do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czasem te dwa
ostatnie stały się bardziej popularne i nawet ojciec zaczął zwracać się do niej
w ten
sposób. Z wyjątkiem "Kici", wszystkie te formy były zdrobnieniem jej pierwszego
imienia,
Maria. Matkę przez pewien czas oburzało, gdy zwracano się do niej per "Kicia",
jakby
wołając na kotkę. "Nie waż się tak mnie nazywać! " - wykrzykiwała ze
złością. ,,I w ogóle
nie używaj tych swoich kocich słów. Skończy się na tym, że będziesz miał koci
mózg!"
Dotyczyło to mojego upodobania w dzieciństwie, by wymawiać w koci sposób
pewne słowa, które moim zdaniem prosiły się o to. "Mięso" było jednym z nich.
Gdy
miałem piętnaście lat, sporo było miauczenia w naszej rodzinie. Ojciec przyswoił
sobie
ten zwyczaj i zaczęliśmy zwracać się do siebie lub mówić o sobie "Kocisko" i
"Kotek".
"Miau" lub "mru-mru" czy też "miaumiau-mru-mru" służyły do wyrażania dużej
części
naszych uczuć; zgody, wątpliwości, obojętności, rezygnacji, wiary. Stopniowo
moja
matka zaczęła również to stosować, ale raczej ironicznie, dla zaznaczenia
dystansu.
"Kicia" przylgnęło jednak do niej, Szczególnie na starość. Okrągła, zakutana w
kilka
szali ze swoją nadzwyczaj dobrotliwą, pogodną twarzą, wyglądała bardzo miło i
łagodnie.
Zdawało się, że lada chwila zamruczy. Zamiast tego zwracała się do mojego ojca;
"Sasza,
zapłaciłeś rachunek za światło?", albo nie zwracając się do nikogo w
szczególności: " W
tym tygodniu nasza kolej na sprzątanie mieszkania". Oznaczało to szorowanie
podłóg w
korytarzach i w kuchni, czyszczenie łazienki i klozetu. Nie zwracała się do
nikogo w
szczególności, gdyż wiedziała że sprzątanie przypadnie jej.
30.
Nie mam pojęcia, jak sobie dawali radę przez ostatnie dwanaście lat z całą tą
czarną
robotą, zwłaszcza z szorowaniem. Mój wyjazd oznaczał oczywiście jedną osobę
mniej do
żywienia i mogli czasami pozwolić sobie na wynajęcie kogoś do tej pracy. Jednak
znając
ich dochody - dwie marne emerytury oraz charakter mojej matki, wątpię, by to
czynili.
Poza tym w mieszkaniach kolektywnych, takie praktyki są rzadkością. Wrodzony
sadyzm
sąsiadów domaga się zadośćuczynienia. Dopuszcza się pomoc krewnego, ale nie
płatną.
Choć z moją amerykańską pensją uniwersytecką stałem się bogaczem, nie chcieli
nawet
słyszeć o wymienianiu dolarów na ruble. Uważali oficjalny kurs za zdzierstwo, a
kontakty
z czarnym rynkiem budziły w nich odrazę i strach. Ten ostatni powód był może
najważniejszy. Pamiętali przecież, jak w 1964, gdy dostałem pięcioletni wyrok,
odebrano
im emerytury i musieli ponownie szukać pracy. Wysyłałem im więc głównie ubrania
i
książki o sztuce. Wiedziałem, że te ostatnie osiągały bardzo wysokie ceny u
bibliofilów.
Cieszyli się odzieżą, szczególnie ojciec, który zawsze lubił dobrze się ubrać.
Książki o
sztuce natomiast zachowywali dla siebie. Aby oglądać je po wyszorowaniu w wieku
lat
siedemdziesięciu pięciu podłogi w kolektywnym mieszkaniu.
31.
Czytali rozmaite książki, przy czym moja matka najbardziej lubiła rosyjskich
klasyków. Ani ona, ani ojciec nie mieli wyrobionych gustów w dziedzinie
literatury,
muzyki czy sztuki, choć w młodości osobiście znali wielu pisarzy, kompozytorów i
malarzy z Leningradu (Zoszczenkę, Zabołockiego, Szostakowicza, Petrov-Vodkina).
Byli
zwykłymi czytelnikami - ściślej wieczornymi czytelnikami - i regularnie
odnawiali swoje
karty biblioteczne. Wracając z pracy, matka zawsze miała w siatce z kapustą i
kartoflami
książkę z biblioteki - zawiniętą w gazetę, żeby się nie zabrudziła.
To ona wpłynęła na mnie, gdy miałem szesnaście lat i pracowałem w fabryce, żebym
zapisał się do miejskiej biblioteki i chyba chodziło jej nie tylko o to, bym nie
włóczył się
wieczorami po ulicach. O ile mi wiadomo, chciała, bym został malarzem. W każdym
razie
pokoje i korytarze dawnego szpitala na prawym brzegu Fontanki były początkiem
mojej
zguby i pamiętam pierwszą książkę jaką wypożyczyłem za radą matki. Był to
"Gulistan"
perskiego poety Saadiego. Moja matka, jak się okazało, bardzo lubiła perską
poezję.
Następna książka o jaką poprosiłem, już z własnej inicjatywy, to "La Maison
Tellier"
Maupassanta.
32.
Pamięć, podobnie jak sztuka, ma skłonność do selekcji i zamiłowanie do
szczegółów.
Choć ta uwaga odnośnie sztuki (szczególnie prozy), może się wydać niezasłużonym
komplementem, dla pamięci powinna być obrazliwa. Obraza jest uzasadniona, gdyż
pamięć zachowuje właśnie detale a nie cały obraz czy też jak kto woli, kluczowe
sceny a
nie całe przedstawienie. Przekonanie, że w jakiś sposób pamiętamy całość ze
wszystkimi
szczegółami - ta pewność, dzięki której ludzie kontynuują życie - jest
bezpodstawne.
Pamięć przypomina najbardziej nieuporządkowaną bibliotekę bez dzieł zebranych
jakiegokolwiek autora.
33.
Tak jak inni mierzą rozwój dziecka zaznaczając kreskami ołówka jego wzrost na
kuchennej ścianie, tak mój ojciec rok rocznie na moje urodziny wyprowadzał mnie
na
balkon i robił zdjęcie. W tle był nieduży brukowany plac z katedrą Zbawiciela
Jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl