[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawo.
To nie były pieniądze twego ojca, ale rodziny ze
strony matki. Twój ojciec był biednym jak mysz
kościelna, chociaż pełnym wdzięku nicponiem, kiedy
żenił się z twoją matką. A ona za nim szalała i dopie-
ro po dłuższym czasie odkryła, że on szasta jej pie-
niędzmi na lewo i prawo, głównie na kobiety. Gdyby
nie zginął w wypadku, niewiele by zostało z jej ma-
jątku. I dlatego, ponieważ wiedziała, jak bardzo jesteś
do niego podobny, gdy dopadła ją śmiertelna choroba,
w testamencie zostawiła wszystko mnie i poprosiła,
bym miał na ciebie oko i dbał o twoje interesy.
I, możesz w to wierzyć lub nie, to właśnie robię
od ośmiu lat. A teraz radzę ci, żebyś wrócił do domu,
do żony i wszystko jej wyłożył. Jeżeli postanowi
mimo wszystko z tobą zostać, jest jeszcze dla was
nadzieja...
Rebeka, nie chcąc dłużej tego słuchać, pobiegła na
górę. Będąc już na podeście, zobaczyła, jak Jason
wybiega wzburzony z pokoju i przemierza hol, a zaraz
potem usłyszała trzaśnięcie drzwi wejściowych.
Więc to tutaj jesteś powiedział, unosząc do
góry głowę Gray, który wyszedł za Jasonem ze swe-
go gabinetu. Właśnie miałem cię szukać. Za-
uważywszy, jak bardzo pobladła, zapytał: Ile z tego
słyszałaś?
Pewnie większość odrzekła z goryczą.
Przykro mi, że musiałaś się o tym dowiedzieć
w taki sposób. Powiedziałem Jasonowi, żeby wpadł do
146 LEE WILKINSON
mnie jutro do biura, ale widocznie wolał przyjść tutaj
i próbować mnie udobruchać.
Więc to ty jesteś wujem Pipem odezwała się
Rebeka, której wciąż trudno było w to uwierzyć.
Tak przyznał krótko.
Jeśli jesteś Philipem Lorne em, to dlaczego ka-
żesz się nazywać Graydonem Gallagherem?
Moje pełne imię i nazwisko brzmi Philip Lorne
Graydon Gallagher. Ale ponieważ wżyciu prywatnym
chciałem zachować trochę anonimowości, w świecie
interesów przedstawiałem się jako Philip Lorne. Mię-
dzy innymi o tym chciałem z tobą porozmawiać. Zejdz
na dół, a wyjaśnię ci różne sprawy.
Nie. Wracam do domu.
Jeśli nie zmienisz postanowienia, kiedy usły-
szysz, co chcę ci powiedzieć, nie będę cię zatrzymy-
wał. Ale najpierw musisz mnie wysłuchać.
Rebeka niechętnie zeszła po schodach, a gdy była
na dole, Gray wziął ją za rękę i poprowadził do
prywatnego gabinetu. Był to niewielki, wygodny,
przytulnie urządzony pokój wyłożony ciemnoczerwo-
nym, tureckim dywanem i okolony półkami na książki.
Stało tam biurko z obrotowym fotelem, niski stolik
i komplet mebli obitych miękką, beżową skórą. Na
kominku płonął wesoło ogień.
Rebeka usiadła z wahaniem i zapytała:
Jesteś pewien, że nie wejdzie tu znienacka twoja
żona?
Zupełnie pewien odrzekł spokojnie. O ile mi
wiadomo, moja była małżonka wyszła za mąż za
australijskiego biznesmena i mieszka w Sydney. Ale
W SAOCCU KALIFORNII 147
może zacznę od początku. Kiedy się urodziłem, moja
mama była prawie w średnim wieku i miała już córkę,
szesnastoletnią wówczas Annę. Nie skończyłem jesz-
cze pół roku, gdy rodzice zginęli w wypadku samo-
chodowym. Ponieważ zabrakło czasu, by zmienić tes-
tament, cały ich majątek odziedziczyła Anna. Nie
miało to najmniejszego znaczenia, bo cała rodzina
była bardzo zamożna, ale Anna zawsze uważała, że ten
testament jest nie fair wobec mnie. Po wypadku rodzi-
ców zamieszkaliśmy w tym domu, który należał do
moich dziadków ze strony ojca. Zawsze nazywali mnie
Graydon, tak bowiem miał na imię dziadek, tylko
siostra mówiła do mnie Pip.
Anna miała dwadzieścia trzy lata, kiedy zakochała
się i poślubiła Charlesa Beaumonta. Ten młodzieniec
z rodziny parów Anglii był wyjątkowo przystojny
i czarujący, ale zupełnie bez grosza. Nie byłby to ża-
den problem, gdyby się nie okazało, że jest utracju-
szem i kobieciarzem. Młoda para przeniosła się do
domu o kilka kroków stąd. Dwa lata pózniej urodził
się Jason, i w ten sposób zostałem wujkiem w po-
ważnym wieku lat ośmiu... Zdając sobie sprawę, że
Jason jest ulepiony z tej samej gliny, co jej zmarły
mąż, Anna, gdy dowiedziała się o swej śmiertelnej
chorobie, ustanowiła mnie prawnym opiekunem Ja-
sona i przekazała mi pełną kontrolę nad spadkiem, jaki
po niej pozostanie. Miałem wtedy dwadzieścia trzy
lata, a Jason piętnaście. Już wtedy nieustannie popadał
w tarapaty, a ledwie skończył siedemnaście lat, wyrzu-
cono go ze szkoły z internatem za romans z żoną
jednego z nauczycieli. Rona i ja pobraliśmy się kilka
148 LEE WILKINSON
tygodni przedtem, zanim z nami zamieszkał. Szybko
udało mu się położyć kres naszemu małżeństwu, które
i tak było skazane na niepowodzenie. W gruncie
rzeczy Rona bardzo przypomina Lisę jest piękna,
seksowna, pozbawiona skrupułów i pochodzi z dobrej,
ale zbiedniałej rodziny. Postawiła sobie za cel złowie-
nie bogatego męża i nie traciła czasu, by tego dopiąć.
Bardzo szybko została moją kochanką. Zwietnie wie-
działa, jak mnie oczarować. Muszę przyznać, że byłem
w siódmym niebie. Niebawem powiedziała mi, że
spodziewa się dziecka i że jeśli dowie się o tym jej
matka, zmusi ją do przerwania ciąży. Pobraliśmy się
natychmiast, w lokalnym urzędzie stanu cywilnego.
Dzień ślubu był nieprzyjemny, zimny i wilgotny, a sa-
ma ceremonia pozbawiona radości. Miesiąc poślubny
okazał się jeszcze gorszy. Chcąc sprawić jej niespo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]