do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nawet próbowania. Szarość. Coś szarego.
Eve podniosła ją na nogi.  Wystarczy tego detektywistycznego gówna, - powiedziała. 
Jedziemy do domu.
- Ale&
- %7ładnego ale. Wsiadasz do samochodu. Idę do środka żeby kupić rzeczy i zaraz wracam. Nie
spuszczę z ciebie oczu. Nie ruszasz się.  Eve wyglądała na naprawdę przerażoną. Claire pomyślała,
że też powinna być przestraszona, ale coś w niej po prostu& wyłączyło się. Wypaliło się.
Czuła się tak zle.
Eve wsadziła ją do karawanu i zablokowała drzwi, schyliła się i wymówiła ustami, Nie ruszaj
się! Zanim nie popędziła z powrotem do środka żeby chwycić ich dwa koszyki i pobiec do kasy.
Claire oparła się o zimną szybę okna i wykręciła numer w telefonie. Numer Myrnina. Nie
odebrał. Czuła dziwnie krótki oddech, jakby tonęła na suchym lądzie.
- Proszę, - wyszeptała. Była zła na Myrnina, pamiętała, ale nic z tego się teraz nie liczyło. 
Proszę odbierz. Potrzebuję ciebie.
- Claire?  To nie był głos Myrnina i technicznie, telefon nadal dzwonił.  Claire, tu Frank. Co
się dzieje?
- Widziałam coś.
- Nie brzmisz dobrze. Co to było?
- Nie wiem.  Była teraz taka zmęczona. Taka zmęczona.  Zobaczyłam coś, czego nie
powinno być.
- Masz na myśli nie powinno być tutaj?
- Tak. Nie. Nie powinno być w ogóle.  Walczyła żeby nadać sens rzeczom. Dzień wydawał
się taki szary i mglisty. Deszcz. Deszcz znowu zaczął padać. Mogła zobaczyć jasne frontowe okna
sklepu, zobaczyć Eve tam kupującą ich zakupy, ale nic z tego nie miało prawdziwego znaczenia. Ta
część niej była& zniknęła. Spalona.  Frank, powiedz Myrninowi  powiedz mu, że Oliver 
myślę, że Oliver jest&
-- Jest co? Claire? Gdzie jesteś  jesteś w karawanie? Na parkingu? Mam nadzorującą kamerę
 widzę cię.  Frank Collins był zainteresowany. To sprawiło, że się uśmiechnęła, trochę, bo to po
prostu też było złe. On nie istniał. Był mózgiem w słoiku, patrzącym przez mechaniczne oczy,
słyszącym przez mechaniczne uszy i był zainteresowany.
- Kamery, - powiedziała.  Możesz je cofnąć?
- Cofnąć do czego?
- Do zanim upadłam. Możesz zobaczyć, co zobaczyłam?
- Trzymaj się.
Komorka Myrnina przestała dzwonić, a jego poczta głosowa odebrała, ale to był jej radosny
głos mówiący ludziom żeby zostawili wiadomość. Mówiła do siebie. To wydawało się dziwne.
Frank zniknął.
- Frank?
- Tutaj, - powiedział jego głos, tym razem z głośników karawanu. Claire upuściła swój telefon
na kolana; wydawał się zbyt ciężki do trzymania.  Widzę ciebie wychodzącą ze sklepu. Idziesz za
Oliverem.
- Tylko Oliverem?
- Tak, tylko nim.
- Nie widzisz nikogo innego?
- Nie. Oliver idzie za róg. Wpada w drenaż. Ty upadasz. Co przegapiłem?
- Nie wiem, - powiedziała szczerze Claire.  Z wyjątkiem tego, że przegapiłeś.
- Przelecę nagranie przez filtry. Wrócę do ciebie.  Z kliknięciem, Frank rozłączył się z obu 
telefonu i stereo samochodu.
Claire słuchała niezdecydowanego stukania deszczu w dach, ale stukanie stało się waleniem,
potem hukiem. Srebrzyste strugi wody przesłaniały okna sklepu.
Poczuła się bardzo samotna. Unosząca się.
Drzwi po stronie kierowcy nagle otwarły się, a Eve rzuciła siatki ze sklepu spożywczego,
wskoczyła i zatrzasnęła ja za sobą. Była przemoknięta i drżała.  Cholera, to było lodowate! 
Przekręciła kluczyk i zapaliła karawan, potem spojrzała na Claire.  Wszystko w porządku?
Claire lekko się uśmiechnęła i zrobiła symbol OK. swoimi palcami. Nie było, ale Eve nie
mogła pomóc.
Deszcz syczał i ryczał, a Eve prowadziła powoli przez ulewę. Dookoła nich, Morganville
zmieniło się w obcy świat. %7ładen z zabytków nie wyglądał dobrze. Ulice były płynącymi rzekami.
To, co pokazywały lampy było cienkie i wodniste, całe rozmazane nie do poznania.
Jak Eve dostrzegała ulice i zawiozła je do domu, Claire nie miała pojęcia.
- Cholera, - powiedziała
Eve, kiedy zaparkowała karawan.  Przypuszczam, że będziemy musiały wykonać bieg do niego.
Możesz to zrobić?
Claire skinęła głową. Czuła się odległa i unosząca, ale nie słaba. Po prostu nie wydawało się
tam teraz być żadnej pilności na nic. Albo żadnych emocji. Jeśli Eve powiedziała jej żeby biec ,
pobiegłaby, ale to był tylko fizyczny ruch.
Chwyciła jedną z siatek ze sklepu spożywczego, otwarła drzwi i wkroczyła na deszcz.
Był zapierający dech w piersiach zimny, biczujący ją jak baty wody, a Claire stała tam, z
twarzą zadartą do ulewy. To wydawało się& kojące.
Potem jej oczy otworzyły się, a obrazy migały przez jej mózg żywym, niezrozumiałym
potokiem, a Claire krzyczała. Nie mogła nic na to poradzić. Cokolwiek otoczyło murem jej mózg
pomiędzy nią i tym, co widziała, schodziło ciężko, a adrenalina zalała z powrotem jej ciało, dając
kopa jej sercu.
Eve biegła do frontowych drzwi; krzyk Claire był zagubiony w ryku grzmotu nad głowami.
W błysku błyskawicy, Claire zobaczyła szary kształt stojący obok samochodu. To był
mężczyzna i nim nie był.
W ogóle nie.
Pobiegła do domu.
Eve była już w środku, otrząsająca się z wody, kiedy Claire wpadła przez drzwi, zatrzasnęła je
i zablokowała drżącymi dłońmi. W jakiś sposób, utrzymała artykuły spożywcze, ale nie miała
pojęcia jak. Jej zęby klekotały z zimna, a ona chlusnęła srebrnymi strumieniami wody na już-
wymokły dywan.
- Boże, jesteśmy obie przemoknięte, - powiedziała Eve.  Chłopacy? Hej, chłopacy,
wróciłyśmy!  Skierowała się w dół korytarza, zatrzymała się by spojrzeć na zegarek i westchnęła.
 Oh, Boże. Jesteśmy spóznione trzydzieści minut. O co chcesz się założyć, że Shane przesadził?
Tak, jest list  pojechali do sklepu. Dobra robota, chłopacy, teraz wy też przemokniecie. Hej,
rozpieprzał twoją komórkę albo coś? Oh, cholera, Michael atakował moją. Powiem mu, że jesteśmy
w domu. Zaczekaj tutaj  przyniosę ci ręcznik.  Eve skierowała się na schody, z telefonem przy
uchu.  Michael? Tak, wyluzuj, alarm odwołany. Jesteśmy w domu. Claire zemdlała w sklepie.
Myślę, że ma niski poziom cukru we krwi  wydaje się naprawdę zmęczona. Wmuszę w nią trochę
słodyczy i zobaczę, czy czuje się lepiej& - Jej głos zanikł, kiedy zniknęła do góry w kierunku
łazienki.
Nie idz, chciała powiedzieć Claire. Dała radę wykrakać coś, ale Eve już zniknęła.
Claire upuściła artykuły spożywcze i zatoczyła się do salonu. To wydawało się jakby woda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl