do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podobieństwa do wielkiej trumny.
Jej dziób, poczynając od linii wodnej, był nachylony ostro do tyłu  zupełnie jak w
prawdziwych okrętach wojennych. Perry zaprojektował ją, jak przypuszczam, bardziej dla
wpłynięcia na morale wroga niż dla jakichkolwiek rzeczywistych szkód, które mogłaby uczynić.
Dlatego najbardziej imponujące były części widoczne.
Poniżej linii wodnej praktycznie nie istniała. Mogło to wywołać skłonności do dryfowania,
ponieważ jednak wróg nie może widzieć zanurzonej części statku, Perry postanowił nie zawracać
sobie nią głowy i dał łodzi zupełnie płaskie dno. Ten właśnie fakt budził moje największe
wątpliwości.
Była jeszcze pewna drobnostka, która umknęła naszej uwadze aż do chwili, gdy łódz była niemal
gotowa do wodowania  w projekcie nie było nawet wzmianki o napędzie. Burty były stanowczo
zbyt wysokie, by pozwolić na używanie wioseł, gdy zaś Perry zaproponował, abyśmy popychali ją
drągami, zademonstrowałem mu na brzegu, że byłaby to wielce uchybiająca godności i bardzo
niezgrabna metoda atakowania nieprzyjaciela, nawet gdyby udało nam się znalezć drągi, sięgające
dna morskiego.
W końcu zaproponowałem, aby łódz przystosować do pływania pod żaglem. Perry, gdy raz ta
myśl do niego dotarła, stał się jej zagorzałym entuzjastą. Nic nie mogło go zadowolić poza czterema
masztami i odpowiednią do nich ilością żagli.
Znów usiłowałem mu to wyperswadować, ale niemal oszalał z podniecenia na myśl o
psychologicznym efekcie, jaki będzie miało pojawienie się tak dziwnego i potężnego okrętu. W końcu
wyposażyliśmy łódz w cztery maszty, żagle z cienko wyprawionej skóry i liny z wysuszonych jelit.
%7ładen z nas nie znał się na żeglowaniu czteromasztowym statkiem. Nie martwiło mnie to jednak,
gdyż przypuszczałem, że nigdy nie dojdzie do sprawdzenia naszych umiejętności. Im bardziej zbliżał
się dzień wodowania, tym bardziej byłem tego pewien.
Aódz została zbudowana na brzegu rzeki, w pobliżu ujścia, tuż powyżej linii przypływu.
Zwrócona była rufą ku wodzie, a jej kil spoczywał na kilku okrągłych pniach, których końce opierały
się z kolei na dwóch długich, równoległych belkach.
Kilka godzin przed spuszczeniem na wodę łódz robiła naprawdę, imponujące wrażenie, gdyż
Perry nalegał, aby wciągnąć na maszty każdy strzęp naszego  ożaglowania . Powiedziałem mu, że nie
bardzo się na tym znam, ale byłem pewien, iż woduje się sam kadłub, a wszystko inne kompletuje
dopiero po upewnieniu się, że łódz zdolna jest do bezpiecznego unoszenia się na wodzie.
W ostatniej chwili nastąpiła pewna zwłoka, gdyż szukaliśmy dla naszego statku odpowiedniego
imienia. Chciałem go nazwać  Perry , zarówno na cześć jego konstruktora, jak i dla uczczenia
geniusza morskiego z zewnętrznego świata  kapitana Oliviera H. Perry ego z Marynarki Stanów
Zjednoczonych Ameryki. Jednak Perry był zbyt skromny i nie chciał o tym słyszeć.
W końcu zdecydowaliśmy, że opracujemy system, który będzie obowiązywał przy nadawaniu
nazw nowym statkom naszej floty. Okręty bojowe pierwszej klasy winny nosić imiona tworzących
federacje królestw, pancerniki  imiona królów, krążowniki  nazwy miast, i tak dalej w dół. Tak
więc pierwszy statek postanowiliśmy nazwać  Sari , od nazwy pierwszego ze sfederowanych
królestw.
Wodowanie  Sari okazało się łatwiejsze niż przypuszczałem. Perry chciał, abym wszedł na
pokład i gdy łódz będzie wypływała na rzekę, rozbił coś o jej dziób. Odpowiedziałem, że będę się
czuł bezpieczniej na suchym lądzie, dopóki nie zobaczę, którą stroną do góry  Sari pływa.
Z wyrazu twarzy staruszka odgadłem, że moje słowa go uraziły, ale ponieważ sam nie
zaofiarował się wejść na łódz, więc moja skrucha nieco zmalała.
Gdy przecięliśmy liny i usunęliśmy blokujące klocki,  Sari gwałtownie potoczyła się w stronę
wody.
Zanim uderzyła o jej powierzchnie poruszała się już z szaleńczą prędkością, gdyż służące za
szyny belki położyliśmy na sporej stromiznie, natłuściliśmy je i co kilka stóp umieściliśmy na nich
okrągłe klocki, gotowe przyjąć na siebie posuwający ze zbytnim dostojeństwem statek. Ale teraz w
 Sari nie było żadnego majestatu.
W momencie, w którym dotknęła powierzchni wody musiała się poruszać z prędkością
wynoszącą dwadzieścia lub trzydzieści mil na godzinę. Siła rozpędu wyniosła ją spory kawałek w
głąb rzeki. Zatrzymała się., gdy skończyła się lina, którą przewidująco przywiązaliśmy jednym
końcem do dziobu, a drugim do dużego drzewa na brzegu.
W chwili, w której ustał jej ruch  Sari po prostu przewróciła się do góry dnem. Perry był
zdruzgotany. Nie robiłem mu wyrzutów, nie przypomniałem też swych obaw stwierdzeniami w
rodzaju  a nie mówiłem?
Jego smutek był tak szczery i oczywisty, że nie miałbym serca robić mu wymówek, nawet gdybym
był skłonny do tego typu małostkowości.
 No, daj spokój, staruszku  powiedziałem.  Nie jest tak zle, jak na to wygląda. Pomóż mi i
przyciągniemy ją tak blisko, jak zdołamy, a gdy przypływ się cofnie spróbujemy coś z nią zrobić.
Myślę, że jeszcze na niej popłyniemy.
Udało nam się wyciągnąć ją na płytką wodę. Gdy nastąpił odpływ, leżała tam, w błocie,
przewrócona na bok  dość żałosny widok jak na pierwszy okręt wojenny świata,  postrach mórz ,
jak Perry od czasu do czasu ją nazywał.
Musieliśmy pracować bardzo szybko. Zanim nadszedł następny przypływ usunęliśmy z  Sari
żagle i maszty, wyprostowaliśmy ją i wypełniliśmy kamiennym balastem do około jednej czwartej
objętości. Byłem pewien, że tym razem, jeżeli tylko nie zapadnie się zbyt szybko w błoto, będzie
pływała właściwą stroną do góry.
Zapewniam was, że byliśmy bardzo zdenerwowani siedząc tam, na brzegu, i obserwując powoli
podnoszący się poziom wody. Przypływy na Pellucidarze nie są tak duże, jak u nas w zewnętrznym
świecie, ale wiedziałem, że poziom wody powinien podnieść się wystarczająco, by  Sari
popłynęła.
Nie myliłem się. Wreszcie mieliśmy satysfakcje obserwowania jak  łódz wydostaje się z błota i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl