do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprawy z istoty rzeczy, czy też nie chciała okazać swej słabości w obecności obcej osoby?
- To się okaże, kiedy do nich wrócę - odrzekła Varian. - Nie zauważyłam jeszcze
żadnych negatywnych efektów tego zjawiska.
Sass była innego zdania, podziwiała ją jednak, że miata odwagę temu zaprzeczyć. A
jak zniesie to Lunzic? Mimo wszystko o nią aż tak się nie martwiła. Pani gubernator znów
zapytała o  ARCT-10", jakby poprzednio nie powiedziano jej prawdy. Reakcja typowa dla
cywila - Sassinak nigdy nie kłamała bez wystarczających powodów, a i wówczas starała się
tego nie robić. Ktoś zameldował, że sanie powietrzne Varian zostały naprawione, więc pani
kapitan zakończyła rozmowę. Zapasy? Oczywiście, gubernator planety ma prawo zażądać
wszystkiego. czego potrzebuje, proszę się zwrócić do Forda. Wiedziała, że będzie on
szczęśliwy, mogąc obejrzeć dzikie życie planety.
- Lekarka z pani ekipy nazywa się Lunzie, prawda? - spytała. Trochę zaskoczona
Varian skinęła głową. Sassinak uśmiechnęła się szeroko.
- Nasze spotkanie to prawdziwe zrządzenie losu. Czy przekaże pani Lunzie moje
najpokomiejsze wyrazy szacunku? - Varian była tak zaskoczona, że Sass zaśmiała się głośno.
- Nieczęsto mamy okazję spotkać swoją prapraprababkę.
Pani gubernator otworzyła ze zdziwienia usta, wpatrywała się w Sass szeroko
otwartymi oczami.  Tu cię mam!" - pomyślała złośliwie pani kapitan i słodkim tonem
poprosiła młodszego oficera o odprowadzenie Varian do sań.
To bardzo zabawne przechytrzyć gubernator planety, nawet taką, która spadła z sanek.
Na ekranach obserwowała, jak Varian idzie przez okręt. Z satysfakcją odnotowała, że nie
zapomniała o swym towarzyszu. Kiedy oficer medyczny dyskretnie zapytał Sass, co ma robić,
zezwoliła wypuścić Aygara razem z Varian. Przypuszczalnie pani gubernator w ogóle nie
brała pod uwagę takiej możliwości, że mógłby zostać zatrzymany.
Ford potrząsnął głową na widok jej miny.
- Pani kapitan, jest pani stanowczo zbyt zadowolona z siebie.
- Być może. Jednakże w porównaniu z poprzednią podróżą wszystko idzie
nadspodziewanie gładko, choć nie brak pewnych komplikacji. Na przykład nie wiemy,
dlaczego są tu Thekowie, co zrobią, ani nawet tego, czy w ślad za transportowcem
ciężkoświatowców nie przybędą tu ich wspólnicy.
Ford znów pokręcił głową.
- Wątpię. Statek o takich rozmiarach może pomieścić w sobie całą kolonię, razem z
maszynami, wyposażeniem...
- To prawda, i taką mam nadzieję, ale zauważyłeś pewnie, że na wszelki wypadek
umieściłam na orbicie satelitę przekaznikowego i rozłożyłam sieć detekcji. Aha, jeszcze
jedno. Interesują cię tutejsze formy dzikiego życia, prawda?
- Tak, to było zawsze moje hobby. Kiedy służyłem w Sektorze III, mieli tam wielkie
muzeum...
- Dobrze już, dobrze. Czy zechcesz wykonać dość niebezpieczne zadanie na zewnątrz?
- Jasne! - zawołał i dodał z akcentem z Diplo: - Jeśli pani chcę, mogę udawać
ciężkoświatowca, choć obawiam się, że zaraz mnie zdemaskują...
Sass pokręciła głową.
- Bądzże poważny. Muszę wiedzieć więcej o tej planecie. Potrzebne mi są
bezpośrednie dane, a nie interpretacje tych naukowców, choćby nawet byli świetnymi
ekspertami w swych dziedzinach. Varian, ta kobieta, która u nas gościła, ma ogromną ochotę
przyznać pewnym ptakom status istot inteligentnych.
Może i istnieją ku temu jakieś przesłanki, ale musimy sami to sprawdzić. Do tego ona
jakoś dziwnie traktuje ciężkoświatowców urodzonych na Irecie. Powinna być na nich
wściekła, a tymczasem nic podobnego. Niecałe dziesięć dni temu wyszła z hibernatora. Była
świadkiem popełnienia morderstwa. Jej rozumowanie jest słuszne: wnukowie buntowników
nie są niczemu winni. Jednak to dziwne, że nie ma żadnych wątpliwości, choć jej przyjaciele i
koledzy tak ucierpieli od ciężkoświatowców. Widziałam już, jak taki idealizm wychodził
ludziom bokiem. Można posunąć się w nim zbyt daleko, chcąc ocalić każde istnienie. Nie
wiem, czy można polegać na tej kobiecie. Potrzebuję konkretnych faktów, skoro o losie
planety i tych ludzi ma rozstrzygnąć trybunał.
- Rozumiem, pani kapitan, ale jaka jest w tym moja rola?
- Przypuszczam, że zdobyłbyś serce Varian entuzjazmem i chłopięcą naiwnością, na
jaką cię stać. - Spojrzała na niego czule - Tak. Udawaj, że masz świra na punkcie dinozaurów,
że oddałbyś wszystko za jedno spojrzenie na nie. Możesz zacząć od powątpiewania;  Czy to
naprawdę dinozaury? Czy jesteście pewni?" Zorganizujemy dziś grupę badawczą,
podszkolimy ich, a jutro przedstawisz ich jako podobnych tobie zapaleńców. Pewnie kilku z
was przyjmą Co o tym myślisz?
- W porządku, wszystko trzyma się kupy.
Kiedy Ford stawał przed jakimś problemem, to owa kwestia całkowicie go
pochłaniała. Stawał się jednocześnie czujny i podniecony. Przejrzał szybko akta osobowe,
zwracając uwagę na dodatkowe specjalności członków załogi.
- Musimy wyłowić tych, którzy naprawdę się tym interesują. Nie nauczę nikogo
wszystkiego o dinozaurach w jedną noc. -Przełączył fragment listy na monitor pani kapitan. -
Na przykład taki Borander. Przeszedł kurs paleontologii.
- Nie, on się nie nadaje. Widziałeś, jak zachowywał się przy Varian?
- Nie, byłem wtedy z Curraldem.
- No to przejrzyj pózniej taśmę. Ten miedziak nie miał nic do powiedzenia. Owszem,
mianowała się gubernatorem planety, ale nie lubię, kiedy moi oficerowie tak łatwo się
poddają. Trzeba go trochę podszkolić. Kogo masz jeszcze?
- Segendi? Nie, to ciężkoświatowiec. a pani nie chce pewnie dodatkowo komplikować
sytuacji.
- Właśnie.
- A na przykład Maxnil z zaopatrzenia? Jego drugą specjalnością jest kartografia, ma
też stopień naukowy z ksenobiologii.
Sass skinęła głową. Ford wynalazł jeszcze trzech członków załogi, którzy mogliby
udawać  fanów dinozaurów". Było też trochę takich, co znali się niezle na geologii. Wszyscy
mieli doskonałe osiągnięcia i doświadczenie w pracy z ludzmi spoza Floty.
- Dobry wybór - rzekła zadowolona Sass. - Poinformuj ich o wszystkim i niech udają,
że nie wiedzą, iż na planecie są dinozaury- Nie zaobserwowaliśmy niczego, bo lecieliśmy
zbyt uzybko. Kiedy wreszcie zobaczysz te bydlaki, nie będziesz chyba musiał udawać
entuzjazmu. Pamiętaj jednak, ze potrzebuję Informacji o czymś więcej niż wielkie, hałaśliwe,
niebezpieczne gady.
Ford skinął głową.
- Czy chce pani jeszcze przed obiadem porozmawiać z majorem Curraidem?
- Jeśli uważa, że trzyma w garści tych z transportowca... Jak się nazywa ich kapitan,
Cruss? Kreatura z niewyparzoną gębą. Chcę, żeby przez całą dobę Weftowie i
ciężkoświatowcy...
- Proszę, oto ich lista.
Ford jak zwykle przewidział jej rozkaz. Znów pomyślała, jakie tu szczęście, że to on
jest tutaj, a nie Huron. W podobnej sytuacji nadmiar inicjatywy i energii Hurona mogłyby
mieć katastrofalne skutki. Ford poprze jej taktykę, nie zachowa się jak idiota.
Zerknęła na grafik służby personelu Floty. Część z nich pozostała na transportowcu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl