do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teraz wyglądacie, wy i wasze zaklęte wilki?
Lynx wyprawił do boju ostatnie posiłki i wrócił do swego władcy. On także
zaniemówił. Nie mógł oderwać oczu od trzech szczytów, rysujących się na tle nocnego nieba.
Potem zwrócił spojrzenie na swego pana i mistrza, spojrzenie pełne niedowierzania.
Nareszcie z całkowicie pozbawionej wyrazu twarzy Lynxa dało się odczytać jakieś
uczucie. Było nim szczere, przeogromne zdumienie.
ROZDZIAA XII
Mały Gabriel musiał wreszcie przyznać się do swoich dolegliwości. Nie mógł już
dłużej stąpać na poranionych stopach.
Zatrzymali się dokładnie tam, gdzie byli. Nie było to najszczęśliwiej wybrane miejsce.
Nad nimi wznosiło się pionowo zbocze góry. Co prawda nie wydawała się już tak wysoka,
znajdowali się bowiem w połowie drogi do wierzchołka, ale tylko i wyłącznie dzięki temu, że
teren wzdłuż skalnej ściany wyraznie się wznosił. W miejscu jednak, gdzie zrobili postój, był
to ledwie na metr szeroki pas ziemi z paroma kępkami trawy, której można by się uchwycić.
Nie zmieniało to jednak faktu, że Gabriel rozpłakał się z bólu.
Marco ostrożnie ściągnął mu kalosze i skarpetki.
- Ojoj! - rzekł ze współczuciem, kiedy ujrzał pęcherze. - Za długo już z tym chodzisz,
chłopcze! Powinieneś był powiedzieć wcześniej.
- Nie chciałem opózniać wyprawy - zaszlochał nieszczęśliwy Gabriel.
- Tova, możesz mi podać bandaże? I talk dezynfekujący. Dziękuję! Zobaczymy, czy to
pomoże, Gabrielu. Masz jakieś inne buty?
- Tylko sandały.
- Dobrze, niech będą sandały.
Nataniel znalazł buty w plecaku Gabriela; chłopiec włożył je na czyste skarpetki i
ostrożnie stanął.
- I jak? - spytał Marco. - Lepiej?
- O wiele - odparł Gabriel, ale nie sposób było nie zauważyć, jak słabo zabrzmiał jego
głos. Zmęczeni byli wszyscy, czego więc wymagać od dwunastolatka?
Marco zatroskany rozejrzał się dokoła.
- Przydałby nam się całonocny wypoczynek, ale jak to zrobić, tutaj? Będziemy musieli
przejść jeszcze kawałek. Może znajdziemy odpowiednie...
Urwał nagle. Halkatla mocno uścisnęła go za ramię, Rune także wskazywał na zmianę,
jaka zaszła w otaczającym ich krajobrazie.
Wszyscy się poderwali.
Na trzech szczytach rysujących się przed nimi pojawiło się coś nowego.
- Dobry Boże - szepnął Nataniel. - Co to może być?
- Najgorzej, że to jest przed nami - mruknął Marco. - Tam, którędy powinniśmy
przejść.
Ujrzeli nadnaturalnej wielkości sylwetki trzech jezdzców na koniach.
-  Zgryzoty wnet się zmieniły w ciągnące wóz wałachy, ponure dni w wędzidła cicho
zacytowała Tova.
Konie były czarne jak węgiel, olbrzymie, z chrapów buchała im niebieskawa para.
Peleryny czarno odzianych jezdzców powiewały na wietrze niczym zdarte żagle podczas
burzy. Straszliwe oblicza, płomienne oczy i rozciągnięte w straszliwym uśmiechu usta
dostrzec się dało tylko przelotnie, kiedy odrzucali głowy tak, że na moment padało na nie
blade światło księżyca. Dłonie w czarnych rękawicach trzymały nabijane srebrem cugle, a z
pasów zwisały ciężkie, bogato zdobione miecze.
Byli tak ogromni, że garstka wybranych mogła dostrzec takie szczegóły, pomimo iż
dwa ze szczytów znajdowały się w odległości kilku kilometrów od nich. Trzeci zamykał
drogę, którą właśnie wędrowali. Nikt z siedmiorga nie miał wątpliwości, że wkrótce, już
niedługo, zostaną odkryci.
- Kim oni są? - powtórzyła Tova.
- Słyszałem o nich - wolno odpowiedział Marco. - Sądziłem jednak, że to tylko
legenda.
Czekali w napięciu, pewni, że zaraz wyjaśni zagadkę.
- Nazywani są Władcami Czasu. A ponieważ czas jest nieprzekupny i niezwyciężony,
oni także są tacy.
- Ale Tengel Zły przeciągnął ich na swoją stronę? - zdumiał się Ian.
- Nie ma w tym nic dziwnego. Właśnie czas jest jednym z najgrozniejszych wrogów
ludzi. I być może da się wytłumaczyć, dlaczego występują właśnie przeciw nam.
Gabriel chciał zapytać, co ma na myśli, ale ubiegła go Tova.
- A więc ci imponujący rycerze są czymś takim jak Norny? - zastanawiała się
dziewczyna. - Jak boginie losu, Urd, Werdandi i Skuld? Tego co minęło, co jest i co będzie?
- No, nie całkiem - odparł Marco. - Takie boginie istnieją poza tym w mitologii
greckiej i rzymskiej, nazywane Mojrami i Parkami, czuwają nad narodzinami, życiem i
śmiercią. Przędą, splatają i przecinają nić życia. Nie, Władcy Czasu symbolizują co innego.
Wywodzą się też z innej mitologii, bardziej nam obcej. Dlaczego jest ich trzech, nie
pamiętam, i nie mam czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Są w każdym razie nieubłagani,
bezlitośni, tak jak upływający czas.
Gabriel skorzystał z okazji, by wtrącić swoje pytanie:
- Powiedziałeś, że to zrozumiałe, że występują właśnie przeciwko nam.
- Tak. Halkatlo, ty szczególnie powinnaś mieć się na baczności! Powracając do życia
złamałaś jedno z praw czasu.
Halkatla przysunęła się do skały. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl