[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramiona, jak jego szorstka, ciepła dłoń ujmuje jej pierś...Jarek spojrzał na
nią i jego wzrok pociemniał, jakby nie spodobało mu się to, co zobaczył.
Leigh stłumiła drżenie. Miała na sobie białą bluzkę i czarny
kostium, idealne na spotkania służbowe. Nastroje Jarka były tak silne, że
była w stanie je wyczuć, ale ich nie rozumiała. Jarek nie chciał tylko się z
nią przespać, on pragnął czegoś więcej.
pona
ous
l
a
d
an
sc
A czy ona nie pragnęła tego samego? Czy nie trzymała z całej siły
brzegu swetra, by powstrzymać się od zrzucenia go z siebie?
- Pewnie to ty jesteś tym robotnikiem, z którym Michail kazał mi
omówić urządzenie sklepu?
Skinął głową w odpowiedzi.
- Czy to jakiś problem?
Problem? Leigh starała się skupić na szkicu, ale nie była w stanie
oderwać wzroku od zielonych oczu Jarka. Wyjął jej teczkę z ręki i zaczął
studiować rysunki, kiedy w holu pojawili się rodzice Leigh.
Na sam ich widok Leigh poczuła się winna niejasnych emocji, które
budził w niej Jarek. Poza tym wiedziała, że powinna chcieć, by z nią
zostali, ale jej rodzice mieli szczególny talent do psucia wszelkich
interesów, wcale nie zdając sobie z tego sprawy. Odstawiła kubek, gdyż
była pewna, że Ed i Bliss zaraz ją uściskają. Oboje naraz. Uwielbiali
grupowe uściski.
- Och, Uroczy Kwiatku, właśnie cię szukaliśmy. Obejmij nas. Ty
też - wskazała na Jarka. - Wyglądasz, jakbyś potrzebował, żeby ktoś cię
uściskał. Mina Jarka nie zmieniła się, ale lekkie drżenie w kąciku ust
powiedziało Leigh, że bawiła go ta sytuacja. Przysunął się do niej i przez
krótką chwilę poczuła jego ramię dokoła talii. Jego spojrzenie
wskazywało, że nie zapomniał wczorajszego wieczoru.
- Przeprowadzamy się do domu, który Jarek nam znalazł! -
zawołała Bliss. - Będziemy mieli kozę, Kwiatuszku. Zawsze chciałam
mieć kozę. Jest jeszcze bardzo mała, więc przez jakiś czas nie będzie
mleka, ale...
Leigh nie wiedziała, jak zareagować. Jej rodzice nigdy dotąd nie
pona
ous
l
a
d
an
sc
mieszkali w prawdziwym domu.
- W domu, który Jarek dla was znalazł? - Odwróciła się i zobaczyła
jego uśmiech niewiniątka. - Jesteś wielkim bankiem niespodzianek.
- Każdemu należy się ich trochę, nie sądzisz? - zapytał.
Wiedziała, że ma na myśli ostatnią noc.
Leigh wydawało się, że Jarek znajduje się zbyt blisko, więc
odsunęła się. Nie była w stanie walczyć z rzeczywistością - pomysłem, by
jej rodzice zamieszkali w prawdziwym domu, i z Jarkiem.
Do tego matka bezbłędnie wyczuwała aury i Leigh nie chciała
sprawiać jej przykrości.
- To pierwszy dom moich rodziców. Jest mały, suchy, pusty i w
dobrym stanie - usłyszała głos Jarka. - Ed i Bliss mogą...
Leigh szybko podliczyła w myślach rachunki za opiekę medyczną i
rachunek za szkody wyrządzone przez jej rodziców w ostatnim hotelu. A
niedługo będzie musiała zacząć spłacać pożyczkę.
- Letnie domki są drogie, prawda? Nie wiem, czy możemy sobie
pozwolić.
- Och, Kwiatuszku, wszystko się ułoży. Będę sprzedawać koszulki,
a Ed będzie robił wisiorki dla turystów. Otworzymy mały stragan na
molo. Wszystko będzie dobrze. Zdecydowanie za bardzo się wszystkim
przejmujesz. Nie usłyszałaś ani słowa z tego, co ci powiedziałam dzisiaj
rano. Byłaś jak w innym świecie.
- Mam sporo na głowie - wydusiła, wciąż pamiętając awanturę, jaką
zrobił jej kierownik hotelu w San Francisco.
Ed otworzył balkon i zaczął karmić gołębie w pokoju na dywanie, a
one zostawiły po sobie pamiątki, jakich można się było spodziewać po
pona
ous
l
a
d
an
sc
dobrze nakarmionych ptakach. Dobrze chociaż, że udało jej się
powstrzymać kierownika od pozwania rodziców do sądu o
odszkodowanie. Z drugiej strony miała już wprawę w podobnych
negocjacjach. Ale niezależnie od wszystkiego jej rodzice nie mogli zostać
w domu Stepanovów, albo kolejne problemy zupełnie uniemożliwią jej
pracę.
- Bliss, nigdy nie mieszkałaś w domu. Pewnymi rzeczami trzeba się
regularnie zajmować.
- Jak bardzo dom może się różnić od hotelu albo przyczepy? Ma
toaletę i prysznic jak pole kempingowe. Zaraz tam pójdziemy i
zobaczymy, jaką ma aurę. Ale założę się, że jest pełna miłości. Tylko
miłość mogła wydać takich troskliwych synów jak Jarek i Michail.
Samochód nie chce zapalić, ale Jarek obiecał, że pózniej go naprawi. A
wtedy będziemy się mogli wprowadzić. Chcesz zamieszkać z nami,
Uroczy Kwiatku? Szkoda, że zmieniłaś imię. To pierwsze tak do ciebie
pasuje.
Leigh zauważyła nowe zmarszczki na twarzy Eda. Mężczyzna, który
niegdyś nosił ją na barana, teraz przygarbił się i wychudł. Mimo to
uśmiechnął się do córki.
- Czasami pragnę wrócić do tych czasów, kiedy biegałaś naga i
beztroska. Twoja matka ma rację. Powinnaś przestać się tak zamartwiać.
Gdzie masz swój amulet przeciwko zmartwieniom? Dawno go nie
widziałem.
- Bałam się, że go zgubię, więc schowałam w pokoju. Nałożę go,
obiecuję. - Poczuła autentyczne wyrzuty sumienia, jakby miała sześć lat i
została przyłapana na jakiejś psocie.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Kiedy podjęła pierwszą płatną pracę, Ed specjalnie zrobił dla niej
ten amulet z obsydianu, który rzekomo rozładowuje stres. Amulet leżał
teraz zapomniany na dnie walizki.
- Kocham cię, Kwiatuszku. Pokój z tobą.
- I z tobą, Ed.
Jarek najwyrazniej nie przysłuchiwał się rozmowie, zajęty
piłowaniem desek. Pisk piły jeszcze pogorszył humor Leigh. Po raz
kolejny Jarek wtrącił się w jej życie.
Kiedy rodzice wyszli, zbliżyła się do Jarka i dotknęła jego ramienia.
Piła zatrzymała się. Jarek podniósł okulary ochronne i spojrzał na nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]