do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jestem ochroniarzem.
 Mam już jednego  odparł kupiec.
 Marny jakiś, co nie, tygrysku? Powinieneś pozwolić mi go zastąpić.
Kupiec przyjrzał się czarnoskórej kobiecie, a potem muskularnemu osiłkowi, którego
obezwładniła. Po chwili uśmiechnął się i Dirisha już wiedziała, że nie spędzi ani tygodnia
więcej na planecie, której imię nosiła. Jej uśmiech był o wiele szerszy od tego, który pojawił
się na tłustej twarzy jej nowego pracodawcy.
Wyruszała w drogę. Nieważne dokąd, ważne, że dokądś, dokądkolwiek. Galaktyka stała
otworem.
JEDENAZCIE
Dłoń Genevy spoczywała nieruchomo na brzuchu kochanki.
 Przeszłaś przez piekło.
Dirisha pokiwała głową.
 Ale zahartowało mnie to, mała. Gdy tylko dotarliśmy na Mti, rzuciłam robotę u kupca i
zatrudniłam się jako bramkarka w pubie. Wstąpiłam do Akademii Atemi Waza  Mwalimu
zasugerował, żebym nauczyła się również zapasów, które mogłyby uzupełnić jego bokserski
styl. Atemi opiera się na sprawności stawów, sporo tam rzutów, padów, przewrotów. Uczyłam
się tego stylu całe dwa lata, a kolejne trzy studiowałam kinzoku, też na Mti. Zabawa ze stalą,
głównie rzucanie strzałkami i nożami. Potem poleciałam na Greaves, gdzie wyuczyłam się
mkonosio haki  Nieczystych Dłoni  kolejnego stylu ofensywnego. W międzyczasie
zajmowałam się tym i owym, głównie na lewo. No i zaczęłam podążać Drogą.
 Drogą Musashiego  rzekła Geneva.  Rudzielec też nią podążał przez jakiś czas. A
Khadaji wziął udział w turnieju.
Dirisha zaczerpnęła głęboko powietrza i powoli je wypuściła, a potem spojrzała na
dziewczynÄ™.
 Z początku bardzo to polubiłam. Współzawodnictwo, napięcie, dylematy w stylu:  Czy
dam radę rozwałkować tego gościa? A może to on mnie rozłoży? . Mocno się w to
wciągnęłam. Wygrywałam. Zdarzało mi się przegrać. Są w grze ludzie, którzy całkiem się jej
oddali, goście, którzy daliby popalić samemu Penowi. Ale ja usiłowałam odnalezć w niej coś
więcej, coś ponad to, czym naprawdę była, i nie znalazłam tego. Po jakimś czasie zaczęłam
się zastanawiać, czy zostanę dzięki niej kimś więcej niż po prostu kolejnym starzejącym się
graczem, roninem, który kiedyś ulegnie jakiemuś dzieciakowi na zadupiu podobnym do tego,
z którego pochodzę.
 To dlatego tu trafiłaś?
Dirisha zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią.
 Częściowo chyba tak. Część mnie chce tu zostać i uczyć się od ciebie i Pena, a przy
okazji przyswoić sobie kolejną Sztukę. Druga część nie wie, czego chce. Chyba tylko
odpocząć, o niczym nie myśleć.
Obie kobiety leżały jakiś czas w ciszy, a potem Geneva nachyliła się i delikatnie
ucałowała policzek Dirishy.
 To bez znaczenia, wiesz sama.
 Genevo, zabiłam ponad tuzin ludzi w walce wręcz i przynajmniej trzy razy tyle
wysłałam do szpitala na rekonstrukcję medyczną, tak mocno oberwali. Jeśli chodzi o
pomniejsze obrażenia, to przez ostatnie dziesięć lat poraniłam setki ludzi. Swego czasu to
lubiłam. Nawet zabijanie.
 Ale przestałaś.
 Tak. Przestałam.
 To bez znaczenia. Nadal ciÄ™ kocham.
Dirisha przetoczyła się na bok. Kiedy spojrzała kochance w oczy, Geneva uśmiechała się
z oddaniem. Najbardziej na świecie pragnęła powiedzieć jej to samo i nie skłamać, ale nie
mogła. Zbyt mocno wiązała ją przeszłość, zbyt dotkliwie czuła, kim była i czym się
zajmowała. Nie powiedziała więc ani słowa i zamiast tego przytuliła Genevę, a potem leżały
obok siebie przez długą, bardzo długą chwilę.
Zważywszy na okoliczności, było to najlepsze, co mogła zrobić.
* * *
Dirisha wyszła zza rogu korytarza prowadzącego do jadalni i niespodziewanie ujrzała
Rudzielca przymierzającego się, by strzelić Genevie w plecy. Nie zastanawiając się ani
chwili, poderwaÅ‚a spetsdöd i nabraÅ‚a tchu, by wykrzyczeć ostrzeżenie. ByÅ‚y dwie przeciwko
jednemu, ale tego nie zabraniała żadna reguła.
Nie musiała się jednak przejmować. Rudzielec wystrzelił, lecz w tym samym momencie
jego córka padła na ziemię i pocisk przemknął tuż nad jej głową. Geneva przeturlała się na
plecy i wymierzyÅ‚a w ojca obie rÄ™ce. Korytarz wypeÅ‚niÅ‚ syk spetsdödów nastawionych na
ogień automatyczny. Ręka Rudzielca odskoczyła, trafiona kilkoma strzałkami i jego własne
pociski chybiły. Nie zdołał jej ustrzelić, stracił szansę na wzajemne trafienie. Geneva wygrała.
Kilku adeptów zbiegło się w korytarzu.
 ... widziałeś? Trafiła Rudzielca!...  mówił ktoś ściszonym głosem.
 ... nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek potrafił się tak szybko poruszać...
 ... słodki Buddo, jak można tak celnie strzelać...
Dłonie Rudzielca pokryte były czerwonymi punkcikami w miejscach pożądlonych przez
strzałki, ale mimo to mężczyzna uśmiechał się, patrząc na wstającą Genevę. Podszedł do
córki i otoczył ją ramieniem. 
 To ci dopiero, mała!
Gdy szli korytarzem, Rudzielec niespodziewanie odwrócił się i spojrzał na Dirishę.
Wydawało się, że w jego oczach błysnęły łzy, a Dirisha mogłaby się założyć, że ich przyczyną
wcale nie jest ból. Rudzielec był jednym z najlepszych i właśnie został pokonany przez adepta
 powód do smutku, ale z drugiej strony pokonała go własna córka, a to znaczyło coś zupełnie
innego.
 Jest szczęśliwy  stwierdził ktoś za plecami Dirishy.
Był to Pen, któżby inny. Odgadłaby to, nawet gdyby nie rozpoznała głosu. Nikt inny nie
potrafił się zakradać tak dyskretnie jak on.
Dirisha spojrzała na spowitego w szaty mężczyznę.
 Jest lepsza niż kiedykolwiek wcześniej  rzekł.  A przecież od dawna nie ma sobie
równych.
 Wiem  Dirisha pokiwała głową.
 SkÄ…d?
Nie miała pojęcia.
Pen spojrzał na korytarz.
 Przejdziemy siÄ™?
 Pewnie.
Ruszyła za nim na zewnątrz. Poprowadził ją przez sztuczny płaskowyż w kierunku
zagajnika położonego około kilometra od szkoły. Przez ostatnie dni było chłodniej, gdyż
zmiany w orbicie i nachyleniu Renault sprowadziły jesień na tę półkulę. Roślinność wokół
Simplex-by-the-Sea zaczęła przybierać cieplejsze kolory i zieleń co rusz przetykały plamy
czerwieni, żółci i brązu.
 Geneva zawsze była kimś szczególnym  zaczął Pen.  Ostatnio stało się to jednak
jeszcze bardziej widoczne.
Dirisha milczała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl