do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dobrze, że tak rzadko mi się to zdarza, prawda?
Marisa ze zdumieniem odkryła, że Barrie nie zauważył aluzji. Nie
zamierzała mu jej tłumaczyć. Jego ręka leżała na jej ramieniu. Ciekawe, czy
zdaje sobie sprawę, jaki to romantyczny gest.
- Mariso? Hej, Mariso! - Mama pomachała jej ręką przed oczami. -
Obudz się i słuchaj. O której przyjdziesz, żeby nam pomóc?
- O której będę potrzebna. - W wyścigu o tytuł córki idealnej miała do
nadrobienia całe kilometry.
- Chyba zaczynam panikować. Jeszcze nigdy nie czułam się tak fatalnie -
oznajmiła Marisa, gdy dojeżdżali do domu jej rodziców. - Mam dwa dni na
znalezienie dwóch mężczyzn. We wtorek rano znikasz z mojego życia na
zawsze... - Odchrząknęła głośno. - A ja będę musiała przyznać się do
wszystkiego. - Barrie miał twarz wyjątkowo ponurą. - Na pewno chętnie się
ode mnie uwolnisz - dodała i zaśmiała się z przymusem.
- Zaczynam się przyzwyczajać. Ja... - zamilkł i zerknął na nią. -
Znajdziemy twojego faceta i zapomnisz o mnie.
- A ty polecisz do Barcelony, a potem jeszcze dokądś tam, i też
zapomnisz o mnie. Prawda? - Była żałosna, starając się wyłudzić od niego
wyznanie, że jednak coś dla niego znaczy.
- Jak mam o tobie zapomnieć? - Klepnął leżący między nimi aparat. -
Mam zdjęcia.
- Ja też o tobie nie zapomnę - szepnęła, nie patrząc w jego stronę. Barrie
nie był właściwym dla niej mężczyzną i już. Przyniosłaby wstyd rodzinie i
już do śmierci pisano by o niej tylko w rubryce  Złe wieści".
Ale najgorszą wieścią było to, że już niedługo rozstanie się z tym
Szkotem.
Kiedy przeniósł ją przez próg, wewnątrz, jak zwykle, wrzało. Coraz
wyrazniej dostrzegała, że gdy wchodziła do rodzinnego domu, wkraczała w
zupełnie inny świat. Staroświecki, pełen niegdysiejszych tradycji, który
nijak się miał do współczesności.
RS
87
- Zabierz mnie do kuchni - poprosiła.
Przez wielkie kuchenne okno wpadały ostatnie promienie słońca.
Kuchenka i oba piekarniki buchały żarem, ale Marisie nie przeszkadzało to
zupełnie, gdyż żar mieszał się z zapachem czosnku i opiekanych warzyw.
Tak jak za starych dobrych czasów - żadnych mikrofalówek i mrożonek.
Kiedy Marisę odwiedzał ktoś z rodziny, starannie chowała wszystkie
gotowe dania ze sklepu. Westchnęła z zadowoleniem. Jednak tradycja ma
też swoje zalety.
Tino z zabandażowaną ręką mieszał coś w misie, a kobiety poruszały się
w sposób idealnie skoordynowany, co zawsze wprawiało Marisę w podziw.
Na szczęście mama była zbyt zajęta, by rzucić córce spojrzenie pełne
bolesnego zawodu.
Nonna nadstawiła policzek, a Barrie pochylił się, by Marisa mogła
pocałować babcię. Po czym, ku zdumieniu dziewczyny, sam też pocałował
staruszkę. Bez przypominania! A Nonna, co jeszcze bardziej zdumiewające,
rozpromieniła się.
Mama uściskała Marisę, była jednak markotna.
- I żadnego dokładania odtłuszczonych produktów. Chcesz nadziewać
grzyby czy ravioli? Mniejsza z tym, sama zdecyduję. Ty robisz to za wolno.
- Grzyby - oznajmiła Marisa dla zasady.
- Mogę wam w czymś pomóc? - zapytał Barrie. Wszyscy w kuchni
zamarli i wbili w niego wzrok, a on absolutnie nie rozumiał, o co chodzi.
Tino odstawił zdrową ręką tacę pełną fioletowego makaronu.
- Nie są przyzwyczajone, że mężczyzna chce pomagać w kuchni.
Chociaż, oczywiście, nie ma w tym nic niemęskiego.
- Oczywiście - zgodził się Barrie.
- Bo przecież - ciągnął Tino - ja z tego żyję. A jeśli chcesz pomóc, na
pewno się przydasz. Gina nie czuje się najlepiej, prawda, kochanie? - Posłał
jej trzy pocałunki.
Biedaczka siedziała w fotelu w salonie, blada i zmęczona. Za nią, w
ogrodzie, ze czterdzieści osób cieszyło się póznym latem i winem. Ktoś się
śmiał, jakieś dziecko płakało, a któryś ze starszych mężczyzn grających w
karty coś krzyknął.
- No to biorę się do roboty - oświadczył Barrie, kierując się do zlewu, by
umyć ręce. Nonna ujęła go za ramię.
- Taki duży, taki duży - mruczała, ciągnąc go do blatu, przy którym
RS
88
pracowała. - Tino, przynieś swój bakłażanowy makaron. Barrie może
nadziewać ravioli.
Tyle się tu działo, a nie było ani jednej otwartej książki kucharskiej. W
ogóle nie mieli takiej książki w domu. Nonna była dumna z tego, że zna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl