do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmienić ją, kapłankę Lloth?
 Nie rób tego!  rozkazał z większym naciskiem Drizzt, gdy dłoń Vierny zaczęła
pełznąć w stronę bliższego buzdyganu.
Sięgnęła po niego gwałtownie. Błysk przebił jej pierś, jej serce, jego zakrwawiony
czubek wyszedł jej z pleców.
Drizzt znalazł się zaraz przy niej, trzymając mocno jej ramiona, podtrzymując ją, gdy
zawodziły ją jej nogi.
Spoglądali na siebie, gdy Vierna osuwała się powoli na podłogę. Zniknęła jej
wściekłość, jej obsesja, zastąpione przez pogodność, rzadkie uczucie na twarzy drowa.
 Przepraszam  tylko to wyszeptał cicho Drizzt.
Vierna potrząsnęła głową, odrzucając wszelkie przeprosiny. Drizztowi wydawało się,
iż ta jej pogrzebana część, która była córką Zaknafeina Do Urden, była wdzięczna za
takie zakończenie.
Oczy Vierny zamknęły się wtedy na zawsze.
ROZDZIAA 24
DAUGA DROGA DO DOMU
Dobra robota  słowa te dotarły do Drizzta nieoczekiwanie, zmusiły go do
uświadomienia sobie, że choć Vierna nie żyje, walka może nie być jeszcze wygrana
Odskoczył na bok, ustawiając przed sobą defensywnie sejmitary. Opuścił broń, kiedy
spojrzał na Jarlaxle a. Najemnik siedział oparty o przeciwległą ścianę komnaty, a jedna
jego noga była wygięta pod niezwykłym kątem w bok.
 Pantera  wyjaśnił najemnik, mówiąc wspólną mową tak płynnie, jakby spędził
całe życie na powierzchni.  Sądziłem, że mnie zabije. Już mnie miała.  Jarlaxle
wzruszył ramionami.  Może moja błyskawica ją zraniła.
Wzmianka o błyskawicy przypomniała Drizztowi o różdżce, przypomniała mu, że
ten drow wciąż jest bardzo niebezpieczny. Pochylił się, krążąc w pozycji obronnej.
Jarlaxle skrzywił się z bólu i uniósł przed sobą otwartą dłoń, by uspokoić
podenerwowanego tropiciela.  Nie użyłbym jej, gdybyś był bezbronny. Uważam zresztą,
że ty zrobiłbyś tak samo.
 Chciałeś mnie zabić  odparł chłodno Drizzt. Najemnik znów wzruszył ramionami,
a uśmiech na jego twarzy poszerzył się.  Vierna zabiłaby z kolei mnie, gdyby wygrała,
a ja nie poszedłbym jej z pomocą  wyjaśnił spokojnie.  A pomimo twoich umiejętności
uważałem, że to właśnie ona wygra.
Wydawało się to wystarczająco logiczne, a Drizzt wiedział, że pragmatyzm był cechą
częstą u mrocznych elfów.  Lloth wciąż może cię jeszcze wynagrodzić za moją śmierć 
uznał Drizzt.
 Nie jestem łowcą niewolników dla Pajęczej Królowej  odrzekł Jarlaxle.  Ja tylko
wykorzystuję okazje.
 Grozisz?
Najemnik roześmiał się głośno, po czym znów skrzywił się z bólu.
Z bocznego korytarza wpadł do komnaty Bruenor. Zerknął na Drizzta, po czym
spojrzał na Jarlaxle a. Jego szał nie wyczerpał się jeszcze.
 Stój!  nakazał mu Drizzt, gdy krasnolud ruszył w stronę wyraznie bezbronnego
najemnika.
Bruenor zatrzymał się gwałtownie i zmierzył Drizzta chłodnym spojrzeniem, które
wydawało się jeszcze bardziej złowieszcze, gdy spojrzało się na poszarpaną twarz
krasnoluda, pozbawioną prawego oka i z linią krwi biegnącą od górnej części czoła do
podstawy lewego policzka.  Nie potrzebujemy jeńców  warknął Bruenor.
Drizzt zastanowił się nad jadem obecnym w głosie Bruenora oraz faktem, że nigdzie
w czasie tej walki nie widział Wulfgara.  Gdzie są pozostali?
 Jestem tutaj  odparła Catti-brie wchodząc do komnaty z głównego tunelu, za
plecami Drizzta.
Drizzt odwrócił się, by na nią spojrzeć, a jej brudna twarz oraz niezwykle ponure
oblicze ujawniły wiele.  Wulf...  zaczął pytać, lecz Catti-brie potrząsnęła z czcią głową,
jakby nie mogła znieść wypowiadania tego imienia na głos. Podeszła do Drizzta
i skrzywiła się, czując, że z jej szczęki wciąż wystaje mały bełt. Drizzt delikatnie dotknął
twarzy Catti-brie, po czym chwycił paskudny pocisk i wyciągnął go. Natychmiast
przeniósł dłoń na ramię młodej kobiety, użyczając jej wsparcia, gdy ogarnęły ją fale
mdłości i bólu.
 Mam nadzieję, że nie zraniłem pantery  wtrącił się Jarlaxle.  To naprawdę
wspaniała bestia!
Drizzt obrócił się, a jego lawendowe oczy błysnęły.
 On zakłada na ciebie przynętę  stwierdził Bruenor, a jego palce poruszyły się
niecierpliwie na rękojeści zakrwawionego topora.  Prosi o litość nie prosząc.
Drizzt nie był taki pewien. Znał okropieństwa Menzoberranzan, wiedział, do czego
są w stanie posunąć się niektóre drowy, aby przetrwać. Jego własny ojciec, Zaknafein,
drow, którego Drizzt kochał najbardziej, był zabójcą, służył opiekunce Malice za
mordercę z czystej woli przetrwania. Czy to możliwe, by ten najemnik obdarzony był
podobnym pragmatyzmem?
Drizzt chciał w to wierzyć. U jego stóp leżała martwa Vierna, więc jego rodzina, jego
więz z tym rodowodem, już nie istniała, a chciał wierzyć, że nie jest sam na tym świecie.
 Zabij psa albo powleczemy go za sobą  warknął Bruenor, jego cierpliwość
wyczerpała się.
 Jaki będzie twój wybór, Drizzcie Do Urden?  spytał spokojnie Jarlaxle.
Drizzt znów przyjrzał mu się. Zdecydował, że nie przypomina on tak bardzo
Zaknafeina, przypomniał bowiem sobie wściekłość ojca, kiedy ten dowiedział się, że
Drizzt zabił elfy z powierzchni. Pomiędzy Zaknafeinem a Jarlaxlem istniała
niezaprzeczalna różnica. Zaknafein zabijał tylko tych, którzy według niego zasługiwali
na śmierć, tylko tych, którzy służyli Lloth lub inne złe istoty. Nie poszedłby u boku
Vierny na to polowanie.
Nagła wściekłość, która zagotowała się w Drizzcie, niemal spowodowała, że rzucił
się na najemnika. Zwalczył jednak ten impuls, przypominając sobie kolejny raz ciężar
Menzoberranzan, brzemię przenikającego wszystko zła, które pochylało barki nie
zachowujących się w typowy sposób mrocznych elfów. Zaknafein przyznał się
Drizztowi, że wielokrotnie niemal poddał się zwyczajom Lloth, zaś podczas swojej
wędrówki przez Podmrok Drizzt Do Urden często obawiał się, kim może się stać, bądz
też kim już się stał.
Jakże mógł wymierzyć sprawiedliwość temu mrocznemu elfowi? Sejmitary wróciły
z powrotem do swych pochew. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl