do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tymczasem spotkała ją miła niespodzianka, bo za drzwiami stał Drew.
Oczywiście Gabrielle nie była przygotowana na takie odwiedziny, więc
rozpaczliwie zasłoniła się, przyciskając suknię do piersi. Pomogła jej Margery,
zatrzaskując nieoczekiwanemu gościowi drzwi przed nosem, i nie wpuszczała
dopóty, dopóki nie zapięła swojej panience sukni jak należy.
Gabrielle zawołała do Drew, aby zaczekał. Usłuchał, a kiedy ponownie
otworzyła mu drzwi, zapytał:
 Może byśmy się czegoś napili do poduszki?
Ze zdziwieniem uniosła brew, bo po tym, gdy przez cały wieczór spoglądał na
nią karcącym wzrokiem, a w drodze powrotnej nie odezwał się ani słowem, nie
spodziewała się takiej propozycji. Trafiała się jednak kolejna okazja, aby się do
niego zbliżyć. Nie mogła zmarnować szansy zaprzyjaznienia się z Drew, a
przynajmniej sprawdzenia, czy jest to możliwe po jego manifestacji negatywnego
stosunku do małżeństwa.
 Owszem, chętnie  odpowiedziała i z uśmiechem dodała:  Przypomniałam
sobie właśnie, że dziś jeszcze nie wypiłam codziennej szklanki rumu.
Zaśmiał się i podał jej ramię, przepuszczając ją przodem. Oczywiście ta
 codzienna szklanka rumu to był żart, ale odniosła wrażenie, że Drew potraktował
ją poważnie. Nic dziwnego, zważywszy na to, co o niej myślał, miał prawo
przypuszczać, że jest przyzwyczajona do używania mocnych trunków. Cóż, musiał
się jeszcze o niej sporo dowiedzieć; miała nadzieję, że mu w tym pomoże, gdyż
125
Drew Anderson z ostatniego miejsca na liście kandydatów do małżeństwa
przesunął się na pierwsze.
Tak bardzo skupiła swoje zainteresowania na towarzyszącym jej mężczyznie,
że nie spostrzegła Margery, która zeszła na dół. Dopiero w salonie potężne
ziewnięcie służącej zwróciło jej uwagę. O tej porze w całym domu panowała cisza,
bo większość służby już spała. Gabrielle wiedziała jednak, że gdyby
zaproponowała Margery udanie się na spoczynek  spotkałaby się ze stanowczą
odmową. Margery traktowała poważnie swoje obowiązki przyzwoitki.
W salonie tlił się jeszcze na kominku słaby ogieniek, pozostawiony po to, by
pomieszczenie się nie wyziębiło. Paliła się też jedna lampa z przykręconym
knotem. Dla Gabrielle tego ciepła było jednak za mało, więc stanęła przy
palenisku. Miała nawet zamiar podsycić ogień, ale Drew odwrócił jej uwagę,
przeglądając zawartość barku stojącego w rogu salonu.
 Tak jak przypuszczałem, w tym domu nie ma rumu. Masz do wyboru tylko
koniak, brandy albo porto.
 Porto brzmi zachęcająco  zdecydowała.  Nie myśl tylko, że kiedykolwiek
je próbowałam.
 Bo to raczej męski napitek!  wtrąciła się Margery, rozsiadając się
wygodnie na fotelu pod oknem.  Ale i ja się napiję, skoro wyciągnęliście mnie z
łóżka.
Drew spojrzał na Margery takim wzrokiem, jakby chciał się roześmiać.
Zwiatło lampy odbijało się w jego ciemnych oczach, kiedy podawał jej napełnioną
szklankę. Choć na Gabrielle nawet nie patrzył, zaczęła odczuwać znane jej sensacje
w żołądku.
Po chwili wrócił do barku i nie spiesząc się, nalał jeszcze dwie szklanki: dla
niej i dla siebie. Nie spuszczał przy tym wzroku z Margery, jakby liczył, że
wkrótce zaśnie, co o tak póznej porze było całkiem możliwe.
W końcu podał wino Gabrielle stojącej przy kominku i stuknęli się
126
szklankami.
 Proponuję toast, kochanie  powiedział niskim, wibrującym głosem, po
czym dodał z łobuzerskim uśmieszkiem:  Za to, żebyśmy się zachowywali jak
piraci.
Czułe słowo, którego użył, chwyciło ją za serce i wlało w żyły płynny ogień;
mogło to być także działanie pierwszego łyku trunku, ale szybko sobie
przypomniała, że tego samego zwrotu użył w porcie, kiedy uchronił ją przed
upadkiem, a także kiedy ironizował, a zatem nie miało ono dla niego większego
znaczenia. Widocznie w ten sposób zwracał się zwykle do kobiet. Równie dobrze
mógł mówić do niej po imieniu lub  panienko . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl