do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwyczajne życie zmieni się tak diametralnie w ciągu zaledwie
kilku dni.
Dzień w dzień wygrywała też małe batalie o drobiazgi i to
także dawało jej poczucie pewności siebie. Książę coraz częściej
ulegał jej sugestiom, jak choćby dzisiaj, gdy podszedł do niej
jeszcze przed ceremonią i uścisnął ją tak gorąco i szczerze, jakby
chciał powiedzieć: oddaję ci moje serce! Oczywiście, przyjęła od
niego ten najpiękniejszy podarunek, jaki mężczyzna mógł ofiaro-
wać kobiecie. Na moment wszystko zniknęło, zostali tylko ona i
on w tym niezwykłym i magicznym miejscu.
Potem Laura wzięła swego księcia pod ramię i szczęśliwi
ruszyli do ołtarza, by ślubować sobie wzajemną miłość aż do
śmierci.
Zaraz po weselu zaszyli się na sześć długich tygodni na
posiadłości Aleksandra, gdzie z radością krążyli pośród
dorodnych krzewów winorośli, pomagali przy zbiorach winogron
i produkcji wina.
- Jutro już kończy się nasza idylla - powiedział pewnego
wieczoru Aleksander, kładąc się obok niej. - Czy jesteś gotowa
wziąć na siebie nowe obowiązki?
- No cóż, nie mam tyle wprawy co ty czy Katerina, ale myślę,
że jakoś sobie poradzę, z twoją pomocą, mam nadzieję. Ufam, że
nie zawiodę ani ciebie, mój książę, ani panującej rodziny, ani
naszych poddanych. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby
111
RS
życie w Montorino było jeszcze szczęśliwsze. Mam już nawet
kilka pomysłów.
- Ach, wybacz mi to pytanie, jest zupełnie bezpodstawne,
jestem więcej niż pewien, że bez trudu pokonasz wszelkie
przeciwności. Przecież już dałaś tego dowody...
- Jesteś zbyt łaskawy, książę, jednak jest coś, co mnie
trochę martwi i chciałabym porozmawiać z tobą, nim wrócimy do
stolicy.
- Oho, ho, poznaję ten twój ton, który mówi: lepiej mnie
teraz posłuchaj, bo jak nie, to może być naprawdę niedobrze.
- Szybko się uczysz, ale cóż w tym dziwnego, w końcu jesteś
księciem. Słuchaj więc uważnie, bo powiem to tylko raz. - Ujęła
go za rękę i z tajemniczym uśmiechem przyłożyła ją do swojego
brzucha. - Chodzi o nasze potomstwo...
- Nasze potomstwo? - spytał zaskoczony i ucałował ją w
ramię. - O nasze dzieci?
- Tak - pokiwała głową. - Kiedy już przyjdą na świat... Jeżeli
pierwsza będzie dziewczynka, to chciałabym, aby była
traktowana na równi z chłopcem, we wszystkim bez wyjątku.
- Ależ kochanie, nie można w jednej chwili odsunąć na bok
tysiącletniej tradycji...
- Zdaję sobie z tego sprawę, że to nie takie proste, ale w
końcu to ty jesteś głową tego państwa, możesz zmienić, co tylko
zechcesz.
- Czy to oznacza, że skoro jestem księciem, to wszyscy
muszą mnie bezapelacyjnie słuchać?
- Wszyscy - zapewniła go. - Z wyjątkiem mnie - dodała
szybko, przekręcając zalotnie głowę.
- Aha, z wyjątkiem ciebie...
- Właśnie, między nami to trochę coś innego, w naszym
związku panuje równouprawnienie.
- Równouprawnienie? No tak, naturalnie, że tak - pokiwał
głową.
112
RS
- Myślę, że powinieneś wydać nowe rozporządzenie i to
najlepiej od razu, zanim przyjdzie na świat nasze pierwsze
dziecko.
- A zaraz potem przystąpimy do dzieła? - zapytał z nadzieją
w głosie.
- Oczywiście, myślę nawet, że moglibyśmy zacząć w
przeciągu najbliższych kilku minut - szepnęła namiętnie i
spojrzała wyczekująco na męża.
Jego Wysokość Aleksander Michael George Orsini wiedział,
że choćby najstarsza tradycja nie miała przy niej żadnych szans.
- Dokąd się wybierasz, mój mężu? - zapytała, gdy wstał i bez
słowa skierował się do drzwi.
- Jak to dokąd, wydać rozporządzenie, bo rozumiem, że bez
tego nic tu dzisiaj nie wskóram.
- Ach, jesteś taki zajęty, nie chciałam dokładać ci jeszcze
więcej pracy i przygotowałam je już w twoim imieniu, mój
najdroższy. Jutro będziesz mógł podać je do ogólnej wiadomości,
a tymczasem zdaje się, że mamy inne plany, prawda, kochanie?
113
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl