[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Per kucnął obok niej.
- Mówisz, że nie taki ma być wystrój wnętrza? -zapytał i wykonał ruch
ręki, wskazując ustawione w stertę pod ścianą, porozrzucane prześcieradła i
puste półki. - Myślałem, że to też kalifornijski styl.
Poklepała go lekko po ramieniu.
- Wszystko tu ułożę, jak tylko znajdę trochę czasu. Teraz chcę tylko
znalezć obrus.
- To chyba nie będzie aż tak trudne. Chcesz, żebym poszukał w którymś
z tych kartonów?
- Możesz. Mam dwa obrusy, jeden cały biały, lniany, a drugi biało-
czerwony. Każdy będzie dobry. - Zaczęła grzebać w pudełku, do którego
matka zapakowała bardzo starannie szmatki, miotły i pędzelki.
- Nie pamiętasz, gdzie je schowałaś? Odwróciła się i zobaczyła, że
trzyma w dłoniach magnetofon i radio.
- Matka wszystko przepakowała, kiedy pudła były w jej mieszkaniu.
Uważa, że jestem beznadziejną gospodynią.
- Nie, w to nie uwierzę!
Spojrzała za siebie zaciekawiona, co też wywołało u niego tak żywą
reakcją. Przyglądał się jej z wyrazem zdumienia na twarzy.
RS
46
- Ty naprawdę masz matkę?! - Udawał zdziwienie. - Bogowie! Gotowaś
jeszcze przyznać się do ojca! Nie wiem, czy zniosę ciężar tych zwierzeń w
jeden wieczór. Lepiej powróćmy do komputerów.
- Bardzo zabawne. Zaszokuję cię do końca; mam też siostrę.
- Och! - jęknął rozdzierająco i zakrył oczy dłońmi. - Czy jesteś pewna, że
możesz powierzyć mi te wszystkie twoje sekrety?
Szczęściem dla Pera, biały obrus znalazł się na samym wierzchu
kolejnego pudła, wyjęła go więc spokojnie i wyprostowała się.
- Idę nakryć do stołu. Zostawię cię samego, żebyś otrząsnął się z szoku. -
Nie czekając na odpowiedz, pospieszyła do kuchni.
Dobiegł ją słaby głos.
- Mogę potrzebować pierwszej pomocy. Bardzo osobistej.
Nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Mam dzwonić po pogotowie?! - krzyknęła. Nie odpowiedział, a ona nie
przestała się uśmiechać. Wyobraziła go sobie rozciągniętego na sofie z
gazetą w dłoni, czekającego na jej powrót. Zajrzała do kurczaka, wsunęła do
piekarnika tackę z zapiekankami, włączyła minutnik i zaczęła rozkładać
naczynia. Nagle w drzwiach stanął Per. W rękach trzymał lalkę. Uśmiech
spełzł z jej ust, dobry nastrój ulotnił się momentalnie.
- Skąd to wziąłeś? - zapytała zdumiona. Poznała Scarlet O'Hare, którą
bawiła się dawno temu, jeszcze w szkole średniej.
- Z pudełka, w którym znalazłaś obrus. Przykrywał całą gromadkę takich
małych ludzi. - Przyjrzał się lalce i poprawił jej kostium z okresu Wojny
Domowej. - Nigdy nie sądziłem, że lubisz bawić się lalkami.
- Nie lubię. - Zabrała mu zabawkę. Dlaczego, u licha, matka przysłała jej
to wszystko. Szybko poszła do pokoju i położyła lalkę obok Heidi, Marii
von Tropp i Doroty. Zamknęła pudełka ze złością.
Per przyglądał się jej bacznie, kiedy wróciła do kuchni, ale nie miała
ochoty na jego psychoanalizę. Rozkładała głośno sztućce i chyba nawet
Freud nie odważyłby się w tej chwili głośno wyrazić opinii na jej temat.
- Cóż złego w takiej kolekcji? - zapytał Per, kiedy cisza stała się
nieznośna.
- Nic. Ja z tego już dawno wyrosłam. - Zajrzała jeszcze raz do
piekarnika, żeby nie spotkać oczu Pera.
- Chcesz powiedzieć, że zmieniłaś je na maszyny. Obrzuciła go szybkim
spojrzeniem.
RS
47
- To było moje młodzieńcze hobby. Lubiłam je przebierać za bohaterów
filmowych. - Jej głos był zimny. - Teraz już mnie to nie bawi. Znalazłam
sobie inne zajęcie.
- Dlaczego nie możesz tego robić?
- A dlaczego ty się wtrącasz? Nie miałeś ulubionych zabaw, z których
wyrosłeś? Przecież to normalne, że wyrasta się z pewnych rzeczy.
- Wcale nie trzeba się ich wstydzić. - Zbliżył się do niej. Za bardzo, żeby
mogła myśleć spokojnie. Poza tym nie mogła być na niego zła, kiedy tak
dziwnie zaglądał jej w oczy, kiedy jej serce wiedziało już, czego jeszcze nie
można zracjonalizować. Chciała ukryć się w jego ramionach, ale najpierw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]