do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzieści kilogramów wagi.
- To jakieś kocie monstrum.
- Albo normalnej wielkości ryś.
- A trafiają się rysie na tym terenie?
S
R
- Ten był pierwszy, o którym słyszałem - powiedział Jed, chichocząc. - Bied-
ny Al. Musiał użyć bata i krzesła, by przepędzić bestię.
- Dzielny z niego człowiek.
Spojrzeli na siebie i ryknęli śmiechem. Zabrało im kilka minut, żeby się
uspokoić.
- A co ze zdjęciami? - zapytała Caitlin drżącym głosem.
- Był niewzruszony. Powiedział, że społeczeństwo ma prawo je zobaczyć,
szczególnie że samochód wygrałaś w konkursie, będącym fragmentem akcji pro-
mocyjnej naszego miasta... Plótł same bzdury.
Caitlin skrzywiła się.
- Powiedział mi to samo, kiedy zatelefonowałam do niego dziś rano.
Nie miała wątpliwości, że te zdjęcia są okropne. Jed przyglądał się jej ba-
dawczo przez kilka sekund.
- Przepraszam - powiedział nagle. - Nie zdawałem sobie sprawy, że to takie
ważne dla ciebie. Nie sądziłem, że aż tak cię to przygnębi, Kiedy mi o tym mówi-
łaś, chyba nie zrozumiałem.
Była tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie wiedziała, co powiedzieć.
- Trudno...
- Pomyślałem sobie, że już najwyższa pora, żeby porozmawiać o naszej spół-
ce.
- Dlaczego?
- Jeśli przestaniesz dążyć do jej rozwiązania, możemy wezwać ekipę budow-
laną i rozpocząć prace. Nasze kłótnie nie przynoszą niczego dobrego, a tylko krad-
ną czas. Poza tym zbliża się zima i musimy coś zrobić, bo obawiam się, że dach w
naszym domu może nie przetrzymać złej pogody.
Brzmiało to rozsądnie, chociaż Caitlin nie była gotowa, żeby to przyznać.
Bardzo chciała rozwiązać tę spółkę, która powstała po ich wspólnej nocy. Powinna
nabrać dystansu do tej całej sprawy. Nie chciała być byłą kochanką, która się z Je-
S
R
dem przyjazni, piecze mu ciasteczka i robi swetry na drutach. Wiedziała jednak
również, że jej reakcja jest dziecinna.
- A co będzie, kiedy skończymy remont? - zapytała.
- Sprzedamy dom po korzystnej cenie, podzielimy się pieniędzmi i rozwią-
żemy spółkę.
- To rzeczywiście bardzo proste.
- Bo naprawdę takie jest. Więc jak? Zgadzasz się?
Bez względu na to, co Jed mówił, była temu niechętna. Oznaczało to ni mniej,
ni więcej tylko kolejne miesiące przebywania pod wspólnym dachem. Musiała pa-
trzeć na to realnie. Nie była pewna, czy będzie w stanie oprzeć się Jedowi. Podobał
jej się tak bardzo! Musi sobie z tym poradzić.
- Cait, jak będzie? Zgadzasz się? - powtórzył.
- Oczywiście - powiedziała krótko, próbując zapanować nad swoim głosem.
Dziewczyno, opanuj się, powtarzała w myślach cały czas.
- To świetnie. W takim razie zaraz zatelefonuję do Appletree Costruction i
pogadam z nimi, by jak najszybciej zabrali się do pracy. Zadzwonię również do
Barneya Mellina, żeby rozebrał stary garaż. Myślę, że wystarczy drewna z rozbiór-
ki, aby zbudować wiatę dla twojego samochodu. A może starczy i na mój. Cieszę
się, że wreszcie nasza spółka zacznie działać.
- Dziękuję, Jed. To takie miłe z twojej strony. Nie wiem, co powiedzieć.
- Nie mów nic. Od dziś jesteśmy prawdziwymi partnerami i teraz już wszyst-
ko pójdzie gładko.
- To cudownie - wyjąkała.
Nareszcie sprawy ruszą z miejsca. Przecież o tym marzyła od tygodni.
Jed podniósł się szybko z fotela, jakby obawiając się, że Caitlin zmieni zda-
nie.
- Zobaczymy się pózniej. Muszę już iść. Zaraz wykonam te wszystkie telefo-
ny, a potem wyjeżdżam na kilka dni. Obiecałem Steve'owi, że odprowadzę jedną z
S
R
jego ciężarówek do San Diego. Wrócę w poniedziałek. Aha! I nie zapomnij o piąt-
ku. Aukcja kawalerów.
Zupełnie jej to wyleciało z głowy. Zanim zdołała coś powiedzieć, pokiwał
palcem.
- Tylko nie próbuj się z tego wycofać. Obietnica jest obietnicą, umowa umo-
wą.
- A frajer zawsze będzie frajerem - dodała.
Jed zniknął za drzwiami. Caitlin wróciła do komputera. Próbowała skoncen-
trować się na pracy, na kolumnach cyfr, a nie na tym, jak bardzo przez tych kilka
dni będzie jej brakowało Jeda.
ROZDZIAA SZSTY
- Oczywiście nie twierdzę, że Mabel nie ma prawa być na mnie zła z tego
powodu. Pobraliśmy się bardzo wcześnie. Skąd mogła wiedzieć, że jestem tak bar-
dzo atrakcyjny dla kobiet? - Terry Appletree ułożył kolejny rząd kafelków i rzucił
pytające spojrzenie w kierunku Caitlin.
- Rzeczywiście nie mogła o tym wiedzieć. Musicie sobie jakoś z tym radzić -
powiedziała z powagą, z trudem powstrzymując się od śmiechu.
Zgodnie z obietnicą, Jed umówił się z Terrym i Barneyem Mellinem na re-
mont domu. Wracając z pracy, Caitlin zatrzymała się przy nich, by popatrzeć, jak
posuwają się prace. Ucieszyła się, widząc nowy zlew z nierdzewnej stali zamon-
towany w kuchni. Terry zajęty był układaniem kafelków i terakoty. Ledwie zdążyła
powiedzieć mu  dzień dobry", gdy zaczął jej opowiadać o problemach z zazdrosną
żoną.
- Najważniejsze, żeby nigdy nie dał jej pan powodów do utraty zaufania - po-
radziła.
Westchnął ciężko i pokiwał głową ze zrozumieniem.
S
R
- Ma pani rację. Ale co ja mogę na to poradzić, że podobam się kobietom.
Nie odpowiedziała mu, gdyż nie bardzo rozumiała, skąd się wzięło to prze-
konanie. Terry był wielkim mężczyzną w opadających ciągle dżinsach, które często
musiał podciągać. Niestety, po kilku chwilach znowu opadały. Miał jasne kręcone
włosy i miły uśmiech. Nie był zbyt inteligentny, ale za to dobroduszny. Wierzył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl