
pokusę, żeby mu kazać wyjść. Powstrzymał ją jednak wyraz jego twarzy.
Emanowała z niej nie tyle słabość, ile raczej usilna chęć służenia i
pomocy, a tego nie mogła odrzucić. - Napij się herbaty i zjedz coś, od razu
poczujesz się lepiej - powiedział. Była mu wdzięczna za herbatę, ale
sądziła, że nie będzie w stanie przełknąć ani kęsa chleba. Tymczasem po
jednej filiżance herbaty przyszła kolej na drugą i udało jej się zjeść połowę
chleba, który był na talerzu. Rzeczywiście poczuła się lepiej.
Neil usiadł w fotelu dla gości i z uwagą jej się przyglądał. Widział, jaka
jest rozżalona, i było mu przykro, że nie może jej pomóc. Złościło go, że
wciąż trzyma go na dystans. Zdawał sobie sprawę, co łączy ją z
Michaelem: on nie mógł liczyć na nic. To doprowadzało go do rozpaczy.
Wiedział bowiem, że jest lepszym człowiekiem niż Michael. W każdym
razie lepszym dla niej. Podejrzewał, że Michael też to wie. Jeśli nawet
przedtem nie wiedział, to wie o tym od dzisiejszego ranka. Ale jak
przekonać Helen? Nie zechce o tym słyszeć.
Gdy odsunęła talerz, powiedział: - Tak mi przykro, że to właśnie ty
musiałaś odkryć zwłoki Lucjusza. To musiał być okropny widok.
- Tak, rzeczywiście, ale ja umiem sobie radzić w takich sytuacjach. Nie
masz się czym przejmować. - Uśmiechnęła się do niego, nie zdając sobie
sprawy, że widać po niej, iż przeżyła koszmar. - Chcę ci podziękować, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]